tag:blogger.com,1999:blog-47496203540135014282024-03-13T18:32:03.379+01:00Frozen DreamsAnn Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.comBlogger37125tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-71185537383882183152014-05-26T15:29:00.000+02:002014-05-26T15:33:57.390+02:00Rozdział XXX, który nie istnieje, czyli pożegnanie<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI381_2eKBjqkjx0sjXghoDhB2Pa_0paxlQB4B3XdhJtFC9VhlBiMWGsHodT3FoPg1plRG3qHnwT0Brw3DGS1ajRdM3n9yNBLCsuSBE3M6CsqvehnnZw-K-5Z71109OZ3Lz_U5-CwZ4Iw/s1600/large-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI381_2eKBjqkjx0sjXghoDhB2Pa_0paxlQB4B3XdhJtFC9VhlBiMWGsHodT3FoPg1plRG3qHnwT0Brw3DGS1ajRdM3n9yNBLCsuSBE3M6CsqvehnnZw-K-5Z71109OZ3Lz_U5-CwZ4Iw/s1600/large-1.jpg" height="320" width="195" /></a><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Tak, to już koniec. Nie będzie już więcej rozdziałów, Annie razem z Jackiem hasają szczęśliwi po świecie. Te półtorej roku było dla mnie swego rodzaju lekcją systematyczności, z którą co prawda raz było lepiej, raz gorzej, ale koniec końców, zakończyłam opowiadanie. Dzięki Frozen Dreams zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem i pisaniem, więc prędzej czy później znowu może się spotkamy na innym blogu. A jeśli chcecie napisać, podzielić czym ze mną, piszcie: </span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; white-space: nowrap;">annluna.atlas@gmail.com</span><br />
<div class="gb_aa" style="margin-bottom: 6px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 6px; white-space: nowrap;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPqhGwFxx_YwBBp46OgdQU5GIg8psc78kaRF4CokN15OyvxGDLJVv-yDqe46SbcVXBuErz4rE8EhHavdXsC91aquv9aHkHEmyWS9bUSNDC3MAqykZDUUJQUOI0wGk67aQ0HnEpmmD4_80/s1600/large-2.png" imageanchor="1" style="clear: left; color: #cccccc; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPqhGwFxx_YwBBp46OgdQU5GIg8psc78kaRF4CokN15OyvxGDLJVv-yDqe46SbcVXBuErz4rE8EhHavdXsC91aquv9aHkHEmyWS9bUSNDC3MAqykZDUUJQUOI0wGk67aQ0HnEpmmD4_80/s1600/large-2.png" height="320" width="210" /></span></a><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; white-space: normal;">Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali i trzymali za mnie kciuki - byliście ogromną motywacją. Szczególne podziękowania należą się znanym przez mnie osobiście czytelnikom, którzy nudzili i męczyli, aż do czasu, gdy nie napisałam czegoś nowego. Dziękuję Oli, Nacie, Agatce, Julce i Marcinowi :) </span></div>
<div class="gb_aa" style="margin-bottom: 6px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 6px; white-space: nowrap;">
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; white-space: normal;">Co do treści opowiadania, wiem, że wszystko skończyło się strasznie różowo. No ale w końcu to bajka i chciałam zakończyć pozytywnie całą przygodę :D A jeśli ktoś dalej jest nieprzekonany, możecie sobie dodać na końcu takie zdanie: "I w tym momencie Annie obudziła się. To był naprawdę dziwny i długi sen." Ja natomiast preferuję wersję oryginalną.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="white-space: normal;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="white-space: normal;">No i w sumie to tyle. Żegnam, niech los zawsze Wam sprzyja! <3</span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; white-space: normal;">Ann Luna Atlas</span><br />
<div style="font-family: Arial, sans-serif;">
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;"><br /></span></div>
<div style="font-family: Arial, sans-serif;">
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; font-size: small; white-space: normal;"><br /></span></div>
</div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-69773663626754038132014-05-26T00:52:00.001+02:002014-05-26T14:45:58.117+02:00Rozdział XXIX<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"> No, a więc mam przyjemność zaprezentować Państwu już ostatni, dwudziesty dziewiąty rozdział, kończący opowiadanie. W tym tygodniu wstawię jeszcze post wyjaśniający wszystko, a tymczasem, czytajcie i komentujcie :)</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Oszołomienie i niedowierzanie powoli przemieniały się z nadzieję, aby na końcu rozjaśnić moją twarz szerokim uśmiechem. Zostałem wysłuchany! Księżyc spełnił moją prośbę! Po chwili jednak przyszła mi do głowy myśl, że niekoniecznie o to chodziło. To nie musiało nic znaczyć. Może lampion podstawiony tam przez Jacka O'Lanterna przewócił się i coś zapalił. Może... Nie miałem czasu na domysły. Ominąłem zziajanego Jacka, popędziłem korytarzem i dotarłwszy do schodów na dół, zbyt niecierpliwy aby po nich zbiegać zeskoczyłem, amortyzując upadek za pomocą laski. Mijając zgraje elfów i yeti, w końcu dotarłem do części budynku, w której znajdowało się zarówno zejście do "garażu" z saniami, jak i szklana trumna Annie. Korytarz był niesamowicie jasno oświetlony, blask bił z pomieszczenia, w którym leżała piętnastolatka. Mrużąc oczy wszedłem niepewnie do środka. Na początku nie widziałem nic, jedynie oślepiającą biel. Po chwili moje oczy zaczęły się przyzwyczajać do światła. Zarejestrowałem wykute w kamieniu ściany, a potem dostrzegłem źródło blasku. Wciąż nie mogłem zobaczyć niczego wyraźniej. Jak na zawołanie, blask zaczął słabnąć, aby po chwili całkowicie zniknąć. Unosiła się kilka centymetrów nad ziemią jakby nie chcąc brudzić stóp zakurzoną posadzką. Tuż na przeciwko mnie. Wyglądała jednocześnie podobnie i obco. Niby ta sama twarz, te same włosy i wzrost, ale pełnie niewielkich różnic. Jej włosy sięgały teraz nie ramion, a pasa, wciąż jasne i delikatnie pofalowane, jednak w nieco innym odcieniu. Wcześniej ciepłe, miodowe, teraz lekko lśniły i miały chłodniejszą barwę, przywodzącą na myśl światło księżycowe w pogodną noc. Rzęsy były dłuższe i ciemniejsze, skóra bledsza, ale nie chorobliwie biała, jak wtedy gdy była pod działaniem klątwy Mroka, lecz gładka i promienna. Na czole miała diadem, powstały ze splecionych srebrnych drucików z umieszczonym pośrodku półprzeźroczystym kamieniem w kształcie kuli Księżyca. Rzucał on delikatne refleksy na wszystko wokół. Ubrana była w ciemnogranatową asymetryczną suknię, haftowaną na brzegach srebrną nicią. Z przodu sięgała tuż przed kolano, a potem stopniowo wydłużała się, tworząc z tyłu długi, ciągnący się po ziemi tren. W talii szata spięta była srebrnym paskiem. Pośrodku dekoltu miała niewielkie okrągłe wycięcie, natomiast od prostych ramiączek sukni odchodziły paski materiału, opadające do połowy ramienia i łączące się z resztą kreacji na plecach. Jej stopy były bose. Całość wyglądała jednocześnie efektownie i prosto. Nie mam pojęcia jak w takim momencie mogłem zwracać uwagę na szczegóły jej ubioru i wyglądu. Najważniejsze było to, że stała tuż obok mnie. Jednak łapczywie chłonąłem każdy detal z nią związany, jakby chcąc wynagrodzić sobie ból jej wcześniejszej straty. Ta srebrno-granatowo-biała postać wyglądała tak niesamowicie, że aż nierealnie. W końcu jednak dziewczyna powoli uniosła powieki i stwierdziłem, że oczy również zmieniły nieco kolor. Były teraz ciemniejsze, prawie tak granatowe jak suknia. Poczułem niepokój. Wszystko się w niej zmieniło. Może nie jest to już to ta sama osoba. Może Księżyc nie tylko przywrócił jej życie, ale również zupełnie zmienił. Może to nie była już moja Annie. Wtedy jednak jej spojrzenie spoczęło na mnie. Jej oczy zabłyszczały niczym gwiazdy, a usta rozchyliły się w uśmiechu. Wtedy byłem już pewny, że to była ona. Tylko stara Annie umiałaby się tak uśmiechać. Dziewczyna nie przestając patrzyć się na mnie delikatnie dotknęła stopami ziemi i rzuciliśmy się sobie w obięcia. Objęwszy mnie za szyję, wcisnęła głowę w moje ramię. Ja obiąłem ją w talii. Staliśmy tak w ciszy dopóki nie zjawili się pozostali Strażnicy. North, Ząbek, Piasek, Zając, Matka Natura i Jack wcisnęli się w wejściu, z niedowierzaniem przyglądając się dziewczynie, którą trzymałem. Z niechęcią puściłem ją, aby reszta również mogła się z nią przywitać. Annie z uśmiechem powitała pozostałych, co chwilę jednak zerkając na mnie, jakby chciała się upewnić czy nie zniknąłem. Sprawiło mi to straszną przyjemność.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- To jak, Annie? - zapytała pełna podekscytowania Wróżka Zębuszka. - Jak to się stało?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Dziewczyna spoważniała i usiadła na swojej trumnie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No więc to trochę dziwna historia. Ja czułam się... Jakbym spała. Był to jednak sen bez żadnych snów, jedynie czerń. Wszędzie. Potem jednak pojawił się Księżyc i rozproszył ciemności.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Uśmiechnąłem się. Pamiętam moje pierwsze chwile jako nieśmiertelny duch mrozu. Wszystko było takie mroczne i zimne, a ja się strasznie bałem. Potem jednak pojawił się Księżyc. Przyniósł nadzieję i ulgę.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Pokazał mi obrazy, których nie rozumiałam. Moje bezwładne ciało z czarnym ostrzem wystającym z piersi, ja leżąca pod szklaną nakrywą i twarze, masę twarzy. Waszych. Pełnych bólu i rezygnacji. Nic z tego nie rozumiałam. Ale potem pojawiły się słowa i zaczęłam rozumieć co się zdarzyło gdy "spałam". Tak bardzo chciałam się wydostać, wrócić do was, ale czułam się jak pisklę uwięzione wewnątrz jajka, odzielone od świata skorupką. Nic nie mogłam zrobić. Księżyc ponownie pokazał mi różne sceny, tym razem dotyczących mnie samej. Kim będę, kim jestem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Kim? Strażnikiem? - wyrwało się O'Lanternowi.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie - odparła ku zaskoczeniu wszystkich dziewczyna. - Nie jestem Strażniczką.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Zapadła cisza. Wszyscy, w tym również i ja, umierali z ciekawości aby dowiedzieć się jaką istotą jest Annie. Żadne z nas jednak nie miało odwagi przerwać milczenia i zapytać się.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ty... Jesteś nimfą, prawda? - niepewnie odezwała się w końcu Rosalie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak, jestem. Skąd wiedziałaś? </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Zaskoczony spojrzałem na Annie. Nimfa? Jedna z poddanych Matki Natury?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jestem przyjaciółką i siostrą nimf - zaczęła wyjaśniać Strażniczka. - Pomagają mi opiekować się przyrodą. Spędziłam z nimi bardzo dużo czasu i znam je bardzo dobrze. Potrafię wyczuć nimfy tak samo jak i Strażników - Rosalie potrafiła rozpoznawać różne istoty, pamiętam. Podczas naszego pierwszego spotkania od razu stwierdziła, że jestem nieśmiertelny. Ja również od razu poznałem ją po magicznej aurze, jednak dalej nie miałem pojęcia jak to działa. - Masz to coś co ma każda nimfa, jednak znacznie się różnisz od pozostałych. Masz dużo większą moc i... Nie jesteś duchem przyrody.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Annie pokiwała głową i uśmiechnęła się, pełna podziwu dla tej jakże trafnej obserwacji. Czułem się zagubiony. O co w tym wszystkim chodziło? Na szczęście, mały Jack, będący jeszcze bardziej ciekawski i niecierpliwy niż ja, zapytał:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Czy może mi ktoś wyjaśnić co się dzieje?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Annie zaśmiała się.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jestem nimfą, tak jak stwierdziła to Rose. Jednak nie taką znowu zwyczajną. Każdy z was, Strażników ma swoją specjalność. Coś co go określa, coś co najbardziej ujmuje go u dzieci i to to chce najbardziej u nich chronić. U Mikołaja jest to zachwyt. Patrzysz pełen niego na każdy podarek jaki przygotujecie dla maluchów, aby one później również zachwycone zaczęły się nim bawić, prawda, North? Wielkanoc to nadzeja, nic dziwnego więc, że Zając to jej patron, obserwujący jak dzieci oczekują malowanego jajka pod każdym krzaczkiem, szukając pisanek. Każdy stracony ząb to jedno wspomnienie, kolekcjonuje je więc wspaniała Wróżka Zębuszka, królowa wspomnień. Piasek z miłością patrzy na twory dziecięcej wyobraźni, przygody, które przeżywają z zamkniętymi oczami i głową na poduszce. Dlatego też jest patronem snów i marzeń sennych. Dzieci śmieją się dużo częściej niż dorośli, to chyba jeden z najoczywistszych na świecie faktów. Robią to naprawdę często, dlatego i ich cudowny śmiech ma swego opiekuna. Jacka O'Lanterna, który jednocześnie będąc duchem Halloween pokazuje, że nawet najgorsze zjawy i potowory pod wpływem dziecięcych chichotów zamieniają się w świetną zabawę. Zabawa. I ona urzekła Strażnika. Bitwy na śnieżki, jazda na sankach i lepienie bałwana. Zima jest pełna zabaw i harców. Jack, zimowy duch, kocha zabawę! </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Annie spojrzała na mnie, a ja starałem się uśmiechnąć, co zapewne bardziej przypominało grymas. Posłałem jej pytające spojrzenie. O co jej chodziło? Do czego zmierzała ta emocjonująca przemowa? Ona w odpowiedzi pokiwała niezauważalnie głową, jakby chcąc powiedzieć, że mam spokojnie poczekać, a się dowiem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jednak dzieci nie bawią się tylko zimą, one potrafią zająć się sobą zawsze, i wiosną, i latem, i jesienią gdy liście przybierają kolorowe szaty. Wtedy to, Matka Natura sprawuje pieczę nad roślinami, zwierzętami i pogodą. Dziewczynki lepią wianki, a chłopcy ścigają się na łące. I choć pod opieką rodziców, są na swój sposób wolne. Tej dziecięcej wolności broni Rosalie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Spojrzałem na Naturę. Nic nie wspominała o tym, że odkryła swoją dziedzinę. Chyba nikomu nic nie wyjawiła, bo każdy spojrzał teraz na nią, a ona zarumieniła się i spuściła głowę, skrywając twarz za firanką prostych jasnych włosów. Rozumiałem. Nie chciała w trakcie tych trudnych chwil opowiadać o dziecięcej radości i tak dalej. Nie zważając na Strażników, Annie kontynuowała.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wszyscy razem macie wielką moc i potraficie oprzeć się najmroczniejszym koszmarom, zagrażającym dziecięcym sercom. Jednak nawet cała wasza siódemka, potężnych nieśmiertelnych istot, nie może równać się z potęgą jaką ma Księżyc. On to mianuje nowych Strażników i choć tak daleko, stara się pozostać nam wszystkim bliski. Po co ta cała przemowa? Otóż tu mowa będzie o mojej roli. A mianowicie Księżyc ma tyle spraw na głowie, że nie może cały czas słuchać waszych próźb i pytań. Chyba, że jesteście naprawdę natrętni - tu mrugnęła do mnie porozumiewawczo. - Dlatego też zadecydował on, że będę kimś w rodzaju pośrednika. Obdarzył mnie umiejętnością rozmawiania z nim w myślach i jest to dla niego kontakt wielkiej wagi, więc zawsze odpowie. Nigdy nie mieliście okazji zrozumieć Księżyc. Teraz macie asa w rękawie, pomoc tak nieocenioną, że nie potrafię wręcz tego ująć w słowa.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ach ta skromność - zamruczał z przekąsem Zając.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Haha, bardzo jesteś zabawny - Annie wystawiła do niego język. - Dobrze wiesz, że mówiąc o atucie nie mam na myśli mnie, tylko Księżyc. Wracając do waszego poprzedniego pytania, jestem nimfą. Nimfą księżycową. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Siedzieliśmy obydwoje w wielkim czerwonym fotelu, Jack na podłokietniku, ja na siedzeniu. Oglądaliśmy książkę zatytuowaną "Skarby Przyrody". Przewijaliśmy kartki, patrząc na zdjęcia pięknych widoków, niesamowitych miejsc, o odwiedzeniu których zawsze marzyłam. Niektóre z nich rozpoznawałam, ponieważ uczyliśmy się o nich na geografii lub sama o nich czytałam. Opowiadałam wtedy co wiedziałam, a Jack uśmiechał się, wznosząc oczy ku niebu. Na kolnej stronie znajdowało się stosunkowo niewielkie zdjęcie przedstawiające czarne kolumny z bazaltu, ustawione jedna przy drugiej. Droga Olbrzymów w Irlandii. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Czy Księżyc cały czas słyszy co myślisz? - zapytał nagle Jack.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie - odpowiedziałam zaskoczona jego pytaniem. - To trochę jakby... W mojej głowie były zamknięte drzwi, które mogę otworzyć w każdej chwili, a on będzie tam czekał. Słyszę też jego pukanie. A co cię tak to interesuje?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No wiesz... - odparł chłopak z łobuzerskim uśmiechem na ustach. - Jakoś nie marzy mi się aby ktos siedział dwadzieścia cztery godziny na dobę w twojej głowie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Potem nachylił się do mnie i pocałował w nos. Zachichotałam. Minęły dwa dni odkąd stałam się nieśmiertelna, teoretycznie wszystko się zmieniło, ale wciąż czułam się jak dawniej. Przewróciłam kartkę. Prawie całą następną stronę zjamowała fotografia bezkresnego pola wrzosu, ciągnącego się aż po horyzont. Fioletowe roślinki wyglądały tak tajemniczo. Spojrzałam na podpis obrazka: wrzosowisko Luneburg w Niemczech. Westchnęłam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jakie to piękne.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Jack spojrzał na zdjęcie i pokiwał głową w zamyśleniu. Po chwili zerwał się i stanął przede mną.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Chciałabyś tam kiedyś być, prawda?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak - odparłam bez wahania. - Jak i w stu innych miejscach. Świat jest przecież taki piękny!</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- To może... Chciałabyś tam pojechać? Teraz?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Spojrzałam na niego zaskoczona. Wtedy wyjął z kieszeni bluzy niewielką kulkę śnieżną. Jasne. Teleportacja za pomocą kuli Northa. Już miałam odpowiedzieć, że tak, gdy wpadłam na coś.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Mikołaj ci tego nie dał sam z siebie, prawda? - spytałam podejrzliwie. Jack wzruszył ramionami.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie będę walczyć ze swoją naturą. Dlatego też dobrze, że Księżyc nie słyszy - mrugnął do mnie, a ja się zaśmiałam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No cóż, jeśli już masz tę kulę... Nie mamy nic do stracenia.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Jack pokiwał głową, potrząsnął przedmiotem i rzucił nim, otwierając portal.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">***</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Za naszymi plecami zachodziło słońce. Luneburg było jeszcze piękniejsze niż w książce. Patrzyłam przed siebie, ściskając dłoń Jacka.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Teraz już wszystko będzie dobrze, prawda? - zapytał chłopak po kilku chwilach milczenia. Spojrzałam na niego. Światło sprawiało, że jego białe włosy iskrzyły się jak śnieg na słońcu. Nie byłam tak optymistycznie nastawiona do przyszłości jak on.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No nie wiem - odpowiedziałam. - A co jeśli któremuś z nas coś się stanie? A gdy Czarny Pan powróci?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie powróci przez co najmniej kilkaset lat - zapewnił Strażnik.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jesteśmy nieśmiertelni, więc czy jutro, czy za kilka wieków, tak czy tak, będziemy musieli z nim znów walczyć. Co wtedy? </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wtedy - powiedział Jack. - Pokonamy go tak jak zawsze. Jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek. Nas, Strażników jest siedmioro. W dodatku mamy ciebie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Ścisnęłam mocniej jego dłoń.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Masz rację, przepraszam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">On pokiwał głową i zamyślił się. Nagle przyszła mi niesamowita ochota ruszyć przed siebie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Pochyliłam się nad Jackiem tak, że mówiąc muskałam jego chłodną skórę wargami.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jesteś duchem wiatru, tak? - wyszeptałam mu do ucha. - Zobaczymy czy jesteś tak szybki.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Pocałowałam go przelotnie w usta i pobiegłam na zachód.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Złap mnie jeśli potrafisz! - krzyknęłam. Gdy ruszył za mną, chwyciłam brzeg sukni, aby mniej ograniczała mi ruchy. Diadem zostawiłam w Bazie, ale sukni zmienić nie mogłam, bo po przemianie wszystkie moje ubrania "magcznie" wyparowały. Ja z Jackiem, para nieśmiertelnych istot, biegliśmy po niemieckich wrzosowiskach. Goniliśmy zachodzące słońce.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"></span><br />
<br />Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-69735690362475147492014-05-18T17:56:00.001+02:002014-05-18T17:56:23.884+02:00Rozdział XXVIII<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Ja... wiem, że wszelkie słowa są zbędne. Rozdział dwudziesty siódmy został opublikowany w połowie lutego, trzy miesiące temu. I pewnie nikogo już tutaj nie ma. Ale ostatnio stwierdziłam, że muszę dokończyć co zaczęłam. Tymbardziej, że nie zostało tego dużo. Nie moge uwierzyć, że kwartał nie pisałam. Zawsze to było przekładanie w stylu: "Jutro/za tydzień coś napiszę" I tak zleciało. No ale jest, kolejny rozdział, wcale nie długi, wcale nie wyjątkowy. I przepraszam wszystkich ludzi, którzy czekali na niego, a już go nie przeczytają, bo przestali wierzyć że coś jeszcze opublikuję, w co sama straciłam wiarę, chyba zresztą jako pierwsza.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Popędziłem korytarzami Bazy w poszukiwaniu Mikołaja. W gabinecie go nie było, w Głównej Pracowni również. Gdy bezskutecznie próbowałem zrozumieć migi jednego z yetich, którego zapytałem o ich szefa, nagle zjawił się Zając. <br />- Kogo szukasz? - zapytał dosyć delikatnym głosem jak na siebie. Pewnie było mu mnie żal z powodu straty Annie. Ten sztucznie przyjazny ton głosu, z jakim zwracali się do mnie ostatnio Strażnicy, zaczął mi już nieźle działać na nerwy.<br />- Northa - odparłem sztywno. - Wiesz gdzie jest?<br />Aster zmrużył oczy, myśląc.<br />- Pracownia?<br />- Już szukałem.<br />- Gabinet?<br />- Też.<br />- Globus?<br />- Nie ma go tam.<br />- To może... - Strażnik podrapał się po głowie. - Poleruje swoje i tak lśniące już sanki w jaskini pod Bazą.<br />- Ach... - zapewne Duch Nadzei miał rację. Mikołaj miał przecież obsesję na punkcie swojego wozu. Gdy tylko nie musiał kontrolować jak idzie konstrukcja zabawek, opiekować zgrają lekkomyślnych elfów lub martwić czy yeti zamiast pracować nie grają w chowanego, co było ich ulubioną zabawą i niektóre z nich znajdowały się dopiero po kilku tygodniach kiedy potajemnie podkradanie ciastek nie zabijało ich już głodu, North spędzał czas w sali pod Bazą gdzie trzymał swoje sanie. Czyścił je, lakierował, przemalowywał lub dodawał różne ulepszenia. Ale w końcu o kilkusetletnie sanie stworzone w Średniowieczu trzeba dbać, czyż nie?<br />- To w tym samym korytarzu - odpowiedział Zając. - Na końcu, którego jest... - tu zająknął się zakłopotany. - No wiesz, Annie.<br />Potaknąłem sztywno i podziękowałem. Ruszyłem jednym z mniej uczęszcznych korytarzy, więc nareszcie nie potykałem się o elfie czapki. Zaledwie rano schodziliśmy tędy do podziemi aby wystawić dziewczynę. Biegnąc korytarzem gorączkowo myślałem. Co niby mu powiedzieć? Przecież mnie wyśmieje albo weźmie za wariata. Mówi się trudno. Popędziłem do drugich drzwi po prawej, dużych, starych i drewnianych. Z drugiej strony słuchać było ciężkie kroki Mikołaja i co jakiś czas stukanie młotkiem. Choć jako duch mrozu i zimy kochałem ziąb, czuć było, że w jaskini po drugiej stronie temperatura była naprawdę niska. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. "Uspokój się" mówiłem do siebie. Potem pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. North kucał przy saniach i z wielkim zapałem przybijał tuż nad płozą niewielką okrągłą tarczę. Odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę. Mężczyzna odwrócił się i na mój widok uśmiechnął smutno. Potem wskazał na kawałek metalu, nad którym właśnie pracował.<br />- Ulepszam trochę sanie.<br />Jakoś mnie to nie zaskoczyło. Pokiwałem głową.<br />- Właśnie widzę. Słuchaj, North... Chciałbym się o coś zapytać.<br />North przekrzywił głowę i przyjrzał mi się uważnie.<br />- Chodzi o to, że... - zacząłem. - Chciałbym się dowiedzieć co decyduje o tym, że stajemy się Strażnikami. No wiesz, jakieś kryteria czy coś...<br />- Chodzi o Annie, prawda? - westchnął smutno mężczyzna.<br />- Chyba nie trudno się domyślić - odparłem.<br />- Chodźmy do biblioteki, ale nie wiąż z tym zbyt wielkich nadziei.<br />Potaknąłem i ruszyłem za Northem, który wytarłwszy ubrudzone smarem ręce o ścierkę, wyszedł.<br />***<br />"Ludzie śledzą ruchy nieba od tysiącleci. Zawsze ich fascynował ich bezmiar przestrzeni, ogromne obiekty tak dalekie, że my widzimy je tylko jako malutkie punkciki błyszczące na nieboskłonie. I choć już od wieków naukowcy badają kosmos, nigdy nie odkryją całej prawdy o nim. Choćby o tym, że najbliższe nam ciało niebieskie jest inne niż sądzą. Księżyc. Nie decyduje jedynie o falach i przypływach, ma przecież bezpośredni wpływ na ludzi. Chroni dzieci przed mrokami nocy i koszmarną ciemnością. Wybiera sobie pomocników na Ziemi aby wsparli Go w dążeniu do tego szlachetnego celu jakim jest obrona najmłodszych. Strażnicy, bo tak się zwą, to ludzie odważni, lojalni i ogromnie weseli. Każdy z nich jest duchem, patronem pewnej dziedziny, bliskiej niepełnoletnim. Marzenia, nadzeja... Strażnicy to ludzie, którzy poświęcili się, oddając życie za innych, bo bycie Strażnikiem to wielkie poświęcenie. Wybierani są ludzie, którzy nie mają do stracenia, ani przyjaciół, ani rodziny, bo zginęli. Księżyc nie mógłby mianować Strażnikami ludzi, którzy mogli mieć zwyczajne życie. Nie całkiem jednak wiadomo jakie są pozostałe kryteria. Księżyc lubi mieć tajemnice. Swoją ciemną, nieznaną nikomu stronę."<br />North zamknął wielką księgę. Była piękna. Ozdobiona kamieniami szlachetnymi tłoczona oprawa i tytuł starannie wypisany złotymi literami. Strony ozdobione były ręcznie malowanymi ilustracjami. Po odczytaniu fragmentu nastała cisza.<br />- North? - odezwałem się w końcu po minucie lub dwóch.<br />- Hmmm?<br />- Rozumiem wszystko co przeczytałeś - zacząłem. - Rozumiem, że niekażda osoba, nawet nie wiadomo jak wspaniała, nie staje się po śmierci Strażnikiem. Tylko, że... Czy On jest podatny ma sugestie?<br />- Co? - North nie zrozumiawszy, zmarszczył swoje grube brwi.<br />- No, Księżyc. Czy można z nim jakoś porozmawiać, poprosić o coś...<br />Mikołaj zamyślił się, a po chwili odpowiedział:<br />- Możesz spróbować. Czasem słucha.<br />Pokiwałem głową i już odwróciłem żeby wyjść, gdy North dorzucił:<br />- Dziś jest pełnia, najlepszy czas aby z nim rozmawiać.<br />- Dziękuję - odparłem i wyszedłem z jaskini<br />***<br />Okno w moim pokoju dawało doskonały widok na wielką mlecznobiałą tarczę, usianą ciemniejszymi plamami. Czułem się jak idiota. Będę gadał do Księżyca. Norma. Nagle powiew wiatru rozwiał obłoku i ujrzałem Pierwszego Strażnika w całej swej krasie. Westchnąłem.<br />- Co ja robię... - zamruczałem sam do siebie. - Mam nadzieję, że chociaż mnie wysłuchasz. Wiem, że masz teraz masę ważniejszych rzeczy na głowie, wszystkie dzieci świata i wogóle, ale proszę, poświęć mi choć chwilę. W końcu zamieniłeś mnie w tego kim teraz jestem. Zasługuję choć na chwilę uwagi. Więc... Jest pewna dziewczyna. Brzmi to trochę banalnie, czyż nie? W sumie to nie jest tylko, była. Niedawno zmarła. Ann Davis. Była naprawdę śliczna, chociaż przez długi czas tego nie zauważałem. Miała takie duże oczy, patrzyła nimi na wszystko z takim zachwytem! I jej śmiech. Śmiała się najpiękniej na świecie. Tak, jakby tych kilka dźwięków mogło naprawić świat. Pamiętam jaki zaskoczony byłem gdy pierwszy raz ją spotkałem. Była przecież nastolatką i od dawna nie powinna była mnie widzieć. Ona jednak wierzyła. Nigdy nie zapomniała o historiach z dzieciństwa tak jak inni. Wszystko to było dla niej prawdą, a wspomnienia z dzieciństwa nie stanowiły tylko bajeczki o zmyślonych bohaterach, ale były rzeczywistością. Zawsze była taka wesoła i pozytwyna, jednocześnie dziecinna i dojrzała. Potrafiła się bawić, ale potem wszcząć dyskusję na jakiś poważny temat. Taka... Nieprzewidywalna. Często marzyła, śniła na jawie, nie kontaktując z rzeczywistością. Kiedy zapytałem ją o to, odparła: "Nie sądzisz, że życie tylko w jednym świecie jest strasznie nudne?" Ale była tylko człowiekiem, nie idealnym, a przez to jeszcze wspanialsza. Raz czy dwa zgubiła w życiu drogę, chowając się w cieniu zamiast wyjść na światło. To jednak niczego nie zmieniło. Wracała. I najgorsze z tego wszystkiego jest to, że... Byliśmy pewni, że kiedy czar prysnął i Ona była już wolna, wszystko będzie dobrze. Była pełna nadziei, ale potem Mrok raz jeszcze sobie z nas zakpił.<br />Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Zachwyt. Śmiech. Wspomnienia. Zabawa. Marzenia. Nadzieja. Ona miała cechy wszystkich Strażników. Nie miałem pojęcia czy Matka Natura już odkryła co chroni u dzieci, ale byłem pewny, że była to cecha, którą można było przypisać Annie.<br />- Wiesz - spojrzałem w niebo. - Ona była lepsza od nas wszystkich. Była zachwyconą światem, pełną nadzei marzycielką, która uwielbiała śmiech i zabawę i nie zapominała jednak o przeszłości, była ona przecież równie ważna co teraźniejszość i przyszłość. Dlatego proszę, z całego serca! Przywróć jej życie. Zamień w jedną z nas. Nie tylko dla mnie, dla świata. Każdy kto ją znał, wiedział, że byłaby idealną Strażniczką. Sprawiłaby, że dzieci już nigdy by się nie bały i nawet Mrok nie mógłby nic zrobić. Proszę.<br />Potem usiadłem i wpatrywałem się w Księżyc. Nie czułem nóg, bolał mnie kark, ale nie odwracałem się. Miał to być znak protestu, że nie odejdę, nie odpuszczę. Zacząłem płakać. Jednak gdy zaczęło świtać łzy wyschły i pozostało tylko nieprzyjemne pieczenie w gardle. Księżyc zniknął. Nie było już sensu dłużej tam tkwić. Wszystko zawiodło. Ona była martwa, zimna jak ja, ale nieruchoma i już zawsze taka pozostanie. Wstałem i pełen wściekłości zatrzasnąłem z hukiem okno. W tym samym momencie do pokoju wbiegł mały O'Lantern. Oczy błyszczały mu niczym hallowenowe lampiony.<br />- Świeci się - wyszeptał z niedowierzaniem.<br />Już miałem go wyrzucić z pokoju, zirytowany po nieudanej próbie wyjaśnienia sytuacji Księżycowi, gdy chłopiec dodał cichutko:<br />- Tam. W jaskini. Gdzie leży Annie. Świeci się.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-59518211527435290252014-02-16T01:06:00.000+01:002014-02-16T01:12:25.156+01:00Liebster Award<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH2uCZHhMt9GTIjviwZyTFbgIVE0jGFEIp76Kg3CEv7z-wjL0Ll3P6KGHGPcc5XmZqXwNtpszgOdb3xSrvfHJnGfBDVAyHowEJaw3ee3sjLfgcizk9LnCU9CSks5B1YiBKvWSdDQBv6hE/s1600/images+(2).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH2uCZHhMt9GTIjviwZyTFbgIVE0jGFEIp76Kg3CEv7z-wjL0Ll3P6KGHGPcc5XmZqXwNtpszgOdb3xSrvfHJnGfBDVAyHowEJaw3ee3sjLfgcizk9LnCU9CSks5B1YiBKvWSdDQBv6hE/s1600/images+(2).jpg" /></a></div>
<div style="line-height: 18.2px; text-align: center;">
<span style="background-color: white;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">LIEBSTER AWARD</span></span></div>
<div style="line-height: 18.2px; text-align: justify;">
<span style="background-color: white;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”</span></span></div>
<span class="Apple-style-span" style="background-color: white;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;"><span style="line-height: 18.2px;"><br />Zostałam nominowana przez dwie osoby - Lagerkę i Julię Zachwatowicz</span></span><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;"><br /></span></span></span><span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;"><span style="line-height: 18.2px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Jestem niezwykle wdzięczna *.*</span></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;"><span style="line-height: 18.2px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></span></span>
<span class="Apple-style-span" style="line-height: 18px;"><span style="line-height: 18.2px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Pytania Lagerki:</span></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;"><b>1. Dlaczego piszesz swoje opowiadanie, co cię do tego skłoniło ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Opowiadanie, kontynuacja filmu animowanego Strażnicy Marzeń, zrodził się w mojej głowie tuż po obejrzeniu pierwszego angielskiego zwiastunu. Tak naprawdę zakochałam się w Jacku od pierwszego wejrzenia i wymyśliłam historię o tym, jak moglibyśmy się spotkać, co byśmy razem przeżyli :)<br /><b>2. Czy twoje postacie są kreowane na kimś kogo znasz ? Jeśli tak to na kim ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Główna bohaterka jest podobna do mnie, tylko dużo odważniejsza i zdecydowana. Ja jestem raczej nieśmiała ;) David i Jack O'Lantern mają zachowania mojego młodszego brata, a reszta postaci nie ma raczej żywego odpowiednika<br /><b>3. Jakiej muzyki słuchasz?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Trochę tego, trochę tamtego. Uwielbiam Beatlesów, piosenki z filmów Disneya, soundtracki i smutne ballady<br /><b>4. Jakie są twoje ulubione książki i filmy ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Kocham Harry'ego Pottera. Zawsze będzie jedną z najważniejszych książek w moim życiu, ponieważ dzięki niemu pokochałam czytanie. Lubię Percy'ego Jacksona, Igrzyska Śmierci, Dary Anioła, Charliego... Jest jeszcze masa książek. Jeśli chodzi o filmy, to Edward Nożycoręki, Now is Good lub The Perks of Being a Wallflower c:<br /><b>5. Czy masz hobby ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Piszę, staram się być w tym coraz lepsza i lepsza. Oprócz tego sporo czytam, oglądam i rysuję.<br /><b>6. Co byś zrobił/a, gdybyś przez jeden dzień mogłabyś/mógłbyś być niewidzialna/ny ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Śledziłabym kilka osób, które znam, ciekawa jakie są naprawdę, bez wszystkich ludzi i </span></span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;">całego szkolnego</span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"> pozerstwa</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;"><b>7. Czy masz swoje motto ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Po prostu spełniaj marzenia<br /><b>8. Możesz spędzić jeden dzień z jakąś postacią z książki, kto to jest i dlaczego właśnie tą postać wybrałaś/eś ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Tylko jedną? :c Chyba wybrałabym Freda Weasleya lub Finnicka. Podziwiam ich i kocham, potrafili pocieszyć i wiedzieli,czym jest poświęcenie. Byli zabawni, a ja potrzebuję zabawnych ludzi w życiu, bo inaczej utonęłabym w melancholii mojego charakteru<br /><b>9.Jakie jest twoje marzenie ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Jest ich cała masa. Np. być podziwianą. Nie chodzi mi o bycie jakąś gwiazdą. Chcę, żeby ktoś kiedyś po mojej śmierci powiedział, podziwiam Annę ..., była wzorem do naśladowania.<br /><b>10. Czego nienawidzisz w ludziach ?</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Jestem trochę antyspołeczna, więc tu też mogłabym wymieniać i wymieniać ;) Jedną z najgorszych rzeczy jest ich brak wyczucia i egoizm, nie widzą smutku, radości, opowiadają o czymś, chociaż ty nawet nie prosiłeś...<br /><b>11. Czy masz jakiś konkretny styl ubioru ? Jeśli tak opisz go.</b></span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc;">Może nie wyróżniam się jakoś ubiorem, ale mam zasady, co do ubioru. Czarne spodnie, innych nie zniosę. Kocham swetry, ale w sukienkach też chodzę. Kolory raczej stonowane :)</span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><br /></span>
<b><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Trebuchet MS', Trebuchet, sans-serif;">1. </span></span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Czego nienawidzisz?</span></b><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Smutku, nienawiści, niezrozumienia, agresji...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>2. Co zainspirowało cię do pisania bloga?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="line-height: 19px;">To, jak chciałabym aby wyglądała moja historia z Jackiem :)</span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>3. Dlaczego piszesz o tym, o czym piszesz?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Filmy animowane kocham od zawsze, a Strażnicy Marzeń wydali mi się niezwykli już od chwili kiedy o nich po raz pierwszy usłyszałam</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>4. Wierzysz w istnienie magii?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Tak. Może jestem czymś w rodzaju mugola, ale wierzę, że istnieje coś, czego nie da się wyjaśnić za pomocą chemii, matematyki czy fizyki. Trzeba w to wierzyć...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>5. Wkurzają cię stereotypy oraz rasiści? </b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Jestem naturalną blondynką, tak jasną, że wiele osób pyta przy pierwszym spotkaniu czy się farbuję. To chyba wystarczająca odpowiedź, ale tak bardzo denerwują.</span><br />
<b><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">6. </span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Jaki jest twój ulubiony pisarz/pisarka?</span></b><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Nie wybiorę jednego, pani Rowling, Rick Riordan, Jane Austen</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>7. Gdybyś mogła zażyczyć sobie trzech dowolnych rzeczy, to czego byś sobie zażyczył/a?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Po pierwsze, tego, abym potrafiła odnaleźć w życiu radość. Po drugie, aby ludzie nauczyli się szanować przyrodę i zrozumieli że są jej częścią, a kiedy ona zginie, oni razem z nią. Po trzecie, zakochać się jak w książkach. Wiem, że pierwsze i ostatnie są egoistyczne, ale odpowiadam szczerze c:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>8. Czego najbardziej się boisz? </b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Śmierci moich bliskich</span><br />
<b><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">9. </span><span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Czy masz zwierzaka?</span></b><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Rybki, których nie znoszę -,-</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>10. Czy masz rodzeństwo?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Młodszego braciszka c: Ma osiem lat</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><b>11.Jakie jest twoje hobby (oprócz pisania)?</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Pisałam już wyżej ^^</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif; line-height: 19px;">Nominuję:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="line-height: 19px;"><a href="http://wyznania-bibliofilki.blogspot.com/"><span class="Apple-style-span" style="color: #0b5394; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wyznania Bibliofilki</span></a></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #0b5394; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><a href="http://kraina-bajek.blogspot.com/">Alicja w Krainie Animacji</a></span><br />
<a href="http://disneyania.blogspot.com/"><span class="Apple-style-span" style="color: #0b5394; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Disney moją pasją</span></a><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wiem, że głupio to zabrzmi, ale nie czytam za wiele blogów :/ Muszę nadrobić zaległości i poczytać wszystkie wasze, które polecacie w komentarzach</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Moje Pytania:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">1. Jaka książka, ze wszystkich dotąd przeczytanych, wpłynęła na Ciebie najbardziej?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">2. Gdybyś mogła mieszkać w jakikolwiek miejscu zechcesz, jakie byś wybrała?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">3. Gdybyś mogła ożywić dowolna fikcyjną postać, to kogo?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">4. Jesteś intro- czy ekstrawertyczką?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">5. Kiedy zrodził się pomysł na bloga?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">6. Masz jakąś inną stronę poza blogiem?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">7. Ulubione zwierze</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">8. Czy uważasz że Twój znak zodiaku pasuje do Ciebie? Dlaczego?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">9. Jak widzisz siebie za 20 lat?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">10. Wolisz oglądać filmy czy seriale?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">11. Jakie jest Twoje ulubione święto w roku?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Jeszcze raz dziękuję za nominację c:</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-34713474532217114662014-02-14T22:02:00.001+01:002014-02-14T22:28:37.382+01:00Rozdział XXVII<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Bez zbędnych wstępów, zapraszam do czytania. Poznajcie historię patrona Halloween :)</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span><span style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Żyję już ponad czterysta lat - zaczął opowieść Jack. - Jak mówiłem, urodziłem się w Szkocji, a konkretnie Aberdeen. Moja rodzina była jedną z najbogatszych. Wyniosła i napuszona arystokracja. Było nas pięcioro, matka, ojciec, mój sześć lat starszy brat John i Emma starsza o dwa lata. Żyliśmy dostatnio, w dużej kamienicy. Jak to wtedy bywało, zajmowała się nami piastunka, z rodzicami nigdy nie byłem blisko. Z rodzeństwem zresztą też. Wszysycy w rodzinie byli dystyngowani i nudni, a ja zawsze wolałem psoty i zabawę. Dlatego potajmenie spotykałem się z biedniejszymi chłopcami, oni znali się na żaratach, co, gdyby rodzice się dowiedzieli, wywołałoby ich wzburzenie. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi, a ja nie mogłem wiecznie się wykręcać. Wydała mnie Emma. Widziała kiedy wymknąłem się z domu i biegłem na plac gdzie zazwyczaj spotykałem się z chłopakami. Gdy ojciec się dowiedział, wpadł w szał. Twierdził, że dzieci, z którymi się zadaję, nawet butów nie mogłyby nam czyścić. Chciał nawet mnie wydzieidziczyć, ale matka, zaczęła go uspokojać, że mam przecież tylko dziewięć lat. Miałem dosyć ich krzyków. Tego, że zwracali na mnie uwagę tylko wtedy, gdy coś przeskrobałem. Prędzej matką nawzwałbym moją opiekunkę, panią Klarę. Choć mogłaby być moją babką, była najbliższą mi kobietą w całym życiu. Jej mąż zmarł na dżumę parę lat wcześniej i to mnie, Emmę i Johna traktowała jak rodzinę. Jako jedyna osoba w domu rozumiała, że mali chłopcy w moim wieku mają masę energii i potrzebują zabawy. Ona tuliła mnie na dobranoc, śpiewała kołysanki i opowiadała bajki. To Klara była mamą, a nie ta oschła kobieta, dzięki której pszyszedłem na świat. W każdym razie, kiedy rodzicie się kłócili, ja poszedłem do czytelni. Był to niewielki pokój obok biblioteki, z ogromnym kominkiem, stolikiem i kilkoma fotelami. Nie lubiłem czytać, nawet nie umiałem tego zbyt dobrze robić, ale fascynował mnie tamten kominek. A konkretnie ogień. Lubiłam patrzeć na jasne płomienie, pożerające wszystko co napotkają. Były pierwotną siłą, którą człowiek niby okiełznał, ale wciąż się jej bał. Pewnego wieczoru, kilka tygodni po kłótni z matką i ojcem, wyszedłem wieczorem spotkać się z chłopakami. Nie bardzo obchodziło mnie to, co mi zrobią jeśli znowu mnie nakryją. Nie miałem zamiaru marnować sobie dzieciństwa. Moje plany jednak się zmieniły. Idąc na miejsce spotkania, po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłem magię. Przed moimi oczami unosił się płomień, lewitował na wysokości mojej twarzy. Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany, ale potem zauważyłem kolejny kilkanaście metrów dalej. Ruszyłem ku niemu, a kiedy stanąłem obok płomyka, spostrzegłem jeszcze następny i następny. Ognisty szlak. Postanowiłem dowiedzieć się, dokąd zaprowadzi mnie ten magiczny ogień. Byłem ciekawy i nieustraszony, a coś takiego jak magiczne pochodnie stanowiło miłe zróżnicowanie w moim nudnym życiu. Szedłem i szedłem, od jednego płomienia do drugiego. Po jakimś czasie spostrzegłem, że nie jestem już w mieście. Szedłem wrzosowiskami, niczym zaczarowany światłem. Nie wiem czy trwało to minuty czy może godziny, ale w końcu doszedłem na skraj lasu. Tam usłyszałem muzykę. Pomimo ogarniającego mnie strachu, ruszyłem w kierunku skąd dochodził dźwięk, jakby wbrew sobie. Moje ciało nie słuchało ostrzeżeń umysłu. Doszedłem na niewielką polanę. Z początku myślałem, że oszalałem. Przed oczami miałem widok tańczących upiornie ogromnych dyni, owłosionych potworów i kobiet o zielonej skórze. Chciałem się cofnąć i wrócić do domu, ale było za późno. Stwory zauważyły mnie. Jeden z nich podszedł do mnie i pociągnął, abym zatańczył razem z nimi. Znowu ciało nie posłuchało mnie, a nogi zaczęły tańczyć. Stopniowo, umysł uległ otępieniu tak, że myślałem jedynie o tym, że nie chcę przestać tańczyć. I wtedy nimfa popchnęła mnie do środka okręgu. Wszyscy wokół wznieśli ręce, jakby odprawiali jakiś starożytny rytuał. Spojrzałem w górę, w kierunku wskazywanym przez dłonie istot. To był Księżyc. Jeszcze nigdy nie widziałem takiego dużego i jasnego. Lśnił prawie jak Słońce, tyle że piękniej. Księżyc z każdą chwilą stawał się coraz większy i większy. Nie, to ja nieświadomie wznosiłem się do góry w akompaniamencie śpiewu potworów. Patrzyłem na mlecznobiałą tarczę jak zaczarowany. W pewnym momencie poczułam ogromną senność. Powieki ciążyły mi, a ja nie miałem siły się oprzeć. Straciłem przytomność. Kiedy się obudziłem, był już dzień. Może minął tydzień, a może niecała doba. Leżałem na środku kręgu, złożonego z omszałych kamieni, dyń i gałęzi. Nie pamiętałem praktycznie niczego poza tym, co się stało wczoraj i imienia: Jack O'Lantern. Na głowie miałem czapkę z połowy dyni, a w środku pustkę. Tego samego dnia odkryłem, że jestem niewidzialny. I jakoś to minęło... Około dziesięć lat później natknąłem się na pewnego nietoperza, bardzo specyficznego. Latał za mną przez cały czas, co było denerwujące. Chciałem go przestraszyć, używając mojej mocy. Nie jest tak spektakularna jak twoja, Jack lub Matki Natury. Moje dłonie to zapalniczki, nie umiem rzucać kulami ognia ale jedynie rozniecić go na dłoni. Wystawiłem więc dłoń, aby odstraszyć natręta. Coś poszło nie tak. Stworzonko urosło do rozmiarów smoka, a ja je od razu pokochałem. Potrafił zmieniać rozmiary w zależności od tego, czego chciałem. Mój Pan Batu. Wiele razem przeżyliśmy, ale dopiero sto lat temu dowiedziałem się naprawdę, kim jestem. Odwiedziłem Zębuszkę, a ona po licznych namowach pokazała mi moje wspomnienia, o których dzisiaj ci opowiedziałem. Oto moja historia. Historia jak zostałem Strażnikiem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Powoli przetrawiłem opowieść dzieciaka. I nagle coś do mnie dotarło.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jack, jesteś genialny - wyszeptałem. Chłopiec spojrzał na mnie zdziwiony.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wiem, to chyba logiczne! Mogę wiedzieć jak doszedłeś do tego oczywistego faktu?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Zamrugałem kilkakrotnie powiekami.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Zostałeś Strażnikiem, Jack! Zostałeś Strażnikiem! Muszę lecieć! - zostawiłem zaskoczonego chłopca i wybiegłem z pokoju. Po taz pierwszy od bitwy w Szkocji poczułem nadzieję.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-59507234748837075472014-01-28T14:09:00.001+01:002014-01-28T14:09:31.378+01:00Rozdział XXVI<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wiem, że rozdzał jest bardzo krótki itd, ale pozbawiony części Annie, więc.. No, sami rozumiecie. Rozdział dedykuje Jackowi ;) W końcu usłyszałał moje błagania i sprowadził pierwszy śnieg (wpołowie stycznia, ale zawsze jest) :D</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Staliśmy, Strażnicy, elfy, nimfy i yeti, przy szklanej trumnie, w której leżała Annie. Jej ciało zostało zaczarowane tak, że już zawsze pozostanie młoda, leżąc z zamkniętymi oczami na białym atłasie. Zupełnie jakby spała... Jej trumnę umieściliśmy w jaskini pod pałacem Zębuszki, ponieważ Na biegunie byłoby trochę... chłodno. Nagle Zając przykląkł i u podstawy grobu złożył niewielkie wielkanocne jajko. Gdy wstał, powiedział cicho:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Szczerze mówiąc, nie znałem jej dobrze. Jednak Ann była zdecydowanie osobą zapadającą w pamięć, oryginalną i uświadamiającą jak bardzo jesteśmy ważni. Dziękuję, Annie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Po tych słowach zapadła cisza. Jego krótka przemowa zrobiła na mnie wrażenie, bo po Zającu takiego gestu kompletnie bym się nie spodziewał. Zaskoczony zauważyłem, że Jack też klęka. Pstryknął palcami i obok jajka pojawiła się dynia. Wycięta w niej twarz płakała.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Mam kilka setek lat, a wciąż jestem dzieckiem. I właśnie jako dziecko mogę stwierdzić, że Annie byłaby doskonałą starszą siostrą, wkurzającą, ale świetną. Natomiast jako Strażnik mam do powiedzenia coś innego. Patrząc na Annie, ryzykującą wszystko dla jej brata Davida, zrozumiałem co jest moją dziedziną - tu zrobił pauzę. Każdy Strażnik ma dziedzinę, którą szczególnie pielęgnuje i chroni u dzieci. Jest to coś zgodnego z nim samym. North to oczywiście Strażnik zachwytu, z jakim dzieci patrzą na cuda Świąt, Zając jest symbolem wielkanocnej nadziei, Wróżka Zębuszka dzięki kolekcjonowanym zębom dba o dziecięce wspomnienia, a Piasek, jak nietrudno zgadnąć, to specjalista od snów. Ja natomiast jestem duchem zabawy, bitwy na śnieżki i lepienia bałwana. Jack i Rosalie jak dotąd nie odkryli swojej dziedziny. - Poczułem, że tym co szczególnie ujmuje mnie w dzieciach, jest ich śmiech. Śmiech, którym wybuchają robiąc psikusy. Śmiech, który sprawi, że nawet największa ciemność nie będzie straszna. O to chodzi w Halloween. Niby strasznie, niby ponuro, ale wszędzie uśmiechnięte dzieci. Dziękuję, Annie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Gdy tylko O'Lantern odszedł od trumny podleciał do niej Piasek i złożywszy u jej stóp klepsydrę pełną złotego piasku, uśmiechnął się tak, że chyba każdy wiedział, co powiedziałby, gdyby mógł: "Dziękuję, Annie." Po Piasku przyfrunęła Wróżka z pudełkiem zębów Annie, potem Rosalie z kolorowym wiankiem i na końcu North. Każdy powiedział kilka słów, kończąc podziękowaniem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ann Davis poznałem po raz pierwszy, wręczając jej prezent - zaczął Mikołaj. - Wiele razy od tego czasu mnie zaskoczyła. Chyba najbardziej tym, że wierzyła w nas, Strażników. Była miła, ale potrafiła postawić na swoim, miała wyobraźnię i uśmiech zdolny roztopić największy lód. Błądziła, to niezaprzeczalny fakt, błądziła jak każdy człowiek, bo nikt nie jest idealny. Jednak Annie dała nam przykład, że wszystko da się naprawić, jeśli w naszym życiu jest miłość i marzenia. Chociaż Annie nie była nieśmiertelna, nie była Strażniczką dawała przykład, jacy powinniśmy być. Dla mnie będzie jedną z nas. - mówiąc to, wyjął ze swojego płaszcza niedużą matrioszkę. Przestawiała ona Annie i w środku było zapewne kilka mniejszych. Kiedy zostałem Strażnikiem, North zrobił mi własną na wzór jego lalki, a potem wykonał takie dla wszystkich Strażników. To był symbol: Annie dla nas była Strażniczką. - Dziękuję, Annie - zakończył. Łał, pomyślałem, to jest piękne. Stałem w milczeniu, a pozostali zaczęli powoli się rozchodzić. Pół godziny później zostałem sam. Powoli podszedłem do trumny. Wyglądała tak cudownie... Nie, nie! Nie mogłem sobie pozwolić na taką słabość. Ukląkłem tylko przy jej grobie. Z kieszeni bluzy wyjąłem śnieżkę. Zaczarowałem ją tak, że nigdy się nie roztopi, tak jak Annie nigdy się nie zestarzeje. Chciałem coś powiedzieć, zakomunikować, nawet jeśli mnie nie słyszała. Jednak nie mogłem. Nie mogłem się pożegnać i po prostu odejść, to było niedorzeczne! Splotłem dłonie na karku. Niedorzeczne, niedorzeczne - dzwoniło mi w głowie. W końcu tylko podszedłem do trumny i tuż obok głowy Annie wyszeptałem:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dziękuję, Annie - a potem odszedłem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">***</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Nawet nie pamiętam jak, ale kilka chwil potem stałem w pokoju Jacka. Było to nieduże okrągłe pomieszczenie z drewnianą podłogą i ścianami, jak we wszystkich salach Bazy Głównej. Wszystko było zasypane papierkami po cukierkach w dodatku O'Lantern zasłonił okna tak, że jedynym źródłem światła były wydrążone dyniowe lampiony.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack? - usłyszałem zaskoczony głos chłopca. Po chwili patron Halloween wynużył się z ciemności i stanął przede mną. - Czego chcesz?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Sam nie bardzo wiedziałem po co przyszedłem. W mojej głowie panował chaos, ale w końcu coś mi zaświtało w głowie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Historii - odpowiedziałem po chwili.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Każdy ma swoją historię. Każdy Strażnik ma interesującą historię, a ja słyszałem już opowieści wszystkich. Ząbka, Northa, Zająca, oni trochę opowiedzieli mi o Piasku, niedawno usłyszałem o życiu Rosalie, ale o tobie nic nie wiem. Jesteś zagadką.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Jack przyjrzał mi się uważnie. W jego spojrzeniu dostrzegłem... Współczucie. Chłopak usiadł powoli na zaśmieconej podłodze.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dobrze. Opowiem ci swoją historię.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-70196293837813426652014-01-12T11:46:00.002+01:002014-01-12T11:48:12.712+01:00Rozdział XXV<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Witam was pierwszym w roku 2014 rozdziałem. Jest napisany nieco chaotycznie, i chociaż wiedziałam co się wydarzy już od pół roku, to trochę trudno było mi się do tego zabrać. Blog jeszcze nie skończony, to nie jest ostatni rozdział :) A rozdział dedykuję Agatce, która mnie udusi po przeczytaniu ^^ Miłej lektury! </span><br />
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Oczami Annie:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Powinnam była już nie żyć. Sztylet przebił przecież moje serce. Umierałam, ale jakby w zwolnionym tempie. Czułam każdą komórkę mojego ciała, wrzeszczącą z bólu i zamieniającą się w pył. Może to był kolejny okrutny pomysł Czarnego Pana. Śmierć w męczarniach. To wredne, stwierdziłam. Wszystko wreszcie było dobrze. Jack i ja nareszcie mieliśmy szansę być razem, zaprzyjaźniłam się z Rose... Los był okrutny. Poczułam mrowienie w nogach, które nasilało się z każdą chwilą tak, że nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy upadłam. I wtedy poczułam straszliwy ból w piersi. Dotknęłam skóry w okolicy sztyletu. Zamieniała się w piasek. Stawałam się kolejnym koszmarem Mroka. Chciałam zawołać Jacka, chociaż pożegnać się z nim, ból jednak był zbyt silny i gdy otworzyłam usta potrafiłam jedynie wrzeszczeć. Wiłam się w trawie, z zamkniętymi oczami i zimnym sztyletem, który przebił moje ciało na wylot. I wtedy poczułam coś chłodnego. Na początku pomyślałam, że to śmierć, ale to było bardziej realne. Zmusiłam się do podniesienia powiek. Stał nade mną, przerażony, zagubiony. Wciąż był tym samym chłopcem, który wyszedł z siostrą na łyżwy. Tym samym, który poświęcił swoje życie, aby ocalić jej. Urodzony Strażnik.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Annie?! Annie, słyszysz mnie? - zawołał. Chciałam odpowiedzieć, ale mój język był zbyt ciężki. Wszystko było zbyt ciężkie. Pokiwałam jednak lekko głową, albo tak mi się przynajmniej wydawało. Wszystko było rozmazane i nierealne jak sen. Jack ukląkł przy mojej głowie i wziął ją na kolana. Zaczął gładzić moje policzki, włosy. Oddychał szybko, nierówno. Współczułam mu. Biedny Jack. To chyba jest chyba najgorsze w śmierci, nie Twój los, a tych, których zostawiasz. Ty po prostu zaśniesz, znikając. Puff! Natomiast rodzina, przyjaciele - to oni muszą cierpieć, pogodzić się z brakiem, z pustką, czarną dziurą. To Jack był ofiarą, nie ja. Coś mokrego spadło mi na twarz. Deszcz. Jak cudownie umrzeć w deszczu, pomyślałam, nie całkiem przytomnie. To tak jakby cały świat płakał, że odchodzisz. Jack chwycił mnie za rękę. Jego dłoń, jak zawsze chłodna, drżała.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Wszystko... Wszy... Wszystko bbb... Będzie dobrze... - wyjąkał. Skupiłam się i udało mi się ścisnąć mocniej jego dłoń. Spojrzał mi w oczy, a ja powoli zaprzeczyłam skinieniem głowy. Nie było i nie będzie dobrze. Wziął głęboki oddech. Potem uśmiechnął się smutno.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Kocham cię, wiesz? - wychrypiał. To samo powiedziałam mu zaledwie godzinę temu, a wydawało się jakby było to całe lata wcześniej. Może nawet przed naszym urodzeniem. Dawno, dawno temu, w lepszym życiu. Wtem poczułam odrobinkę siły, jakby iskierkę wśród mroku.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Wiem - odparłam wykorzystując resztkę energii. Uśmiechnął się, a potem nachylił i pocałował. Nie miałam nawet siły go odwzajemnić. Podczas lotu saniami Mikołaja pocałowałam Jacka, żeby się z nim pożegnać. Bałam się o Davida i byłam wręcz pewna, że Mrok pozwoli mi ocalić brata jedynie za cenę swojego własnego życia. Tak, wiedziałam, że umrę, ale nie w ten sposób. Teraz Jack się żegnał. Naprawdę mu współczułam. A potem wszystko zaczęło ciemnieć. Ostatnim, co zobaczyłam, były oczy Jacka. Te niezwykłe błękitne oczy przywodzące na myśl zamarznięty staw. Może ten staw, do którego wpadł i stał się Strażnikiem? Szkoda, że nie miał okazji mi go pokazać. Po chwili nie widziałam już nawet Jacka, byłam sama, w ciemności. A potem, powoli jak opadający jesienny liść, zgasłam.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Oczami Jacka:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Odeszła. Odeszła. Odeszła. Odeszła. To jedno słowo brzmiało w mojej głowie, jednocześnie straszliwe i nieprawdopodbne niczym żart. Sprzeczność, jej śmierć właśnie tym była, sprzecznością. Nagle żal po stracie zniknął, wyparował, a zastąpiło go zupełnie odmienne uczucie. Furia. Ann Davis zniknęła z tego świata, ponieważ ktoś tego chciał. Ktoś wbił jej sztylet w serce. Wzbiłem się w powietrze aby mieć lepszy widok. Czułem tę moc, wręcz łaskoczącą moje palce. Byle nie w przyjaciół, nie w przyjaciół, myślałem. Fala chłodu coraz bardziej napierała na mnie, jakby pragnąc się uwolnić. Więc pozwoliłem jej na to. Obudziłem się leżąc na ziemi, nade mną pochylali się wszyscy Strażnicy.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Co się stało? - zapytałem cicho.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Zamroziłeś ich, Jack - wyjaśniła Ząbek.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Co zrobiłem?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Sam zobacz i się przekonaj.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Wstałem powoli i się rozejrzałem. Stałem w ogrodzie lodowych posągów, które sam stworzyłem. Zamrożona Armia Czarnego Pana. W końcu dostrzegłem Feara. Pobiegłem ku niemu z wściekłością i już się zamachnąłem aby rozbić lód i tym samym zniszczyć mordercę Annie, gdy ktoś chwycił mnie mocno za nadgarstek. Odwróciłem się zdziwiony. North.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Jack, nie rób tego... - powiedział cicho.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- North, ja wiem, że to twoja rodzina, ale...</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Nie o to chodzi - przerwał mężczyzna. - Tylko, że to wciąż jest tylko chłopiec. Trochę zagubiony i przez to wykorzystany. Jak Annie.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Opuściłem rękę. Miał rację, a ja byłem lekkomyślny.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Dobrze, ale w takim razie co z Mrokiem? - zapytałem.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- On już nie jest dzieckiem - odezwała się niespodziewanie Rosalie. Stała tuż za mną.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Rose?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Wszystko w porządku. - odpowiedziała, chociaż wiedziałem, że wcale nie było. Ruszyliśmy wszyscy ku odległej postaci po drugiej stronie równiny. Mrok stał z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Z niemałą satysfakcją stwierdziłem, że to ja go tak urządziłem.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- I co teraz? - zapytał Jack O'Lantern.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Rozbijemy jego ciało na tysiące kawałeczków, co go nie zabije, bo strachu nie da się przecież zniszczyć, ale da nam spokój na co najmniej kilka wieków - odparła sucho Matka Natura.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Rosalie? - zapytał z troską Mikołaj. - Nie musisz w tym uczestniczyć, w końcu to Twój oj...</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Chcę - przerwała zdecydowanie. - To, że wiążą nas więzy krwi, nie znaczy, że jest moją rodziną. Stracił ten przywilej bardzo dawno temu - tu uniosła głowę i spojrzała na nas wszystkich. - Teraz wy jesteście moją rodziną. Zróbmy to!</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Każdy z siódemki stanął wokół lodowego sopla, w którym uwięziony został Czarny Pan. Gdy North policzył do trzech wszyscy skupiliśmy się na Mroku, przekazując mu naszą radość, uczucia towarzyszące byciu Strażnikiem. Potem lód po prostu się rozprysł i było po wszystkim. Mi było bardzo trudno wykrzesać z siebie chociaż jedno radosne wspomnienie. Teraz wracaliśmy do miejsca gdzie leżała Annie. Gdy stanąłem przed jej martwym ciałem, poczułem tak straszliwy ciężar w piersi, że odwróciłem się tyłem aby nie patrzeć. Staliśmy w ciszy kilka chwil, gdy w końcu Jack zapytał:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Czy to wreszcie koniec? Pokonaliśmy Mroka i wszystko będzie dobrze?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Nikt mu nie odpowiedział, więc ja postanowiłem to zrobić.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- To koniec, ale nic nie będzie dobrze.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">I kolejne kilka chwil milczenia, w czasie których przyszło mi coś do głowy.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Jaki dziś mamy dzień? - zapytałem, odwracając się powoli. Musiało to zabrzmieć jakbym był obłąkany, ale miałem to gdzieś.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Jack... - zaczęła Zębuszka głosem pełnym troski.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- JAKI DZISIAJ DZIEŃ?! - wrzasnąłem. Wróżka popatrzyła na mnie przerażona, ale potem na jej twarzy odmalowało się współczucie.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Trzeci marca - wyszeptała. Na te słowa skamieniałam. To nie mogło być...</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- O co chodzi? - zapytał North. Odpowiedziłem dopiero po kilku chwilach.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Trzeci marca. Urodziny Annie. Umarła skończywszy piętnaście lat.</span></span></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-17348273440287413382013-12-21T23:22:00.000+01:002013-12-21T23:22:15.415+01:00Rozdział XXIV<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Niniejszy rozdział jest efektem dzisiejszego seansu Strażników Marzeń, którzy, pomimo faktu, że oglądałam film już wiele razy wciąż mnie wzrusza i zachwyca. Mam nadzieję, że relacja Annie - Jack nie jest jakaś zbt rozmiękła. Wybaczcie, przeczytałam ostanio za dużo historii miłosnych. Ciekawa jestem waszych opini, więc śmiało, komentujcie ;) Rozdział dedykuje wszystkim znajomym, którzy czytają bloga i regularnie nudzą o kolejne rozdziały :D </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Minutę później siedzieliśmy w saniach Northa. Zając, jak zwykle zresztą, protestował. Nie było jednak mowy o jakimkolwiek sprzeciwie. Annie, trupio blada, wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. Kolor jej cery i puste spojrzenie nazbyt boleśnie przypomniały mi, co się z nią działo kilka tygodni temu. Nie mogłem jej ponownie stracić, nie po tym, gdy wreszcie była moja. Moja... To określenie może było nieco egoistyczne, ale nic nie mogłem poradzić. W końcu większość życia spędziłem samotnie, martwiąc się jedynie o siebie, a starych nawyków trudno się pozbyć. Ruszyliśmy, a ja przykląkłem obok dziewczyny, która myślami była najwyraźniej daleko stąd. Pewnie u boku Davida.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Poradzimy sobie z nim, wiesz o tym, prawda?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Annie uśmiechnęła się smutno.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Przepraszam - wyszeptała, tak, że tylko ja usłyszałem jej głos. Nie zważając na fakt, że lecieliśmy wysoko, przez pochmurne niebo, wpatrywałem się intensywnie w jej duże błękitne oczy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Przepraszasz? - zmarszczyłem z konsternacją brwi. - Niby za co?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Za wszystko - odpowiedziała, a po chwili dodała. - Gdyby nie ja, to piekło by się nie rozpętało. Mrok odzyskał moc, ponieważ ja byłam zazdrosna. Zazdrosna o ciebie - mówiąc to, spojrzała mi w oczy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Och! - wymsknęło mi się. Chyba nie byłem zbyt dobry w okazywaniu uczuć. - To... To też była moja wina.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Skończmy już ten temat, nie rozdrapujmy ran - mruknęła. Usiadłem powoli obok niej, opierając plecy o tył sani. Wyczułem, że przygląda mi się, więc obróciłem się do niej. Annie uśmiechnęła się smutno. Nagle poczułem jak jej ciepła dłoń dotyka mojej. Pochwyciłem ją i przyciągnąłem, tak, że dzieliły nas jedynie centymetry. Musnęła przelotnie moje usta wargami. Co dziwne, nie wprawiło mnie to w ekscytację jak dotychczas. To nie był romantyczny, ani namiętny pocałunek. Określił bym to raczej jako... Pożegnanie. Annie uniosła wzrok i spojrzała na mnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Kocham cię, wiesz? - wyszeptała tak cicho, że gdybym był odrobinę dalej, nie usłyszałbym. Zazwyczaj, na filmach, które Annie mi pokazywała, gdy bohaterzy wyznają sobie miłość, brzmi to uroczo, ale tak... No wiem, że to głupie, ale według mnie nudno, oklepanie. W jej ustach było to jednak jak zupełnie nowe słowo. Nie były to słodkie słówka, a fakt, najbardziej oczywisty na świecie fakt.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wiem - odparłem. Uśmiechnęła się, a potem chwyciła mnie delikatnie za podbródek i przyciągnęła tak, że stykaliśmy się czołami. Przymknęła powieki, ja również. Siedzieliśmy tak i nie wiem, ile czasu minęło zanim North oznajmił, że już się zbliżamy. Niechętnie otworzyłem oczy i wstałem. Otaczały nas łagodne, pokryte śniegiem wzniesienia, nie rozpoznałem niczego charakterystycznego.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czyżby tym razem Mrok nie pragnął starcia w spektakularnym miejscu? - zapytałem. Mikołaj potaknął.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To Szkocja! - wydarł się O'Lantern.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A ty niby skąd to wiesz? - wtrącił się Zając.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Otóż, mój drogi Asterze - odparł Jack ze złośliwym uśmieszkiem akcentując jego imię. Mój chłopak, pomyślałem z dumą. - Musisz wiedzieć, że pochodzę ze Szkocji.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ty! - warknął w odpowiedzi Strażnik. - Nikt sobie nie wybiera imienia.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Och, uspokójcie się. Zachowujecie się jak dzieci - przerwała im Ząbek, a chłopcy zamilkli, zmieszani. W tym momencie wylądowaliśmy. Nic nie wskazywało na obecność Mroka. Spojrzałem na Annie. Powróciła do poprzedniego stanu odrętwienia. Gdy wszyscy wysiedliśmy, siódemka Strażników i ona, zaczęliśmy rozglądać się wyczekująco.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co do diabła? - burknął zdenerwowany North. - Mapa pokazywała, że...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">W tym momencie usłyszeliśmy głośny huk. Nagle, jakieś pięćdziesiąt metrów przed nami zmaterializowała się chmura czarnego pyłu. Zaczęła się szybko rozrastać. Unosiła się nisko nad ziemią, przypominając gęstą ciemną mgłę. I nagle z piachu zaczęły wyłaniać się kształty. Na ich czele stały dwie wysokie postacie - Mrok i Fear. Spojrzałem na stojącego obok mnie Mikołaja - cały się spiął. Fear, a raczej Lazar Orlov był przecież jego potomkiem. Teraz zrozumiałem, że okrucieństwo Czarnego Pana naprawdę nie ma granic. Za plecami dwóch mężczyzn kroczyła Mroczna Armia, dzieci z pustymi czarnymi oczami i białymi niczym kreda twarzami. Zastępy Mroka stanęły, a ich pan się odezwał:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wybaczcie, ale herbatki nie będzie!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Gadaj, gdzie David! - warknęła głośno Annie. Zdziwiła mnie pewność jej głosu, przed chwilą jeszcze nie mogła się pozbierać.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Och, jak uroczo! - zasyczał Mrok. - Zasmuci cię więc fakt, że go tu nie ma.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Dziewczyna wyglądała na wyraźnie zbitą z tropu.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Gdzie on jest?!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Na wakacjach z rodzicami. Nie pamiętasz jak się z tobą żegnali? Jack chyba naprawdę zawrócił ci w głowię - rzekł, uśmiechając się z satysfakcją. Przebiegł mnie dreszcz. To była pułapka. Mrok nie miał Davida, chciał jedynie nas zwabić.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co? - wyszeptała Annie, ale po chwili zrozumiała. W jej oczach błysnęła furia. - Mrok! Tchórzu i kłamco!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">On najwyraźniej zupełnie nie przejął się tą zniewagą, bo lekceważąco zaczął oglądać swoje paznokcie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jednak to urocze, że poświęciłabyś tak wiele, nawet swoje życie, byle tylko ocalić brata. Och, jak Jack! Naprawdę jesteście do siebie podobni - gdy wspomniał o tym, że ocaliłem siostrę, przeszedł mnie dreszcz. - Dobrze, kończmy tę szopkę. Wcześniej mi uciekliście, ale nie tym razem. Żegnajcie!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">W tym momencie dzieci ruszyły do ataku.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Chaos. Wszędzie panował chaos. Udało mi się gdzieś w tłumie wypatrzeć Northa. Z kieszeni kurty wyjął śnieżne kule i teraz, rozbiwszy je, utworzyły się migoczące portale. Zaczęły wychodzić z nich całe gromady yeti. Gdzie indziej zauważyłam olbrzymie kamienne jajo, znak, że Zając również nie próżnował. Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię. Obróciłam się gwałtownie, ale to była tylko Rosalie. Wskazała brodą na portale Northa.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Teraz moja kolej - powiedziała. Nagle wokół nas spod śniegu zaczęły wyłaniać się kwiaty i inne rośliny. Pod nimi błyszczały kolorowe kamienie szlachetne i morskie muszle. Otoczyła nas przyroda. Matka Natura zacisnęła dłonie w pięści i wyrzuciła je w górę. Otaczające nas przedmioty zaczęły rosnąć i zmieniać kształty. Już po chwili otaczały mnie zastępy młodych, ślicznych dziewczyn. Wszystkie wyglądały na nastolatki, były smukłe i nosiły proste białe sukienki. Na tym jednak podobieństwa się kończyły. Jedne miały włosy prawie tak jasne jak Jack, inne w kolorze szaty Mroka. To samo tyczyło się skóry. U niektórych dostrzegłam nawet błonę pławną między palcami! We włosach niektórych błyszczały kryształy, inne przyozdobiły się liśćmi, wodorostami, muszlami, piórami, gałązkami lub kwiatami. Nimfy. Od tej różnorodności aż zakręciło mi się w głowie. Rose wskazała palcem na armię małych mrocznych dzieci, a dziewczyny posłusznie ruszyły.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wow - byłam pod wrażeniem. Matka Natura uśmiechnęła się nieśmiało i spojrzała w kierunku zastępów wroga. Nagle cała zesztywniała.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rose? - spytałam zaniepokojona. Dziewczyna nie odpowiedziała. - Rosalie, co się stało?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Podążyłam za jej wzrokiem i wszystko stało się jasne. Obok Mroka stał chłopak, a raczej jego posąg, wykonany z tego samego mrocznego piasku, co koszmary. Jego spojrzenie było puste, ale wiedziałam kim jest. Tylko jedna osoba mogła wywołać taką reakcję u Natury. To był Johnatan. Nagle chłopak ożył. Kilkoma susami pokonał dzielącą nas odległość i wpadł z impetem na Rosalie. Ta jednak nie zareagowała. Była zdruzgotana.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rose! - wrzasnęłam, aby przebudzić ją z tego dziwnego stanu. - On nie jest prawdziwy. To kolejny koszmar wykonany przez twego ojca! Pokaż mu, że jesteś silna, Rose!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Ku mojemu zaskoczeniu, chyba poskutkowało, bo Matka Natura szybko wysunęła się spod piaskowego ciała Johnatana. Ten wstał i ponownie przymierzył się do ataku, ale ona była na to przygotowana. Ruchem dłoni sprawiła, że z ziemi pod nim nagle wyrosło grube pnącze, które oplotło mu nogi. Poradzi sobie. Odwróciłam się, w poszukiwaniu innych Strażników. W oddali dostrzegłam Northa walczącego z Fearem. Nawet z tej odległości widziałam ból na twarzy Strażnika. I nagle zrozumiałam jak Mrok chce zniszczyć Strażników. Ich własnymi słabościami. Matka Natura walczyła z własnym ukochanym, albo raczej jego widmem, Lazar zaatakował Northa. Coś się we mnie zagotowało. Miałam już powyżej uszu Czarnego Pana. Nie pokonam go, wiedziałam o tym, ale przynajmniej dostanie w zęby. Nie miałam żadnej broni, ale zatłukłabym go nawet gołymi pięściami. Sprawcę wszystkich nieszczęść, okrutnika i sadystę. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę Mroka. Gdy dzieliło nas dziesięć metrów, spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Potem zerknął na coś za mną, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Już miałam się odwrócić, żeby sprawdzić, o co chodzi, gdy poczułam straszliwy ból w piersi. Zerknęłam na dół. Czerwona plama rozlała się po swetrze. Z piersi, w okolicy serca wystawało ostrze czarnego sztyletu Feara.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-25607171559799028072013-11-30T13:40:00.001+01:002013-11-30T13:40:35.179+01:00Rozdział XXIII<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Nowy rozdział, arcynudny, ale nienaturalne byłoby, gdyby cały czas coś się działo. Za to oczywistością jest zadedykowanie tego rozdziału Agatce, która go przeczytała jako pierwsza. Enjoy! :)</span><br />
<br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Oczami Annie: </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Och, ja... Dziękuję - wyjąkałam. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Jack wzruszył tylko ramionami. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, z pozoru grzecznie, ale wyczułam, że sobie kpi. Patrzył na mnie i Rose jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił się i wyszedł. Spojrzałam na Matkę Naturę. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Myślisz, żę słyszał? - zapytała. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie mam pojęcia - skłamałam. Tak naprawdę wiedziałam, że podsłuchał rozmowę. To dlatego był taki rozluźniony i wesoły. I ten doprowadzający mnie do szału kpiącu uśmieszek. Dopiero po chwili dotarło to do mnie. Jack wie, że się w nim zakochałam. Och, ale ze mnie idiotka. Widocznie musiałam dziwnie wyglądać, gdyż Rosalie położyła mi dłoń na ramieniu.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wszystko w porządku? - zapytała troskliwie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Tak, tak - odparłam cicho, ale nie wypadłam chyba zbyt przekonująco, więc po chwili dodałam. - Zobaczmy, co jest w pudle. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">To mówiąc, schyliłam się i przesunęłam karton obok łóżka. Na wierzchu zauważyłam mój ulubiony granatowy sweter w norweskie jelenie. Był duży i ciepły. Pod spodem było kilka koszulek, spodnie i bluza z kapturem. Uff, nareszcie będę mieć trochę swoich rzeczy. Po Bitwie w Kolorado miałam na sobie tę czarną średniowieczną suknię Mroka, do tego podartą. Nie miałam za bardzo skąd wziąść ubrań, ale w końcu Rose pożyczyła mi jedną ze swoich białych sukienek, a żeby nie było mi zimno North podarował mi jedną ze swoich gigantycznych czerwonych kurtek. Krótko mówiąc, wyglądałam jak klown w cyrku. Teraz jednak założyłam wygodne jeansy i sweter i wreszcie poczułam się komfortowo. Pod ubraniami znalazłam kilka książek, pluszowego niebieskiego słonika, z którym, pomimo wieku czternastu, prawie piętnastu lat, wciąż spałam, a także zeszyt i parę ołówków. Z wielką radością wypełniłam pustą, jak dotąd szafę. Gdy wreszcie to zrobiłam, usiadłam na łóżku obok Matki Natury. Siedziałyśmy przez chwilę milcząc, nie był to jednak ten rodzaj ciszy, w której człowiek czuje się nieswojo.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Powinnaś do niego iść - stwierdziła nagle.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Co!?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Och, Annie! To może być przecież twoja jedyna szansa. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Ma rację. Oczywiście, jak zwykle. Westchnęłam głęboko i zwlokłam się z łóżka. Przed wyjściem jeszcze raz spojrzałam niepewnie na Rose, ale ona tylko zachęcająco kiwnęła głową. Zacisnęłam zęby i odwróciłam się. Wyszłam na korytarz, ale Jacka nie znalazłam. Ruszyłam na poszukiwania, ale nigdzie go nie było. Szukałam w Głównej Pracowni, gabinecie Northa, sali z globusem, biblioteki. W końcu, zrezygnowana stwierdziłam, że pewnie znów uciekł na dach. Nagle kilka drzwi dalej rozległ się huk. Podeszłam tam. Pokój Jacka, jasne. Mogłabym się założyć, że zrobił to specjalnie. Przecież jako duch mroźnego wiatru poruszał się szybko i bezszelstnie. Prowokował mnie. Już widziałam ten głupi uśmieszek na jego twarzy. Przekręciłam gałkę i weszłam do pomieszczenia. Jack stał tam, odwrócony do mnie tyłem. Kątem oka dostrzegłam obraz, który dla niego namalowałam wiszący na ścianie. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele, ale zaraz znikło, gdy chłopak się odwrócił, a na jego twarzy widniał szeroki, złośliwy uśmiech. Zacisnęłam dłonie w pięści. Jack Frost, pomyślałam, jedyny chłopak, który potrafi sprawić, że w jego towarzystwie poczuję się najcudowniej na ziemi, jednocześnie próbując go zabić.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- O co chodzi? - zapytał nienaturalnie wesołym tonem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dziękuję za ubrania - powiedziałam, starając się ukryć zdenerwowanie jego zachowaniem. Albo musi być śmiertelnie obrażony albo śmiertelnie denerwujący.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Drobnostka - odparł, szczerząc się bezczelnie. Nie, za chwilę go uduszę! </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Czy rodzice już wrócili? - zapytałam. To było jedno z moich największych zmartwień.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Nie - odpowiedział. - Nagrali ci się na sekretarce. David ma grypę, a kilka godzin podróży do Londynu z pewnością go bardzo osłabi, więc poczekają aż wyzdrowienie. Zamaist nart siedzą w pokoju hotelowym i wrócą za jakiś tydzień. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Westchnęłam z ulgą. Oszalała z rozpaczy po moim zniknięciu rodzinka nie była na razie moim problemem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dzięki - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie z satysfakcją. Pewnie triumfował, bo w ciągu ostatnich pięciu minut powidziałam mu dwa razy dziękuję. Już miałam wyjść, gdy przypomniałam sobie jeszcze o jednym.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jack?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Słyszałeś moją rozmowę z Rosie?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Jack chwycił się teatralnie za pierś i otworzył usta ze zdumienia.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ja? Czy mógłbym być zdolny do podsłuchiwania? Przecież to takie złe, a mi zależy na prezencie od Świętego Mikołaja! - udał oburzenie. Nawet nie starał się ukryć faktu, że wszystko słyszał. Po prostu się ze mnie nabijał. Posłałam mu mordercze spojrzenie, zacisnęłam pięści i wyszłam szybko z pokoju. Gdy maszerowałam wściekła korytarzem, ułyszałam za sobą jego głos. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Annie! Annie wróć, muszę ci coś powiedzieć! </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Coś sprawiło, że się odwróciłam. Może to ton jego głosu, który nie był już pełen kpiny, a autentycznie zmartwiony? Jack stał w drzwiach swojego pokoju, a ja podeszłam do niego powoli.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Co? - spytałam buńczucznie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Muszę ci coś powiedzieć. To trochę dziwnie zabrzmi, ale... - nakazał mi gestem, abym pochyliła się ku niemu. Cała wściekłość ze mnie wyparowała, zastąpiona przez ciekawość. Zrobiło mi się nawet trochę wstyd z powodu mojego wybuchu. Przecież Jack zawsze był i będzie złośliwy. Musiałam się przyzwyczaić. Nachyliłam się więc nieśmiało, tak, że nasze tawrze dzieliło kilka centymetrów. Jack spojrzał na mnie i już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie chwycił mnie za ramiona, przyciągnął i pocałował. Byłam zbyt zaskoczona, żeby zareagować. Nie powiem, żebym źle wspominała tamtą chwilę. Jego wargi były zimne, ale delikatne. W końcu po kilkunastu sekundach oderwałam się od niego. Próbowałam się wściec, powiedzieć cokolwiek, ale ledwo mogłam oddychać, nie mówiąc o mówieniu. On tylko patrzył się na mnie, a na jego twarzy ponownie pojawił się ten zadowolony, bezczelny uśmieszek. Zanim zdążyłam się wściec, usłyszeliśmy donośny głos Northa.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wszyscy pod globus. Teraz! - huknął. Jack spokrzał na mnie rozbawiony.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">No to widzimy się na dole - powiedział, mijając mnie i biegnąc ku końcowi korytarza, aby spotkać się z innymi w wyznaczonym miejscu. Stałam jeszcze przez chwilę oszołomiona, a po chwili otrząsnęłam się i biorąc przykład z Jacka, pobiegłam do sali z ogromnym globusem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Oczami Jacka: </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Och, to chyba oczywiste, że wszystko słyszałem! Szedłem wtedy oddać rzeczy Annie, bo poczułem lekkie wyrzuty sumienia, że wciąż jej unikałem i wtedy usłyszałem nagle słowa Rosalie. Zatkało mnie. Że niby Annie miałaby zakochać się we mnie? Oddałem jej pudło i wróciłem do pokoju. Zacząłem rozmyślać. Ann, ta zwariowana dziewczyna mnie lubi mnie... Delikatnie mówiąc. A ja? Co ja do niej czułem? Pamiętam, że gdy ją pocałowałem zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło, co było dość rzadkim uczuciem u mnie, ducha zimy. Co to wogóle była miłość? Annie czytała mi kiedyś o tym. Poświęcenie, pragnienie rozmowy, ale również fizycznego kontaktu. Czy poświęciłbym dla niej życie? Bez wahania.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Jej towarzystwa pragnąłem jak niczego innego. Ale czy oznaczało to, że byłem w niej zakochany? Nie miałem pojęcia. Potem, gdy przyszła podziękować, pocałowałem ją po to, aby ją zdenerwować. Ale dlaczego North nas wezwał? Zastanawiałem się tak, idąc ku sali z globusem. Gdy wszedłem, wszyscy już tam byli. Chyba nikt nie znał powodu tego nieoczekiwanego wezwania, bo Strażnicy wyglądali na zdezorientowanych. Tylko North, siedząc w swoim wielkim czerwonym fotelu myślał. Po chwili przybiegła również Annie. Unikając mojego spojrzenia usiadła między Ząbkiem, a O'Lanternem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wszyscy już są? - zapytał Mikołaj, a Rosalie potaknęła. - No dobrze, chciałem wam powiedzieć, że dostałem wiadomość od Mroka. To chyba wezwanie do starcia</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Chyba? - wzburzył się Zając. - Jak to chyba?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Uspokój się, Asterze - uciszył go North. Ze zdziwieniem odkryłem, że to imię Zająca. Choć znałem go już od kilku lat nigdy go nie poznałem. On wyczuł chyba, że o tym myślę, bo posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Lepiej zapomnij o imieniu - mówiły jego oczy.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Ale o co chodzi? - zapytałem w końcu.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Znacie Mroka, nigdy nie da się z całą pewnością odczytać jego intencji. Przysłał mi wiadomość o treści: Mój nowy przyjaciel David czuje się dość dobrze. Obydwoje zapraszamy was na herbatkę.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Gdy Annie to usłyszała, wyraźnie zbladła. Nie tylko ja to zauważyłem, bo Zębowa Wróżka zapytała:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Annie? O co chodzi?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Dziewczyna nie odpowiedziała. Po prostu schowała twarz w dłoniach, a po chwili usłyszeliśmy łkanie. Nie wiem ile czasu spędziliśmy w ciszy. To mogło być kilka mont, ale również parę godzin. Wszyscy milczeli. Ja natomiast gorączkowo zastanawiałem się, o co jej chodzi. Gdy w końcu mnie olśniło, Annie wyprostowała się i opuściła ręce. Jej oczy były zaczerwienione i zapuchnięte. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. W końcu zebrała się w sobie i powiedziała.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Mój brat nazywa się David. </span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-80059905427899586302013-11-22T15:49:00.001+01:002013-11-22T23:23:09.662+01:00Rozdział XXII<span style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Nie pisałam już od ponad miesiąca. Wiem i naprawdę strasznie mi przykro. Nie porzuciłam bloga. Widziałam jak na chacie pisaliście, żebym coś wsadziła, MMagie mnie uspawiedliwiała. Tak, to prawda, nasza szkoła jest strasznie wymagająca. Mam zwyczaj mówić, że siedzę w niej osiem godzin tylko po to, żeby wrócić do domu i siedzieć aż do wieczoru nad zeszytami Pewnie niewiele osób przeczyta ten rozdział, bo wiele straciło nadzieję. Naprawdę jest mi przykro, o Frozen Dreams nigdy nie zapomniałam, po prostu... no nie potrafię tego wyjaśnić. Wiecie jak to jest, gdy wie się co trzeba napisać, ale kompletnie nie ma pomysłu jak to ubrać w słowa? jeśli tak, to macie obraz mnie w ciągu poprzedniego miesiąca. Dlatego rozdział, może i krótki, może i nudny, dedykuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli :)</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Unikałem jej. Tak, unikałem. Po prostu nie mogłem znieść jej widoku po tym wszystkim, co się wydarzyło. Na samą myśl o pocałunku robiłem się czerwony ze wstydu. Wtedy, na chwilę wyłączyły się wszystkie moje obawy i uczucia. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale uratowało to Annie. Rozmyślałem tak, siedząc na dachu domu Northa. Od Bitwy minęło półtora tygodnia. Ann wciąż mieszkała w Bazie. Dach był jednym z niewielu miejsc, w których raczej nie spotkałbym dziewczyny. Miałem z tego powodu wyrzuty sumienia. Miałem nadzieję, że jeszcze nie spostrzegła tego, że unikam spotkania. Dręczyła mnie również inna sprawa. Cały czas zastanawiałem się co jest ze mną nie tak. Pamiętam doskonale, kiedy Annie czytała mi fragmenty i opowiadała o książkach. Ludzie stamtąd zakochiwali się w drugiej osobie raz, a nieodwołalnie, aż do śmierci. Ja natomiast, a raczej moje serce nie mogło się najwyraźniej zdecydować na emocjonalne ustatkowanie. Tuż po tym jak stałem się Strażnikiem i pierwszy raz pokonaliśmy Czarnego Pana, zadurzyłam się w Toothianie. Wiem, że może to głupie, ale była przecież taka ładna, urocza, wiecznie czymś podekscytowana. Następnie zauroczenie Rose. Może i było to uczucie podsycane przez jej magię, ale i tak coś między nami było. A teraz, ledwie zakończyłem "związek" z nią, już pocałowałem Annie. To było idiotyczne! Czy tylko ja czasami miałem ochotę przeprowadzić poważną rozmowę z moim sercem? To były dziwne, niespokojne dni. Czekaliśmy na następny krok Mroka. Siedzieliśmy z założonymi rękami, wciąż jednak gotowi do działania, niczym zwierzę, które spina wszystkie mięśnie, szykując się do ucieczki. Miałem tego serdecznie dość. Szczerze mówiąc, miałem dość wszystkiego i wszystkich. Zaczynałem się robić nieznośny, unikałem towarzystwa i rzadko się odzywałem, a jeśli już, to jedynym, na co było mnie stać były złośliwe uwagi. Chyba zasłużyłem na rózgę.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Spędziłam już w bazie półtora tygodnia. Nie zamieniłam z Jackiem od tego czasu ani słowa. Na początku to ignorowałam, teraz jednak zaczynałam mieć już serdecznie dosyć jego zachowania. Wciąż było mi głupio, przecież zdradziłam Strażników. Oni jednak nie byli źli, było im mnie wręcz żal. No może z wyjątkiem Jacka, on był zły cały czas. Zdawałam sobie sprawę, że ma do tego prawo, ale mógł chociaż coś powiedzieć. Zaczynał mnie mocno denerwować. Tymczasem North kilka razy rozmawiał ze mną o mojej przemianie i planach Mroka. Opowiedziałam o wszystkim, co wiedziałam, jednak zaznaczałam, że nie mam pojęcia, co teraz zrobi Mrok. Był zupełnie nieprzygotowany na porażkę, tym bardziej remis. Chciał wszystko zakończyć, raz na zawsze pokonać Strażników. Tymczasem Jack... zrobił, co zrobił i Strażnikom udało się uciec. Czarny Pan i tak zniszczył wielu naszych przyjaciół. Ząbek stwierdziła, że brakuje stu pięćdziesięciu wróżek, North orzekł, że czterech yeti straciło życie, a Rosalie mówiła o sześćdziesięciu dwóch nimfach. Co do tej ostatniej, to czekało mnie niemałe zaskoczenie. Spodziewałam się, że Matka Natura będzie pusta i wredna. Tymczasem, traktowała mnie bardzo dobrze. Była pełna empatii i nawet raz nie spojrzała na mnie krzywo z powodu Mroka. Mam wrażenie, że już kiedyś się z nim spotkała, bo kiedyś, gdy przyszłam do jej pokoju, a ona stwierdziła, że wcale się nie dziwi temu, że przeszłam na jego stronę. Jest oszałamiająco charyzmatyczny i potrafi tak operować ludzkimi uczuciami, że nie wiesz już co jest dobre, a co złe. Teraz siedziałam na parapecie okiennym i wpatrywałam się w bezkresną lodową pustynie bieguna północnego. Szalała burza śnieżna, więc podejrzewałam, że Jack siedzi na dachu i daje upust emocjom. Robił to często. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Obejrzałam się i odpowiedziałam:</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Proszę! </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Do pomieszczenia weszła powoli Rosalie. Na włosach miała wianek upleciony z fioletowych i białych krokusów o bardzo długich łodyżkach, a ubrana była w białą sukienkę do kolan. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jeszce tu chyba nie była. Po ostatnich wydarzeniach każdy Strażnik otrzymał w Bazie głównej pokój do własnej dyspozycji, ja również. Kiedy byłam tu po raz pierwszy nikt z grupy, nie pomyślałby nawet o noclegu w domu Northa, teraz było jednak inaczej. Mój pokój miał drewnianą podłogę i ściany jak większość sal w tym miejscu. W ścianie na przeciwko mieściło się okno z dużym parapetem, na którym się teraz siedzę. W rogu stoi proste łóżko, a obok niego szafa. Nie mam żadnych rzeczy, wszystkie moje książki, ubrania są w domu. Matka Natura siada niepewnie na łóżku. Po chwili dołączam do niej. Nie ma już między nami żadnej niechęci, jednak przez kilka chwil mierzymy się wzrokiem, nikt nie chce zacząć rozmowy. Nie mam zamiaru pytać się jej, po co przyszła, gdyż sama wielokrotnie nawiedzałam jej wiecznie zielony pokój, aby nie czuć się tak okropnie samotna. Ząbek ma masę pracy, musi zarządzać wróżkami, nawet teraz, z Bazy. Nie ma więc mowy o spotkaniu i pogadaniu. Rosalie natomiast, jakby to ując, ma wolne. Jest zima i przyroda zasnęła, oczekując wiosny. W końcu stwierdzam, że nie możemy milczeć w nieskończoność.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Musisz mnie nienawidzić - mówimy równocześnie i po chwili spoglądamy na siebie zaskoczone.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Niby czemu miałabym cię nienawidzić? - pytam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tobie mogłabym zadać to samo pytanie - odpowiada Rose.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Wzdycham. To chyba logiczne.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No przecież... - zaczynam niepewnie. - Jack... Jack... - nie mogę z siebie tego wydusić. - Pocałował mnie. Wiem przecież, że między wami coś było - tu zerkam na nią znacząco. Ona jednak tylko kręci głową.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- To trochę bardziej skomplikowane.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Mamy czas.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No dobrze - daje za wygraną Matka Natura i zaczyna opowieść. Zaczyna od swojej historii, od samego początku. Przeżywam szok, dowiadując się, że jej ojcem jest Mrok. Gdy jednak się uspakajam, kontynuuje swój monolog. Mówi o ucieczce, nimfach, pierwszej i jedynej miłości, jaką przeżyła, losie Johnatana. Następnie przechodzi do historii, która rozegrała się niedawno. Powołano ją na Strażniczkę, każąc, aby stanęła przeciwko własnemu ojcu. Choć go nie znosiła, musiałam przyznać, że był to okrutny los. Wiedziała jednak, że nie może pokazać słabości, bo Strażnicy by ją wykluczyli, wiedząc, że jest niezdolna do wykonania powierzonej misji. Potem zauważyła, że Jack się dziwnie zachowuje. W końcu się domyśliła. Opisała swoją moc do utrzymywania emocji. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jakim cudem w takim razie cię lubię? Przecież nie znosiłam twojego widoku na początku - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Rosalie jednak nie wydała się urażona.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jestem dobrym duchem - odpowiedziała. - Więc utrzymuję tylko dobre uczucia. Na co mi moc, która sprawia, że ludzie mnie nienawidzą?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Brzmiało logicznie, więc potaknęłam, a Matka Natura wznowiła opowieść. Co mnie dziwi, stwierdza, że Jack nigdy się jej nie podobał, w najmniejszym stopniu. Spodziewałam się między nimi płomiennego uczucia, a tymczasem... Gdy opisywała jego pocałunek, wydawała się rozbawiona. Wreszcie jej opowiadanie dobiega końca.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Dlatego powinnaś mnie nienawidzić - podsumowała Rosalie. - Rozkochałam ws obie twojego chłopaka, a potem go rzuciłam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Zarumieniłam się. Nazwała go moim chłopakiem.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wcale go w sobie, nie rozkochałaś - odpowiedziałam. - To jego wina.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Matka Natura zachichotała. To naprawdę fantastyczna osoba. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Jack po prostu nie przywykł do tego typu emocji. No wiesz, przez ponad trzysta lat żył samotnie, za jedynego kompana mając wiatr, a wcześniej, gdy był człowiekiem bliski kontakt miał tylko ze swoją młodszą siostrą. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak - odpowiedziałam sucho. Nie mam zamiaru go usprawiedliwiać. Rose obserwowała mnie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- A jak jest między wami? - spytała. </span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- A jak ma być?</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- No sama nie wiem. Ale wydaje mi się, że on naprawdę coś do ciebie czuje.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Zirytowałam się.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak? Niby czemu? Cały czas mnie unika, jest wciąż zły.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Wcale nie. On po prostu czuje się zagubiony, tylko tyle.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Może i kiedyś byliśmy przyjaciółmi. Zanim on mni opuścił, a ja poczułam się zdradzona i przeszłam na stronę Mroka. Ale teraz nic do niego nie czuję. Nic, a nic! - uświadomiłam sobie, że ostatnie słowa wykrzykuję, jakby chcąc raz na zawsze odgrodzić się od Jacka. Matka Natura przyglądała mi się badawczo, a po chwili mówi zagadkowo.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Umiem to rozpoznać. Za dużo w życiu widziałam, żebyś to przede mną ukryła.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Niby co? - nic nie zrozumiałam.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Kochasz go. Możesz się tego wypierać, ale to prawda. Żyłam kilka tysięcy lat, widziałam miliony ludzi zakochanych. To samo spojrzenie, ból, że się nie przebywa z drugą połówką, nawet tak samo się wszyscy tego wypieracie.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">Chciałam zaprostestować, ale przecież to nie miało sensu. Ona wiedziała i miała rację. Przyłożyłam więc tylko dłonie do twarzy, ale po chwili spuszczam je, czując na policzkach słone łzy.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Tak... - odpowiadam drżącym głosem. - Tak, kocham tego cholernego idiotę! Niestety...</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">W tym momencie drzwi do pokoju otwarły się gwałtownie i stanął w nich Jack. Patrzył w podłogę, więc otarłam szybko twarz, żeby nie zauważył, że płaczę.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- O co chodzi? - spytała go Rosalie sucho. Ona również była na niego trochę zła, bo unikał nie tylko mnie, ale wszystkich Strażników również. Byłam jej wdzięczna, bo nie wiem, czy sama bym się odezwała. Dopiero teraz zauważyłam kartonowe pudło, które trzymał w rękach.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;">- Byłem u ciebie w domu - odparł. - Przyniosłem trochę twoich rzeczy.</span><br />
<span style="color: #6fa8dc; font-family: Trebuchet MS, sans-serif;"><br /></span>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-88629266814593150452013-10-08T21:50:00.002+02:002013-10-08T22:02:41.351+02:00Rozdział XXI<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Tak! Wreszcie jest! Wybaczcie za tą niezwykle długa nieobecność. Wiedziałam, co będzie w następnym rozdziale, ale jakoś nie potrafiłam tego przelać na papier. Jednak jest. Komu to zawdzięczam? Moim super przyjaciołom, którzy tak długo mnie męczyli, że w końcu wymyśliłam, jak opisać bitwę. Więc ten rozdział dedykuję im - Agatce, Nacie, Oli i... Marcinowi. No, więc życzę miłej lektury i nie zapomnijcie komentować!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Nie miałam bladego pojęcia, jak Mrok wzywał Strażników. Był jednak biegły w magii, a przez spotkaniem pod Stonehenge jakimś cudem North i reszta się zjawili. Mrok niewątpliwie miał talent do wybierania niezwykłych miejsc potyczek. Kamienne kręgi, a teraz staliśmy nad przepaścią malowniczego Kanionu Kolorado. Może w innej sytuacji by mnie to śmieszyło, ale nie teraz. Czekała nas walka. Nie chodziło o zwyczajną konwersację. Mrok wyjaśnił mi wszystko. Powiedział, że zapewne Matka Natura wezwie rzesze nimf, Toothiana przywoła wróżki, North sprowadzi yeti, a Zając te wielkie kamienne jaja, które nie były takie znowu delikatne. Ja miałam nie walczyć. Miałam funkcję czysto reprezentacyjną. W końcu byłam Obscurity, królową pokrzywdzonych. To było niedorzeczne! Często tak myślałam, ale Głos uniemożliwiał jakiekolwiek działanie. Pan Koszmarów zapowiedział też, że z pewnością będą ofiary i trzeba się na to przygotować. Ktoś zginie. Nimfy, wróżki, mroczne dzieci... Czułam w sobie takie przerażające zimno, że miałam ochotę zadrżeć, ale Głos oczywiście uniemożliwiał wszystko. Przecież to Strażnicy! Miłe duszki, w które wierzą dzieci, a Mrok to tylko cień spod łóżka. Będą się zabijać. Teraz, gdy poznałam cały ten świat, myślę, że ludzie nie wiedzą o Strażnikach zupełnie nic. Teraz jednak nie mogłam o tym myśleć. Za chwilę zjawi się Legendarna Piątka. Nie, siódemka. Przecież Rosalie i Jack też są teraz jednymi z nich. A Natura i Jack... Gdyby nie Głos, wybuchłabym płaczem. To było żałosne. Moje rozmyślania przerwał jednak donośny świst. Po chwili jakieś sto metrów od nas pojawił się portal. Wyskoczyli z niego Strażnicy i ich sprzymierzeńcy. Mrok spojrzał na nich. Starał się zachować kamienną twarz, ale oczy błyszczały mu radością. Odwrócił się do nas przodem. On stał na czele Armii, za nim byliśmy my z Fearem, a na końcu szeregi przerażających dzieci. Wszyscy byli ubrani w średniowieczne, czarne ubrania. Mieli nastroszone włosy, nienaturalnie bladą skórę i duże puste oczy. Armia Żywych Cieni - pomyślałam. Moją uwagę zwrócił Jack. Stał daleko od Rosalie. Czy... Nie, nie! Doszukiwałam się już nieistniejących związków. Mrok zwrócił się z powrotem ku Strażnikom.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Teraz wszystko się okaże! Kto wygra, kto zostanie zniszczony? Mam nadzieję, że w trakcie nie uciekniecie! - wrzasnął na tyle głośno, by nasi przeciwnicy usłyszeli.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Nie jesteśmy tchórzami - warknął North.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- A wiec dobrze - mruknął cicho Czarny Pan, tak, że tylko chyba ja to usłyszałam. - Bo gdy już was zmiażdżę, napiję się naprawdę mocnej herbaty.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Staliśmy na przeciwko siebie, oczekując jakiegoś znaku. Nagle Mrok wrzasnął:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Do ataku!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Wszystkie dzieci, stojące za moimi plecami zaczęły biec ku przeciwnikom. Skotłowana masa omijała jednak mnie, Feara i Mroka szerokim łukiem. Staliśmy spokojnie patrząc, jak te niewinne istoty rzucając się z furią na Strażnikom. Na spotkanie dzieciakom wybiegła grupa jaj i yeti. Zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru patrzeć n tę rzeź. Kto zginie? A jeśli będzie to Jack? Nie, nie, to nie możliwe. Znowu poczułam pieczenie pod powiekami, ale łzy nie płynęły. Przeszłam na stronę Mroka, bo chciałam zemsty. Ale on nie może umrzeć! Ja... Ja wtedy też na pewno umrę. Wtedy zupełnie odpłynęłam. Nie zdawałam sobie sprawy, co się wokół mnie dzieje. Przypomniały mi się te wszystkie wspólne momenty. Znałam go od zaledwie kilku miesięcy, ale na samą myśl o białowłosym chłopaku serce ściskało mi się z bólu. Kiedy mówiłam o przyjaźni, miłości... Był chyba najlepszą i najgorszą rzeczą, jaka mnie dotąd w życiu spotkała. Przed oczami miałam obraz Jacka padającego od mrocznej strzały Pana Koszmarów. Nie! Dosyć! Myśl jednak nie chciała zniknąć. Poczułam, że kucam i wciskam twarz w dłonie. Głos szalał z gniewu. Nic nie mógł poradzić na tę lawinę emocji. W końcu poczułam, że moje policzki stają się mokre. Płakałam. Płakałam jak nigdy dotąd. Łzy pomogły. Dały ukojenie. Powoli wstałam i otwarłam oczy. Obraz był przerażający. Armie zmieszały się. Dojrzałam kilka drobnych ciałek leżących bezwładnie na ziemi. Popękane części jaj walały się po całej górze. Oczy mi już wyschły i nie piekły. Po przemianie, mój organizm działał trochę inaczej. Starałam się dojrzeć kogokolwiek znajomego. W końcu zarejestrowałam gdzieś po lewej Feara, rzucającego czarnymi sztyletami, Zębuszkę, Rosalie i Zająca walczących ramię w ramię. Gdzieś z tyłu dojrzałam piaszczysty bicz i kilka wyrzuconych w górą dyniowych pocisków. Ale gdzie Mrok, North i przede wszystkim Jack? Zrobiłam niepewnie kilka kroków do przodu. Minęłam grupę nieprzytomnych, a może i martwych nimf. Coś ścisnęło mnie w gardle. Nie znałam ich, ale były dobre. Poświęciły się. To ja byłam czarnym charakterem. Zacisnęłam dłonie w pięści, aby nie upaść. W końcu odnalazłam Mikołaja i Czarnego Pana. Toczyli ze sobą zajadły pojedynek na samym środku pola bitwy. Mrok wyczarował błyszczący czarny miecz i wciąż rzucał się z nim na Northa, który bronił się zręcznie swoimi dwoma szablami. A gdzie Jack? Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Prosiłam w duchu, aby nic mu się nie stało. Ominęłam walczących przywódców i ruszyłam powoli dalej. Wszędzie szalała bitwa. Musiałam uważać, aby nie nadepnąć na czyjeś ciało. Jakimś cudem nikt mnie nie atakował. Może to czary Pana Koszmarów. Z pozoru wyglądałam na chłodną i opanowaną, ale to zawdzięczałam jedynie Głosowi. Wewnątrz byłam roztrzaskana, niczym lustro. Rozpacz, strach, obawy mieszały się, tworząc mieszankę emocji, które jednak nie mogły znaleźć ujścia. Zauważyłam daleko przed sobą plamę granatu i bieli. Czy to on? Przyspieszyłam kroku. A nawet jeśli go znajdę, to co? Gdy ie zauważy, pewnie mnie zabije. Będzie wściekły. Ku mojemu zdziwieniu, ta perspektywa nie przerażała mnie ani trochę. Zasłużyłam na to. Na śmierć. Zdradziłam ich i wszystko zniszczyłam. Byłam tak naiwna, że uwierzyłam Mrokowi. Mało tego! Gdyby nie ja, te biedne dzieciaki nie byłyby teraz tutaj, zaklęte w bezwzględne mroczne monstra. Jeśli ktokolwiek ma zginąć to ja. Co prawda, nie byłby to zbyt romantyczny koniec mojego uczucia do Jacka, gdybym została stracona przez jego samego, ale cóż romantyzm! W końcu zauważyłam go. Stał dokładnie na przeciwko mnie, oddalony o jakieś pięćdziesiąt metrów. Dosłownie zapomniałam jak się oddycha. Nawet z tej odległości dojrzałam furię w jego błękitnych oczach. Bez wahania mnie zabije - pomyślałam. Wtem mnie dojrzał. Ruszył zdecydowanym krokiem, zwinnie omijając walczących. Zbliżał się do mnie coraz szybciej. Powinnam była uciekać, ale ja cierpliwie czekałam. Może dzięki mojej śmierci ta bitwa się skończy. Dzieliło nas już mniej niż dwadzieścia metrów. Obiekt moich uczuć, a jednocześnie oprawca idzie po mnie. To dziwne jak głupie myśli przychodziły mi wtedy do głowy. Dziesięć metrów. Widziałam go teraz bardzo dokładnie. Piękny jak zawsze. Zbliżał się do mnie zdecydowanym krokiem. W końcu stanął tuż przede mną. Dzieliły nas centymetry. Czułam jego chłodny oddech na moich włosach. Wzięłam głęboki wdech. Możliwe, że ostatni. Zamknęłam oczy. Wtedy on pochylił się, przyciągnął mnie do siebie, chwycił za podbródek, zaskakująco delikatnie i pocałował.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Jej usta były zaskakująco ciepłe i miękkie. Czekałem chwilę w napięciu, ale w końcu odwzajemniła pocałunek. Przyciągnąłem ją mocniej, a ona zarzuciła mi ręce na szyję. Działałem pod wpływem impulsu. Nie myślałem o tym, co robię. Przymknąłem powieki i przeczesałem palcami jej włosy. Nie były już takie sztywne. Opadły złotą falą na łopatki. Udało się, odmieniła się. Wtedy otworzyła oczy. Były z powrotem niebieskie, a skóra stawała się stopniowo ciemniejsza. Wtedy odsunąłem Annie od siebie. Nagle poczułem gdzieś w okolicy serca ukłucie żalu. Zdradziła nas - pomyślałem. Radość i wściekłość rozpierały mną, toczyłem wewnętrzną walkę. W końcu gdy Annie, spojrzała na mnie z niedowierzaniem, mruknąłem zimno:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Wybacz. To było trochę nie na miejscu.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Annie chciała chyba coś powiedzieć, ale nagle zachwiała się i zemdlała. Chwyciłem ją, zanim upadła. Następnie wziąłem na ramiona. Nie mogliśmy tu zostać. Wrzasnąłem ile sił w płucach, znów nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego, co robię.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Strażnicy chodźcie!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Kiedy zauważyli, kogo trzymam w ramionach ich szok sięgnął zenitu. Po chwili wszyscy nasi sprzymierzeńcy zebrali się wokół mnie. Na końcu przybiegł North, zostawiając osłupiałego Mroka w środku bitwy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Jjak... - wyjąkał.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">- Wybacz! - wrzasnąłem, z satysfakcją wpatrując się w Pana Koszmarów. - Ale musimy się już zbierać. Mamy potrzebującą.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: Verdana, sans-serif;">Wtedy North wyjął śnieżną kulę i otwarł portal. Wszyscy się rozstąpili, przpuszczając mnie. Zrobiłam pewny krok i przeszedłem przez magiczny tunel.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-47510243168813560692013-09-01T22:40:00.002+02:002013-09-01T22:41:09.398+02:00Rozdział XX<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wybaczcie za opóźnienia, ale wena się ode mnie na pewien czas odwróciła. Nie mogę uwierzyć, że to już dwudziesty rozdział! Przepraszam, ża część Annie jest taka krótka. Życzę wam miłego czytania! </span><br>
<font class="Apple-style-span" color="#6fa8dc" face="'Trebuchet MS', sans-serif"><br></font>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co? - wyjąkałem osupiały. Te słowa nie mogły do mnie dojść. To było niedorzeczne. Coś jednak mówiło mi, że Rosalie mówi prawdę. Przypomniałem sobie wyraz twarzy Mroka, gdy spojrzał na Matkę Naturę, ten grymas złości i zawodu. Spojrzałem na dziewczynę. Ta uporczywie wpatrywała się w podłogę.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rose? </span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Słucham? - odpowiedziała, nie podnosząc wzroku.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dlaczego nie powiedziałaś tego wcześniej? - spytałem. Rosalie wkońcu uniosła głowę i spojrzała na mnie niepewnie.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jak miałabym wam to powiedzieć? Znienawidzilibyście mnie. Moim ojcem jest wasz odwieczny wróg.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście, żebyśmy cię nie znienawidzili! - zaprotestowałem. - Mrok to twój ojciec, a nie ty. </span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Mrok... To znaczy mój ojciec... - próbowała się wysłowić. - On... Psuje wszystko, co kocham. Tak było zawsze. Nie chciałam, aby i tym razem zniszczył coś, na czym mi zależy. Starałam się więc ukryć więzy krwi.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> - Wiem, że to może dość prywatne pytanie, ale ciekawi mnie, co... </span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co jeszce drogiego mi zniszczył mój ojciec? - wpadła mi w słowo Rosalie. Potaknąłem, bo właśnie o to chciałem się zapytać. - To... To dość długa historia.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nigdzie się nie spieszymy - odparłem, uśmiechając się.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A więc... Jak już kiedyś wspominałam, liczę sobie prawie sześć tysięcy lat. Urodziłam się na Bliskim Wschodzie. Normalnie rosłam do wieku szesnastu lat, ale od chwili szesnastych urodzin nie postarzałam się ani ociupinkę. Chociaż wszyscy kojarzą Pana Koszmarów ze Średniowieczem, to on jest dużo starszy. Mój ojciec istnieje odkąd istnieje strach, więc właściwie nie wiem ile ma lat, ale przypuszczam, że sporo. Podobno kiedyś był dobry, pomagał Księżycowi, ale ja w to nie wierzę. Kontynuując, to właśnie w szesnaste urodziny, pierwszy i jedyny jak dotąd raz rozmawiałam z Księżycem. Polecił strzec mi przyrody i pór roku. Mam dbać, aby ptaki odleciały do ciepłych krajów na jesieni i budzić rośliny do życia wiosną. Byłam podekscytowana. Powiedziałam o tym tacie, ale on tylko wzruszył ramionami. Nie obchodziła go przyroda, strach nie miał na nią wpływu, więc gardził nią. Wiem, że to dziwne, ale nasze relacje dość dobrze się układały. Tak więc lata mijały, a my przemierzaliśmy świat, czasem zatrzymując się w większych cywilizacjach. Sporo czasu spędziliśmy w Grecji, a wcześniej w Egipcie. Czasów rzymskich tata nie znosił. Rzymianie słynęli przeiceż z tego, że są odważni, nieustraszeni. A ojcu oczywiście niezbyt się to podobało. Właśnie wtedy nasze relacje zaczęły się pogarszać. Spotkałam tam pewnego chłopca. Był bardzo miły, choć nie grzeszył inteligencją. Po raz pierwszy poznałam, czym jest przyjaźń. Mrok znienawidził chłopca. Uważał, że nie jestem gotowa na związek. A cóż on mógł o tym wiedzieć? Po za tym, nie byłam wcale w nim zakochana. Ojciec zrobił awanturę, zagroził, że naśle na chłopca koszmary. Oczywiście nie mogłam na to pozwolić. Już więcej go nie zobaczyłam. Odczuwałam do ojca taką pogardę! I uciekłam mu. Nasze drogi się rozeszły. Mrok siał strach i zniszczenie, podczas gdy ja przynosiłam radość i życie. Poznałam moje wierne towarzyszki nimfy. Mieszkały w górach, strumykach, jeziorach, morzach, lasach, na łąkach. Wszędzie. Moje pomocnice są teraz na całym świecie. To coś podobnego do... Hmm, wróżek Zębuszki. Pomagają w pracy, są wspaniałaymi towarzyszkami. Najbliższymi mi są jednak Najwyższe Nimfy. To królowe nimf, bo są przecież ich różne rodzaje. Opal jest królową górskich oread, Celosia panuje nad lejmoniadami, Sheila włada morkimi nereidami, Aqua to przewodniczka najad, Aurora jest jedną z lekkich jak piórko aurai, a Melia to najważniejsza wśród driad leśnych. Przepraszam, odchodzę od tematu. Było mi więc dobrze. Żyłam, jak w raju z nimfami, czułam się szczęśliwa. Lata mijały, cywilizacja się rozwinęła, a ja postanowiłam choć na chwilę zakosztować ludzkiego życia. Było to w Anglii, w dziewiętnastym wieku. Z pomocą magii wyczarowałam masę pięknych wiktoriańskich sukien. Przybrałam nazwisko Johnson. Udałam, że przeprowadziłam się niedawno i zamieszkałam w pięknym, choć niedużym domku, a jedna z nimf udawała moją matkę. Miałyśmy zamiar zostać tu parę lat, zanim ludzie się zorientują, że się nie starzejemy. Tam poznałam Jonathana. Był to czarujący, młody człowiek. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego, że się w nim zakochałam. Chodziliśmy razem na spacery, jeździliśmy karocą. Myślę, że ja się również mu podobałam. I wtedy do akcji wkroczył mój ojciec. Zaczął robić to, co umiał najlepiej. Niszczyć. Porwał Jonathana i zmienił go w jeden ze swoich Koszmarów. Tak chciał się zemścić za to, że go opuściłam. Od tego czasu nienawidzę go całym sercem. Jonathan... - wyszeptała, a ja zauważyłem łzy perlące się na jej policzkach. - On zginął przeze mnie. Gdyby nie ja, nic by się mu nie stało - wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie. - Oto moja historia.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Teraz patrzyłem na nią zupełnie inaczej. Cały ten czar, dzięki któremu uważałem Rosalie z awybrankę swego serca prysł niczym mydlana bańka.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rosalie... Przykro mi - powiedziałem powoli.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To przecież nie twoja wina. Rozumiesz więc teraz, dlaczego się tak zachowywałam?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak, myślę, że tak - odparłem. Zastanawiając się nad niedawno usłyszaną opowieścią wpadłem na coś. - Rose?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Hmmm?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jakim cudem Jonathan, a wcześniej ten Rzymianin cię widzieli? To znaczy... Ja jestem nieiwdzialny dla ludzi, którzy we mnie nie wierzą. Czy obydwaj byli przekonani o istnieniu Matki Natury?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dobre pytanie, Jack. Nie mogę ci jednak udzielić odpowiedzi, bo jej nie znam. Rzymianin pewnie oddawał kult jakiejś swojej bogini, jak na przykład Ceres i może uznał mnie za nią. A co do Jonathana... Nigdy nie odważyłam się go o to spytać.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Odetchnąłem głęboko i usiadłem na ziemi. Po chwili Rosalie również spoczęła na miękkiej trawie, która wyrosła na kamiennej posadzce.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To dobrze - wymamrotałem sam do siebie, ale Rose chyba to usłyszała.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co dobrze?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nic, nic - zacząłem się wykręcać. Czułem na sobie jej piorunujący wzrok.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack. Powiedz. Ja właśnie opowiedziałam ci historię, której nikt jeszcze nie słyszał.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Chodzi o to - wydusiłem w końcu z siebie. - Że cieszę się, że nie byłem w tobie zakochany. Miłość to problemy. To zobowiązania. Nie chcę się zakochać.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A może już byłeś zakochany? - podsunęła Matka Natura.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co? O czym ty mówisz?</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Przecież... - zaczęła niepewnie, ale natychmiast jej przerwałem, chcąc zmienić temat.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rosalie, musisz wezwać tu swoje nimfy. Mogą być potrzebne w starciu z Mrokiem. Liczy się każda pomoc, nawet leśnych duszków.</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Przez kilka następnych dni Mrok sprowadzał do swojej bazy wiele dzieci. Opowiadał, że są to opuszczone porzucone istoty, które ktoś musiał przygarnąć. Spadły z deszczu pod rynnę, myślałam wtedy. Było tu wiele osób w różnym wieku. Od kilkuletnich malców, po nastolatki. Wszystkie zostały odmienione. Armia istot o pustych ślepiach, bladej skórze i odzianej w czarne szaty przyprawiała mnie o dreszcze. Zastanawiałam się, co się dzieje z rodzicami tych dzieci, ale żadno rozsądne rozwiązanie nie przychodziło mi do głosy. Mrok zmusił mnie i Lazara, a właściwie Feara, żebyśmy trzymali się razem, stanowiąc przykład dla jego Armii. Cały czas nazywał nas królewską parą, co strasznie mnie denerwowało. W tym czasie odczuwałam straszliwą pustkę. Jakby cała moja dusza wyparowała i pozostawiła po sobie jedynie pustą skorupkę ciała. Pustą jak moje oczy. Najgorszy był fakt, że nie mogłam z nikim o tym porozmawiać. Nie należę do introwertyków, wolę rozmawiać, dzielić się myślami. Pewnego dnia spacerowaliśmy z Fearem po długich i mrocznych korytarzach siedziby Pana Koszmarów. Nagle z cienia wychynął nikt inny, jak Mrok. Jego oczy błyszczały z podniecenia. Zanim wypowiedział cokolwiek, już wiedziałam jak będą brzmieć jego słowa. </span><br>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Fearze, Obscurity - zaczął. - Nasza Armia jest gotowa. Uderzymy jutro.</span><br>
<div>
<br></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-37160227566402883992013-08-21T13:52:00.003+02:002013-08-21T13:52:49.482+02:00Rozdział XIX<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">To pierwszy rozdział, jaki piszę jako "pełnoprawna" czternastolatka. Ten rozdział dedykuję wszystkim. Czytelnikom, bez których bloga by nie było, bo po prostu nie miałabym żadnej motywacji do pisania. Tym bardziej komentatorom, którzy sprawiają, że chcę być coraz lepsza w tym, co robię. Specjalne podziękowania należą się także moim przyjaciołom. Tym czytającym, ale i nie czytającym Frozen Dreams. Bo wszyscy we mnie wierzą i akceptują moje wariactwa, jak choćby pisanie o bajce animowanej :) Dziękuję im za życzenia, od których się dziś zaroiło. Wciąż utrzymuję, że nie zasłużyłam na nikogo. Ani na moich czytelników, ani na tych wspaniałych ludzi, którzy spędzają ze mną czas na codzień. Przepraszam, że tak się rozpisuję, ale dajcie mi do tego prawo w urodziny :D Pozostaje mi tylko życzyć wam miłej lektury i prosić o komentarze!</span><br />
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Stanęliśmy w jakimś opustoszałym zaułku. Było ciemno, u wylotu uliczki pobłyskiwał słabo księżyc, rzucając mdławe światło. Stała tu co prawda latarnia, ale była zgaszona. Był to jeden z tych miejskich zakątków, w którym przenigdy nie chciałabym się znaleźć. Mrok jedenak doskonale czuł się pośród cieni zaułka. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Gdzie jesteśmy? Po co tu przybyliśmy? - wyszeptałam. Ku memu zdziwieniu, mój głos brzmiał tak jak dawniej. Przez chwilę Głos stracił panowanie, nie ukrył mego lęku. Przeszył mnie dreszcz podniecenia. Może nie jest jeszcze tak źle!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jesteśmy w Rosji, w Petersburgu. A przybyliśmy tu oczywiście po naszego dowódcę - odparł spokojnie Pan Koszmarów. Nagle w mroków uliczki wyłoniła się jakaś postać. Po chwili mogłam przyjrzeć się owemu tajemniczemu jegomościowi z bliska. Był to chłopak dwa, może trzy lata starszy ode mnie. Miał gęste czarne włosy, sterczące niesfornie. Jego oczy miały barwę czekolady. Ubrany był w obcisłą popielatą koszulkę, skórzaną kurtkę i czarne jeansy. Gdy tylko nas dostrzegł, cofnął się.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> - Ty! - warknął, patrząc na Mroka. Ten tylko uśmiechnął się i wyciągnął ręce w geście powitania.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Lazar Orlov, mój przyjaciel!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Powiedziałem ci już, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Nie znam cię - krzyknął. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Spokojnie, spokojnie - Mrok starał się go uciszyć. - Chyba się mnie nie boisz?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście, że nie - odparł szybko chłopak. Przysłuchiwałam się tej konwersacji z rosnącym zainteresowaniem. Czegoś jednak nie rozumiałam.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Panie? - zapytałam.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czego chcesz? - zirytował się Mrok, który właśnie chciał powiedzieć coś Lazarowi.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czy... Czy on nie powinien mówić po rosyjsku? Nie powinnam go rozumieć.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Mrok wyprostował się, spojrzał na zdezorientowanego chłopaka i powiedział:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście, że on mówi po rosyjsku. My, jako istoty nie całkiem ludzkie rozumiemy każdy ludzki język - odpowiedział. - Gdybyśmy tu przybyli przed twoją przemianą, nie zrozumiałabyś ani słowa.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zaraz, zaraz! - wtrącił niepewnie Lazar. - Ona - tu wskazał na mnie - była człowiekiem? </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Czarny Pan uśmiechnął się chytrze. Właśnie oto mu chodziło.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście. Jednak różnica między wami jest dość spora. Ona nie jest tchórzem. Dołączyła do mnie, nie bojąc się wziąść los we własne ręce. Ją także urazili Strażnicy. Annie pragnie zemsty.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Chłopak spojrzał na mnie niepewnie. Chciałam go ostrzec, żeby uciekał, nie dał się zwieść Mrokowi. Głos jednak powrócił ze zdwojoną mocą, powstrzymując mnie przed powiedzeniem czegokolwiek.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To ja was zostawię na chwilę samych - szepnął Mrok i ruszył ku wylotowi uliczki. Lazar ponownie zlustrował mnie wzrokiem.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> - Chyba nie wyglądałaś tak jako człowiek, co? - zapytał, odzyskując pewność siebie dzięki nieobecności Pana Koszmarów.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Taaaaa - odparłam. Mój głos znów brzmiał jak dawniej. Pewnie Głos pozolił mi na trochę swobody, chcąc wzbudzić ufność w Lazarze. Wciąż jednak trzymał mnie na wodzy, nie pozwalając powiedzieć wszystkiego. Chłopak uśmiechnął się figlarnie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To dobrze. Nie chciałbym mieć za partnerkę potwora - zażartował. A więc zdecydował! Czułam euforię Głosu. Ja tymczasem pogrążałam się w rozpaczy. Nie! On nie może dołączyć do Mroka! Wydawał się taki ludzki. Czy tak jak ja zmieni się w puste zimne stworzenie? Nie mogłam na to pozwolić. Byłam jednak bezsilna.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A więc przyłączysz się do nas? - zapytałam po chwili tym chłodnym tonem Głosu.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A warto? - zapytał. Pokiwałam głową wbrew własnej woli. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Posłuchaj - powiedziałam powoli. Mój głos brzmiał spokojnie, choć wewnątrz staczałam walkę z Głosem, który za nic nie chciał pozwolić mi na powiedzenie czegokolwiek. - Czy tobie również Strażnicy coś zrobili? Mrok wspominał o tym.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Lazar zamyślił się.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak - powiedział po chwili. - Bo widzisz, jestem... jakby to ująć, jestem potomkiem Northa.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co?! - krzyknęłam zszokowana. Chłopak potwierdził posępnie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zanim North został Strażnikiem miał dwójkę synów blźniaków, Aleksego i Stepena. Gdy Nicolas ich opuścił, bracia pogrążyli się w rozpaczy. Byli jednak silni. Udało im się zapomnieć o tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Ożenili się, mieli dzieci. Niestety ostatni potomek Aleksego zginął podczas II wojny światowej. Ja jestem potomnym Stepena, a tym samym praprapra i ileś tam jeszcze razy pra wnukiem Northa.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Łał! Ale co się stało? To znaczy... Dlaczego go nienawidzisz? - zapytałam przypatrując się chłopakowi z rosnącą ciekawością.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ja... On... - nie mógł wysłowić się Lazar. W końcu zamknął oczy, wziął głęboki wdech i zaczął mówić. - North długo poszukiwał swych potomków. Był pewien, że prawnuki jego synów wciąż żyją. I znalazł mnie. Moja matka, po której odziedziczyłem rodowód sięgający Stepena umarła, gdy miałem sześć lat. Moja babka też nie żyje. Jestem więc jedynym pozostałym przy życiu potomkiem Northa. Mikołaj niesamowicie się ucieszył. Wszystko mi wytłumaczył. A ja po raz pierwszy byłem szczęśliwy. Nic jednak nie trwa wiecznie. Skończyło się. North miał pracę i pozostawił mnie na pastwę losu. Nie mam przyjaciół. Nie mam nikogo. Jedynie ojca, który wyjechał na zachód. A potem znalazł mnie Mrok.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wezbrała się we mnie fala współczucia. Biedny Lazar. Czy rzeczywiście North był zdolny zrobić coś takiego? Tak - mówił mi głos. A ja wyjątkowo mu uległam. Nagle u mojego boku pojawił się Mrok.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To jak? - zapytał, znając jednak z góry odpowiedź. Lazar zrobił krok do przodu.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jestem gotowy.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jest jeszcze jeden szczegół - przypomniał Mrok. - Przemiana.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ach, przemiana... - chłopak stanął tuż przed Czarnym Panem i przymknął powieki. North oprószył go czarnym piachem. Lazar zaczął się kręcić coraz szybciej i szybciej, tak jak ja podczas przemiany. Piach wirował wokół niego, stwarzając miniaturową trąbę powietrzną. W końcu chłopak zatrzymał się zupełnie odmieniony. Otworzył oczy. Były teraz takie same jak moje, całe czarne i puste. Czarne włosy nie zmieniły się zupełnie, ale jego cera stała się kredowobiała. Ubrany był w czarną koszulę i spodnie oraz długi, sięgający ziemi skórzany płaszcz. Czarny oczywiście. U pasa miał trzy błyskające złowrogo sztylety. Wyglądał jednocześnie potwornie i przystojnie. To połączenie mnie zaniepokoiło. Mrok wyszczerzył się z triumfem wypisanym na twarzy.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Panie - powiedział Lazar, skłaniając głowę ku Panu Koszmarów. Zachował swój głęboki głos. Nie przerodził się on w podobny do mojego skrzek. Zauważyłam jednak, że w obecności Lazara mój głos brzmiał tak, jak dawniej. Miejmy nadzieję, że będzie tak dalej.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Myślę, Lazarze - odezwał się uroczyście Mrok. - Że twoje imię nie pasuje do... Twojego nowego wizerunku. Twoje także, Annie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Skłoniłam posłusznie głowę.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jestem Fear - powiedział Lazar. Po chwili ja usłyszałam jak Głos wyszeptuje moje nowe imię.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jestem Obscurity - zawołałam. Mrok uśmiechnął się z dumą patrząc na swoje twory.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A więc, Fearze i Obscurity - rzekł wolno - Jesteście parą królewską w mojej armii. Potrzebujecie jeszcze podwładnych. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Patrzyłem z zachwytem jak rosalia śnieżna wypuszcza kolejne pączki. Największy kwiat był już wielkości mojej pięści. Białe płatki błyszczały od błękitnej siateczki pokrywających je wzorów. Z równym upojeniem przypatrywałem się twórczyni tej roślinki. Rosalie stała, z troską oglądając listki jakiegoś krzaczka. Zdawała się tak delikatna jak płatki kwiatu, ale jednocześnie pełna wigoru i pozytywnej energii, którą wręcz emanowała. Patrzyłem na nią przez chwilę. Dotąd pamiętam, gdy mówiłem Annie, że miłość to nie jest rzecz dla mnie. Biedna Annie. Uratujemy ją! Na pewno uratujemy, a ona z pewnością chciałaby żebym zrobił pierwszy krok. Zebrałem się w sobie i podszedłem do Matki Natury.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Popatrz, Jack - powiedziała szeptem, jakby bała się, że głośniejszy dźwięk zniszczy jej małe zielone ustronie. - Właśnie mamy szansę, może jedyną, żeby zobaczyć cud. Cud narodzin nowej rośliny. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Tymi słowy, dmuchnęła delikatnie na skrawek ziemi przed sobą. Po chwili z podłoża wychyliła się filigranowa łodyżka. Potem pojawił się pierwszy listek, a jescze później kolejny i kolejny. Przypominało to trochę przyspieszoną taśmę na filmach przyrodniczych, którze kiedyś Annie mi pokazywała. Tyle, że tam po prostu przyśpieszyli nagranie czegoś, co trwało kilka miesięcy, a tu roślina rosła za pomocą magii Matki Natury.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Cud, masz rację - przyznałem szczerze. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rosalie?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- O co chodzi, Jack? - zapytała. Była rozmarzona, jakby co dopiero się obudziła i nie mogła jeszcze sobie uzmysłowić, że to był tylko cudowny sen. Zrobiłem krok do przodu. Ona nie cofnęła się. Szybko wyciągnąłem rękę, pochwyciłem ją w talii i zaciskając ze zdenerwowania i podniecenia powieki, pocałowałem ją. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Coś było jednak nie tak. Ona nie odwzajemniła mojego pocałunku. Otwarłem powoli oczy i spojrzałem na Matkę Naturę. Ta tylko wpatrywała się we mnie smutno. Położyła dwa palce na moim podbródku i odsunęła mnie delikatnie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A więc się stało - wyszeptała cichutko. Jej głos był pełen smutku, tak jak wyraz jej twarzy.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ja... Ja... Nie rozumiem - wyjąkałem. Właśnie wyszedłem na idiotę.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack... Ja cię nie kocham. Ty mnie zresztą też nie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Cco?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Bo widzisz, to się nazywa urokiem kwiatów. Twoje pierwsze uczucia wobec mnie zostały spotęgowane. Można to porównać do czaru, który przyciąga owady do słodkich, apetycznych kwiatów. Niestety ja nad tym nie panuję. Przykro mi.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Powinienem być zły. Zostałem przecież zaczarowany. Poczułem jednak ulgę i zmieszanie. Te dziwne myśli, które nachodziły mnie w obecności Rosalie, powstały z winy magii!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ale zachowywałaś się tak, jakbyś... Jakbyś chciała... - wydusiłem do siebie po chwili. Matka Natura jedynie melancholijnje zaprzeczyła.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Przykro mi to mówić, Jack, ale czasami wy, mężczyźni zachowujecie się jak kretyni - powiedziała. - Jedyne czego chciałam, to przyjaźni. Chyba istnieje coś takiego, jak przyjaźń damsko-męska, prawda? A ty to źle zainterpretowałeś... Jasne, to też trochę wina moich czarów, ale jak mówiłam, ja nad tym nie panuję,a nie wiedziałam, że to do mnie czujesz. W sumie to nie było nawet prawdziwe uczucie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Pokiwałem głową. To nawet lepiej. Miłość to po prostu dla mnie coś zbyt skomplikowanego.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dziękuję, że mi to powiedziałaś. I przepraszam... No wiesz, za ten wyskok.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To nie była twoja wina - odparła Matka Natura, siląc się na uśmiech.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- No to... Ja już pójdę - powiedziałem spokojnie. Odwróciłem się i ruszyłem do drzwi, ale Rosalie podbiegła do mnie i złapała za ramię. Odwróciłem się do niej zdziwiony. Po jej policzkach spływały łzy.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rose, czy coś stało? - spytałem zmartwiony.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ja.. - wyjąkała dziewczyna. - Ja już po prostu dłużej nie mogę!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czego nie możesz? - byłem bardzo zdezorientowany.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie mogę tego ukrywać. To dlatego tak bardzo chciałam się zaprzyjaźnić! Żeby przekonać siebie samą, że to moje miejsce. Ciągle jednak czuję, że ja tu wogóle nie pasuję. Jestem tak inna od was!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rosalie, o czym ty mówisz? - zapytałem jeszcze bardziej zdziwiony. Dziewczyna uporczywie wpatrywała się w ziemię. Po chwili wzięła głęboki wdech i spojrzała na mnie, wachając się. Czułem, że za chwilę dowiem się czegoś naprawdę niesamowitego.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack… - zaczęła. - Jestem córką Mroka.</span></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-62515890480306378212013-08-11T17:35:00.002+02:002013-08-11T17:35:49.079+02:00Propozycje<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Cześć! Mam do was pytanie i propozycję. Przeglądając ostatnio kilka blogów z opowiadaniami, zobaczyłam, że oprócz samych rozdziałów, pojawiają się tam również "dodatki". Na przykład osobna karta z opisami i obrazkami występujących tam postaci, czat itp. Chcielibyście podobne rzeczy na blogu? Mogłabym opisać postacie, umieścić tu inne rzeczy, tylko co? Piszcie, czekam na propozycję :D</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-9ND0mH89o2Q/USNh_sd6y-I/AAAAAAAAAIo/d3dMEDfpybE/s1600/jack.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="300" src="http://1.bp.blogspot.com/-9ND0mH89o2Q/USNh_sd6y-I/AAAAAAAAAIo/d3dMEDfpybE/s400/jack.jpg" width="400" /></a></div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-66198898455828833112013-08-10T15:54:00.000+02:002013-08-10T15:54:54.150+02:00Rozdział XVIII<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Pozdrowienia z Półwyspu Helskiego! Rozdział dedykuję Ali, która FD co prawda nie czyta, ale porawiła cześć tego rozdziału :) Wcześniej się dużo działo, więc<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875);"> ten rozdział jest... Spokojniejszy. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam miłej lektury i prosić o komentarze; miłe czy nie - dają motywację :D</span></span><br />
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wciąż nie mogłem w to uwierzyć! Wydawało mi się to zwykłym mirażem, fatamorganą. Żałowałem tylko, że nie mogłem się obudzić, zostawiając koszmarne zdarzenie jako zwykłą fantazję i wyruszyć w świat, cieszyć się życiem i wolnością. Niestety to nie był sen. Ciągle widziałem oczami wyobraźni te ciemne, martwe oczy, wpatrujące się we mnie bezlitośnie, wręcz przewiercające na wylot. Potem te jej słowa, wypowiedziane głosem przypominającym coś między skrzypienem drzwi, a warkotem silnika. Powiedziała, że powstała dzięki urazie, żywionej wobec mnie. W głebi serca, miałem nadzieję, że ta istota, w którą przemieniła się Annie zawładnęła jej świadomością. Nie chciałem przyjąć, że powiedziała to, co naprawdę myślała. Miała jednak rację. Gdyby nie ja, znikający bez wyjaśnień, Mrok nie przekabaciłby jej na mroczną stronę. Żywiła wobec mnie smutek, rozczarowanie, gorycz, a Pan Koszmarów jako mistrz perswazji z łatwością to wykorzystał. Co się teraz stanie, zastanawiałem się. Z monologu Mroka wynikło, że szykuje on coś naprawdę groźnego. Co oznaczałoby unicestwienie Strażników? Czy po prostu stalibyśmy się niewidzialni? Czy Stracilibyśmy swoje magiczne siły, a może i nieśmiertelność? Czy... Nie mogłem dokończyć myśli. Czy moglibyśmy umrzeć? Nigdy nie zastanawiałem się nad śmiercią. Jestem nieśmiertelny, więc ten temat jakby mnie nie dotyczy. Ale, gdyby nie pozostał nikt wierzący... Koniec! Nie mogłem się depresjonować. Zamrugałem kilkakrotnie powiekami, aby się otrząsnąć. Siedziałem na drewnianym parapecie, w jednym z licznych pokoi Bazy Głównej. Zaszyłem się tu w nadzei na odrobinę spokoju, aby pozbierać myśli po wczorajszych wydarzeniach przy Stonehenge. Rozmyślania nie przyniosły jednak ulgi, a falę bólu. North zakazał nam wszystkim opuszać bazy. Kolejne spotkanie z Mrokiem mogło nastąpć w każdej chwili, a my musieliśmy być gotowi. Głęboko westchnąłem, wstałem i spojrzałem w okno. Ogromny Księżyc wznosił się powoli po nieboskłonie. Była pełnia. Jego blask wpadał do pokoju, barwiąc podłogę białawymi smugami. Na niebie lśniły już pierwsze gwiazdy. Machnąłem kijem i okno otwarło się z cichym stuknięciem. Do pomieszczenia wpadł ostry lodowaty wicher, ale mi nie sprawiało to problemu jako, że byłem duchem zimy. Spojrzałem na srebrną tarczę.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dlaczego?! Dlaczego stawiasz na mojej drodze tak wiele przeszkód? - zapytałem. Choć szczerze wątpiłem w to, że Księżyc odpowie, to musiałem się wyrzyć, dać upust zkumulowanym emocjom. - Na początku odebrałeś wspomnienia, pozostawiłeś samego, skazany na samotność przez setki lat. Potem mianowałeś Strażnikiem, choć nie wiedziałem dlaczego. Teraz to. Gdy zacząłem się do kogoś przywiązywać, odbierasz mi go, zmieniasz we wroga. Cóż zrobiłem nie tak? Wiem, że nie odpowiesz. Ale choć jedno słowo. Jeden znak. Pozwól mi zrozumieć. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">W moim głosie usłyszałem lęk, żal, troskę, samotność. Nagle Księżyc przysłąnęły czarne pierzaste chmury. Odwróciłem wzrok od okna i rozejrzałem się po pokoju. W ciągu tych pięciu lat bycia Strażnikiem nieświadomie przywłaszczyłem sobie ten pokój. Nie miałem pałacu, jak Zębowa Wróżka, ani ukrytej krainy Zająca. Za to nie wiadomo dlaczego przywiązałem się do tego pomieszczenia. Ściany, podłoga i sufit były drewniane. Na posadzce znajdował się gruby biały dywan. Przypominał trochę śniegowy puch i to może dlatego tak mi się podobał. Znajdowało się tam również kilka szafek i regałów. Jeszcze pięć lat temu były puste. Teraz zapełniły się zgromadzonymi przeze mnie przedmiotami. Było tu kilka książek, które pożyczyłem z ogromnej biblioteki Northa i zapomniałem ich oddać, śnieżka, którą zaczarowałem tak, aby nigdy nie topniała, a także kilka podarunków od Strażników. Duże jajko wielkanocne, pomalowane w śnieżynki, które dostałem od Zająca w zeszłym roku na Wielkanoc, pudełko z moimi zębami, dziwna matryjoszka, którą wykonał dla mnie North. Kiedyś pokazał mi swoją, a potem postanowił zrobić mi własną. Była tu również kula śnieżna, tyle, że zamiast śniegu sypał się w niej zaczarowany pył Piaska. Na jednej ze ścian wisiał obraz, podarowany przez Annie. Nagle moje rozmyślania przerwał krzyk gdzieś na korytarzu. Wybiegłem zdezorientowany, nie wiedząc czego się spodziewać. Zastałem tam Jacka i Rosalie. Ta druga cała była wysmarowana pomarańczową mazią i białawymi pestkami. O'Lantern tarzał się po podłodze, dusząc ze śmechu. Gdy Natura strzepnęła część substancji z twarzy, włosów i ubrania, spojrzała na patrona Halloween i w jednej chwili rzuciła się na niego. Ten jednak był szybki, przetoczył się, wstał i pobiegł korytarzem, a Rosalie za nim. Przypatrywałem się tej niecodziennej scenie z uśmiechem na ustach. Po kilku minutach wróciła uśmiechnięta od ucha do ucha Rosalie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- I co? - zapytałem.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zamknęłam go w olbrzymim pąku róży - odparła z niemałą satysfakcją. - Będzie na następny raz pamiętał żeby nie zadzierać z Matką Maturą.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A co tak właściwie zrobił?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> - Wrzucił mi do pokoju ogromną dynię. Gdy tylko jej dotknęłam, wybuchła! </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Hahahaha - zacząłem się śmiać. Coraz bardziej lubiłem tego malucha. - Niezły jest.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak, na pewno. Nie śmiej się to wcale nie jest śmieszne! Wypowiedział mi wojnę. Mam zamiar się zemścić. Nic mu nie mów, dobrze?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście - zapewniłem, mrugając porozumiewawczo. Rosalie wróciła do swojego pokoju. Ja postanowiłem się przejść po Bazie. W czasie spaceru natchnąłem się na Northa, który poprosił mnie, abym zwołał wszystkich na spotkanie. Potrzebowałem czegoś do zrobienia, więc ucieszyłem się. Odnalazłem Piaska, Zająca, Wróżkę, Naturę, ale ani śladu O'Lanterna. Gdy zebraliśmy się w jednej z licznych sal Bazy Głównej, Mikołaj nakazał nam usiąść przy długim stole.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Są wszyscy, to dobrze! A nie. Oczywiście Jack gdzieś zniknął - mruknął North, wznosząc oczy ku niebu. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nigdzie go nie znalazłem - odpowiedziałem na usprawiedliwienie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- On... Zaraz powinien się tu zjawić - powiedziała tajemniczo Rosalie. Spojrzałem na nią pytająco, a ona posłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Miała rację. Po zaledwie kilku minutach do pokoju wpadł Jack. Miał wywieszony język, a dłonie zacisnął w piąstki.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co się stało? - zapytał zdziwiony North.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Prezent... Słodycze... Wody! - wrzasnął. Mikołaj klasnął w ręcę, a do sali wbiegło kilka elfików, trzymających dużą butelkę wody. O'Lantern chwycił ją zaczął łapczywie pić. Gdy butelka była już pusta, a miała z półtora litra pojemności, Jack rozejrzał się. Zatrzymał spojrzenie na Naturze. Wyciągnął oskarżycielsko palec i krzyknął:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ty!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To ty zacząłeś tę zabawę - odpowiedziała niewinnie. Maluch spojrzał na nią morderczo, a następnie usiadł obok mnie, rzucając jej co chwilę spojrzenia spode łba.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ja się zemszczę. I pomyśleć, że uważałem cię na początku za niezłą dziewczynę - mruknął sam do siebie, tak że nie usłyszał go nikt, oprócz mnie. - Ma charakterek, bez wątpienia. Rzuciła mi wyzwanie!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ekhem - odchrząknął North, starając się zwrócić na siebie uwagę. - Skończyliście już? Możemy zaczynać?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wszyscy potaknęli.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Po przemianie czułam się dziwnie. Trochę tak, jakby ktoś oprócz mnie samej mieszkał w moim ciele. Cichy, gniewny głosik podszeptywał mi cały czas mroczne rozwiązania, jak ten diabełek, który w chwilach wachania pojawiał się na ramieniu postaci z kreskówek, ale gdzie podział się aniołek? Głos zachęcał do posuszeństwa Mrokowi oraz nienawiści do Jacka i Strażników. Nie mogłam się mu oprzeć. Gdy zniknęliśmy ze Stonehenge, przybyliśmy do bazy Mroka. Ten pokazał mi jakiś pokój, w którym mogłabym rezydować. Było to mroczne pomieszczenie o ścianach pokrytych szaro-białą pasiastą tapetą, pozdzieraną w niektórych miejscach. Jedynymi meblami było duże żelazne łóżko i wysoka, bogato zdobiona szafa. U sufitu wisiał pokryty pajęczynami żyrandol, a drewniana podłoga była zasłana upiornymi zabawkami. Były tam rozprute misie z zwisającymi smętnie brudnymi łapkami, lalki bez oczu, w potarganych sukienkach, żołnieżyki pozbawione kończyn. Całość przywodziła na myśl jakiś senny koszmar, ale w końcu znajdowałam się w domu Pana Cieni. Nie odczuwałam strachu dzięki tajemniczemu głosowi w głowie. Zmęczona zdarzeniami dzisiejszego dnia, od razu ułożyłam się na łóżku i zasnęłam, usypiana przez jakąś starą pozytywkę, ukrytą wśród zabawek. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">***</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dobrze spałaś? - zapytał Mrok. Siedzieliśmy w sali, w której piliśmy kiedyś herbatę. Teraz Pan Koszmarów znów poczęstował mnie swoim ulubionym napojem. Patrząc w filiżankę białej cejlońskiej herbaty odpowiedziałam:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak, dziękuję - mój głos mnie przerażał. Było to skrzeczący, głęboki warkot. Zawsze tak wyobrażałam sobie ton, jakim mówiły kobiece potwory i czarownice w książkach, które czytałam. Przed herbatką Mrok pokazał mi lustro, a ja się przeglądnęłam w nim. Przerażałam siebie samą. Mój głos, moje oczy i włosy, mój strój. Miałam ochotę uciec jak najdalej od tego widoku. Jednak nie mogłam uciekać przed samą sobą. Zaczęłam się buntować przeciwko własnej osobie, ale cichy tajemniczy głosik stłumił moje emocje. Byłam uwięziona we własnym ciele. Nie panowałam nad swoimi gestami, wypowiedziami.mzupełnie tak, jakby Głos przejmował powoli nade mną panowanie. A co jeśli ja zniknę zastąpiona przez to stworzenie? Nie! Nie pozwolę na to.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zapewne zastanawiasz się, co dalej - Czarny Pan przerwał moją wewnętrzną walkę. Potaknęłam, nie całkiem świadoma tego co robię.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jesteś pierwszym członkiem Armii Cienia. Pierwszym, ale nie jedynym. Stworzymy armię podobnych tobie. Najpierw zwerbujemy najsłabsze dziecięce ogniwa. Dzieci porzucone, zranione, smutne. Takie, jak ty.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rozumiem - wyharczałam. - To bardzo dobrze.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Tak naprawdę nie uważałam, że to dobrze. To było beznadziejne. Głęboko współczułam tym wszystkim niewinnym istotom, które upodobnią się do mnie za sprawą czarów Mroka. Chciałam powstrzymać Pana Koszmarów, ale sama nie umiałam opanować nawet własnego ciała.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Mam już na oku kogoś idealnego do roli przywódcy Armii. Wybacz, ale moje odziały potrzebują twardej męskiej ręki, a ty, no cóż, jesteś po prostu za miękka.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oczywiście - powiedziałam, wbrew mojej woli. Choć moja kamienna na twarz o czarnych pustych oczach pewnie tego nie zdradzała, to właśnie toczyłam wewnętrzną walkę z Głosem.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.292969); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czeka nas wycieczka - powiedział Mrok uśmiechając sę drapieżnie. Jego białe rekinie zęby błysnęły niebezpiecznie, gdy wyciągnął ku mnię swą dłoń. Ja wiedziałam co mnie za chwilę czeka. Nieprzyjemne zawroty głowy podczas teleportacji. Nie chciałam z nim nigdzie iść, pragnęłam stąd jedynie uciec. Głos znowu jednak zrobił coś wbrew mnie. Podałam Czarnemu Panu dłoń i wszystko dokoła rozmyło się w chmurze czarnego piachu.</span></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-73730882523583103672013-07-31T19:28:00.001+02:002013-07-31T19:28:14.661+02:00Rozdział XVII<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Kolejny rozdział! Ten rozdział chciałam zededykować wszyskim komentatorom i czytelników, którzy śledzą zarówno mój pisarski rozwój, jak i historię Annie i Jacka .</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Bloga nie byłoby bez was!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Annie?! - zawołał Jack. Wyglądał na mocno zszokowanego. Zamrugał kilkakrotnie powiekami, jakby chciał się upewnić, czy to co widzi nie jest fikcją. W jego oczach malował się strach, zaskoczenie, niezrozumienie. Czułam na sobie wzrok wszystkich Strażników. Zmieszałam się i cofnęłam, chowając za czarną niczym krucze pióra szatą Mroka.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zaskoczeni? - zapytał Pan Koszmarów, uśmiechając się triumfująco.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Annie! - zdołała wykrzsztusić Ząbek. - Choć tu do nas! Co ty tam robisz?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. Chciałam do nich pójść, przeprosić i wykurzyć stąd Mroka. Coś jednak nie powstrzymywało. Spojrzałam na słońce zachodzące za megality Stonehenge. Zachód i tak kiedyś nadejdzie - pomyślałam. Wreszcie miałam okazję przyjrzeć się dokładniej nowym Strażnikom. Chłopiec, którego Mrok nazwał Jackiem O'Lanternem był chyba w wieku Davida. To sprawiło, że poczułam wyrzuty sumienia. To tak jakbym... Jakbym chciała pokonać mojego brata. Odegnałam od siebie tę myśl. To nie był David! Miał na sobie czapkę z połówki dyni. Nosił również czarny T-shirt i spodnie oraz pomarańczową kurtkę. Jego ciemne włosy sterczały niesfornie spod czapki, a duże zielone oczy przypatrywały się całej scenie z mieszaniną zainteresowania i złości. Starał się wyglądać na pewnego siebie, trzymając dłonie w kieszeniach spodni, jednak wyczułam, że w ten sposób stara się jedynie zamaskować strach. Zwróciłam oczy na Matkę Naturę. Stała tuż obok Jacka, a ja poczułam, jak całe moje ciało sztywnieje z zazdrości. Wyglądała na około szesnaście lat, ale wiedziałam, że to tylko pozory. W najleszym wypadku liczyła sobie kilka stuleci. Była bardzo ładna. Miała włosy w podobnym kolorze, co moje, tylko prostsze i dłuższe. Oczy przywodziły na myśl świeżą trawę i były okolone firanką gęstych rzęs. Miała jasną cerę. Zaciskała teraz ze zdenerwowania różowe jak różane płatki wargi. To była doskonalsza wersja mnie - pomyślałam. Szczupła, ładna, nieśmiertelna. Może nie była do mnie podobna z twarzy, gdyż miała oczy w kształcie migdałów, podczas gdy moje były większe, jej podbródek był ostrzej zakończony, a kości policzkowe znajdowały się nieco niżej, ale gdybym mogła trochę zmodyfikować swój wygląd, zapewne mój ideał nie różniłby się zbytnio od Rosalie. Była ubranna skromnie, lecz uroczo. Miała na sobie prostą białą sukienkę, sięgającą przed kolano, a na włosach znajdował się barwny wianek. Nasze spojrzenia spotkały się na moment, a w jej oczach mogłam dostrzec... Zrozumienie. Nie, nie musiało mi się coś przywidzieć. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Zapewne jesteście ciekawi, co się dzieje - przerwał ciszę Pan Koszmarów.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oddaj dziewczynę i zostaw nas w spokoju - warknął Zając.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jej jest tu bardzo dobrze. Może wreszcie spytacie się kogoś o jego własne zdanie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nikt cię tu nie chce! - krzyknął O'Lantern, nadymając swoją pyzatą buzię.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie chce?! - Mrok udawał zszokowanego. - Nie chce? Wy mnie nie chcecie. Nie jesteście jeszcze całym światem. Prawda, Annie?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wszyscy spojrzeli na mnie. Spuściłam głowę.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ja.... ja... - starałam się coś wyjąkać. Mrok przewrócił oczami.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- No patrzcie. Speszyliście mój klucz do zwycięstwa. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Czy ktoś w końcu wyjaśni, o co tu chodzi? - warknął Jack. Chłopak nie patrzył na mnie i był wściekły. Zabolało mnie to, choć wiedziałam, że to tylko moja wina.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oh, no jasne - odparł Czarny Pan. - To bardzo proste. Wiecie, kiedy ukrywałem się przez te pięć lat, kiedy zbierałem siły po tym, jak pokonaliście mnie z pomocą tego całego Jamiego i bandy jego koleżków, gorączkowo myślałem, co wtedy poszło nie tak. Olśniło mnie. Źle się do tego zabrałem. Chciałem przerazić dzieci moimi koszmarami, tak aby przestały wierzyć w was - tu wskazał dłonią na Strażników. - Tymczasem istnieje dużo lepszy sposób. A z resztą, nie będę gderał, skoro mogę to pokazać.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Mrok spojrzał znacząco na mnie. Przyszła moja kolej. Wystąpiłam powoli do przodu i spojrzałam na siódemkę Strażników. Lustrowałam po kolej na każdego z nich. W ich oczach dostrzegłam zaskoczenie, niezdecydowanie, zawód, gniew, smutek, strach. Na końcu spojrzałam na Jacka. On również patrzył się na mnie. Teraz nie był już zdenerwowany, jedynie zawiedziony. Zawiedziony mną. Zaczęłam się wachać. Czy naprawdę chcę ich zniszczyć? Tych, którzy nadali nowy sens mojemu życiu? Którzy nieśli dzieciom tyle radości? Następnie spojrzałam na Matkę Naturę. Widziałam, że jest przerażona. Chwyciła Jacka za rękę. On pogładził wierzch jej dłoni i splótł z nią palcę. Nagle poczułam, że wszystko zaczyna się we mnie napinać. Wezbrał się we mnie taki gniew, jak nigdy dotychczas. Miałam ochotę coś rozwalić. Zrobiłam jednak coś innego, prawdopodobnie bardziej brzemiennego w skutki, niż gdybym rozwaliła cały Londyn. Odwróciłam się twarzą do Mroka. Ten czekał z wyciągniętą ręką, jakby zapraszał mnie do tańca. Chwyciłam jego zimną szarą dłoń. Poczułam mrowienie w całym ciele. Mrok uniósł nasze splecione dłonie ponad moją głowę i zakręcił mną tak, że zrobiłam piruet i odwróciłam się przodem do Strażników. Poczułam, że moje ciało bulgocze. Powieki mi ciążyły. Zanim je zamknęłam spojrzałam sennie na Jacka, a przed moimi oczami stanęło nasze pierwsze spotkanie, kiedy wparował do pokoju przez okno. Następnie nastała ciemność.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Annie zamknęła oczy. Gdy przedtem, przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały poczułem odpowiedzialność. Miałem wrażenie, że Annie sprzymierzyła się z Mrokiem, bo ją pozostawiłem. Bez wyjaśnień. Bez nadziei. Teraz zapłacą za to wszyscy Strażnicy, a może nawet cały świat. Spod zamkniętych oczu dziewczyny wypłynęła pojedyncza łza. Spływała powoli po policzku. Nagle łza stała się czarna jak smoła. Annie zadrżała. Po chwili zaczęła się obracać wokół własnej osi. Na początku powoli, potem coraz szybciej i szybciej, aż w końcu dostrzegałem jedynie jej zamazany kształt. Chciałem coś zrobić, ale nie mogłem się nawet ruszyć, nic powiedzieć. Annie Tornado zwolniło, aż w końcu mogłem dostrzec dziewczynę. Wyglądała zupełnie jak nie ona. Jej skóra stała się biała jak papier. Zamiast paznokci o rąk miała czarne pazury. Jej włosy dosłownie stanęły dęba. Uniosły się do góry, tak, że uformowały kształt kropli lub płomienia. Miała na sobie czarną średniowieczną suknię, sięgającą ziemi. Długie rozkoloszowane rękawy zasłaniały większą część bladych dłoni, sznurowany gorset podkreślał jej szczupłą sylwetkę, a spódnica spływała ciężko ku ziemi. Wyglądała ładnie, choć mrocznie i sto razy bardziej wolałem ją w jej naturalnej postaci. Nagle uniosła powieki, a ja poczułem jakby mój żołądek postanowił udać się na wycieczkę w kierunku przełyku. Zniknął z nich ten radosny, przyjacielski błysk. Właściwie wszystko z nich zniknęło. Niebieskie tęczówki, białka, źrenice. Jej oczy teraz przypominały pancerzyk żuka; były całe czarne, błyszczące i puste. Ślad po czarnej łzie pozostał na policzku, silnie kontrastując z kredową skórą. Pomyślałem, że chyba zaraz stracę przytomność. Mrok dostrzegł moją minę i uśmiechnął się triumfalnie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Chciałem, aby dzieci straciły w wiarę. Aby odczuwały strach. Strach to bardzo potężna siła. Potrafi sprawić, że ludzie zmieniają się w krwiożercze bestie lub potulnieją, jak baranki. Ze strachem nie można walczyć, moi drodzy. To coś, co zawsze będzie istniało i istnieć będzie, niezależnie od tego, jak wy staracie się go zniszczyć. Teraz nastała nowa era! - zaśmiał się ukazując, białe ostre zęby niczym u rekina. - Teraz dzieci nie będą odczuwały już strachu. Teraz one będą strachem. Staną się ucieleśnieniem mojej mocy. Stworzę armię, którą was zmiażdży. One nie tyle utracą w was wiarę. Staną się waszymi wrogami. A oto pierwszy członek mojego zespołu.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Annie zrobiła kilka kroków, tak, że stanęła pomiędzy Panem Koszmarów, a nami.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jestem Ann, pierwszy członek w szeragach Armii Cienia - wyharczała. Jej głos przypominał raczej warkot niż normalne mówienie. Następnie odwróciła się dokładnie do mnie. Jej puste oczy spojrzały na mnie, a ja dostałem gęsiej skórki. - Powstałam z zazdrości i nienawiści. Do Strażników, a szczególnie do Jacka Frosta.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Chyba na nas już pora, moja droga - spostrzegł Mrok. Było widać, że jest niesamowicie zadowolony. Annie podeszła do niego, a on chwycił ją pod ramię. Wyglądali teraz jak jakaś mroczna para królewska. - Niestety musimy się już pożegnać. Armia sama się nie zrobi.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">To mówiąc, zniknął w obłoku czarnego piachu. </span></div>
<div>
<br /></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-39846538803042083252013-07-19T22:12:00.003+02:002013-07-19T22:12:54.383+02:00Rozdział XVI<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Przed wami kolejny rozdział. mam nadzieję, że się wam spodoba. Dedukuję go nikomu innemu, jak mojej przyjaciółce i czytelniczce FD, Agatce. To ona mnie motywuje i pomaga przy braku weny. Dobrze jest mieć takich ludzi, jak ona!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Oczami Annie:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Nie - wymamrotałam. - Nie, nie, nie. To się nie stanie!</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Stałam w okrągłej komnacie o czarnych kamiennych ścianach. Przede mną stał mężczyzna o szarej, jak popiół cerze, drapieżnym uśmiechu i czarnych, potarganych włosach. Mrok, oczywiście. Wpatrywał się we mnie wyczekująco, nieco rozczarowany mą odpowiedzią.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Ależ, Annie! Nie widzisz, że to zadziała!</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- A co jeśli mi się coś stanie?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Kiedy? Jak? To całkowicie bezpieczny sposób. Reakcja Strażników... - tu zachichotał. - No cóż, nie wiem, czy się pozbierają przy pierwszym wrażeniu, a co dopiero w walce.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Miałam wątpliwości. Już nie jeden raz zastanawiałam się, co ja wogóle wyprawiam. Plan Mroka był dość śmiały. Chciałam się wycofać, ale było już za późno. Zostałam zapędzona w kozi róg. Nie miałam wyjścia, musiałam mu pomóc.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- No dobrze. Ale myślisz, że dojdzie między wami do walki?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Szczerze w to wątpię. Będą zszokowani, a po za tym to w końcu Strażnicy. Dobro dzieci przede wszystkim i te sprawy.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Kiedy?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Jutro. O zachodzie słońca - będzie tak romantycznie - rzekł ironicznie. - Po za tym to moje wielkie zwycięstwo. Tyle symboli. Słońce zachodzi, aby nastała noc.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Ekhem. Chciałam zauważyć, że twoje wielkie zwycięstwo nie jest jeszcze takie pewne.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Oczywiście, że jest! Z twoją pomocą zmiażdżę Northa i jego drużynę, jak parę nędznych robaków.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Wzdrygnęłam się. Mrok był postacią o bardzo złożonym charakterze. Zarazem zimny i okrutny, ale również zabawny. Uwielbiał ironizować i kpić sobie, a zwłaszcza z uczuć. Były mu tak obce. Czasem jednak okazywał zrozumienie i wydawało mi się, że pod maską cynizmu mógł się skrywać wrażliwy mężczyzna, który objawiał się tylko w niektórych momentach. Co do Mroka nie mogłam być jednak niczego pewna. Każde jego słowo mogło być kłamstwem lub szczerą prawdą. Teraz, przebywając w jego mrocznej grocie i poznawszy jego okrutny plan wiedziałam jedno. Mrok był człowiekiem o wielu twarzach, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Pana Koszmarów.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Mamy jeszcze trochę czasu. Świętujmy!</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Przede mną pojawił się czarny drewniany stół. Nie było na nim jedzenia. Na dwóch jego krańcach znajdowały się krzesła, a przy nich eleganckie filiżanki. Mrok nakazał mi ręką usiąść. W powietrzu pojawił się czajnik. Nachylił się nad moją filiżanką i nalał do niej wrzącej wody, a potem to samo zrobił z naczyniem Cienia.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Herbata? - zapytałam. Mrok potaknął zadowolony. Pstryknął palcami, a przed nim pojawiło się spore pudełko. Chwycił je zręcznie i otworzył. W środku znajdowało się kilkadziesiąt torebek herbaty. Każda była opisana. Miały one wiele kształtów i kolorów.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Wybierz sobie. Mam tyle smaków. Jakie tylko sobie zażyczysz. Żurawinowa, malinowa, jagodowa, czarna, zielona. Indyjska, chińska, japońska. Wybieraj.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Postawił przede mną pudełko. Czułam się dość głupio.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Masz... Poziomkową?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Oczywiście - Mrok pogrzebał w pudełku, wyjął odpowiednią torebkę i podał mi ją. Potem wybrał jakąś dla siebie i wrzucił do swojej filiżanki.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Uroczo, czyż nie? - zapytał mnie. Jego głos był przepełniony szyderstwem.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">***</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Gotowa? - zapytał mnie Mrok. Był tak radosny, jak nigdy dotychczas. Podniecenie sprawiało, że niemal nie mógł ustać w miejscu. Pokiwałam niepewnie głową. Wielki plan czas zacząć.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Skąd będziemy wiedzieli, że nas znajdą?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- O to się nie musisz martwić. Zająłem się tym. Gotowa na kolejną teleportację?</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Oczami Jacka:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Siedziałem na fotelu, cały czas nerwowo się rozglądając. Znajdowałem się na tarasie, na którym znajdował się również globus. Roztaczał się z niego wspaniały widok na Pracownię Główną. Teraz jednak było tam dziwnie spokojnie. Święta już minęły. Nie zwracałem jednak na to wszystko uwagi. Czekałem na Strażników. Mieli się tu zjawić lada chwila. Wczoraj wróciłem od Annie. Byłem zaniepokojony, zwłaszcza koniem Mroka, który zjawił się tam niespodziewanie. Musiałem im o tym wszystkim opowiedzieć. Najpierw dwóch nowych Strażników, a teraz to. W końcu za moimi plecami usłyszałem stukot ciężkich butów Northa. Obróciłem się do niego. Po chwili pojawili się Ząbek, Piasek, Jack, Natura i Zając. Ten ostatni miał w rękach naręcze jajek, na których malował niezwykłe wzory. Do Wielkanocy pozostały niecałe dwa miesiące, ale on już musiał zacząć przygotowania.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Jacku, chyba miałeś nam coś do opowiedzenia - chrząknął Mikołaj. Pokiwałem niepewnie głową i zacząłem opowiadać. Jack i Rosalie wyglądali na nieco skołowanych. Nie poznali Annie, więc musiałem im też wiele wyjaśnić. Niecierpliwiłem się. Ona mogła potrzebować pomocy.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- A więc wezwałeś na tu, bo twojej dziewczyny nie ma w domu? - zapytał Zając. Zazgrzytałem zębami. Spojrzałem na Matkę Naturę, ciekawy, jak zareagowała na tę wzmiankę.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- To nie jest moja dziewczyna. I wezwałem was dlatego, że pojawił się ten koń. Od pięciu lat nie widzieliśmy żadnego śladu obecności Mroka. Aż do teraz. Coś się właśnie zaczęło - włożyłem nacisk w ostatnie zdanie.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Tylko jeszcze nie wiemy co - wyszeptała powoli Zębuszka.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Mrok powstaje - dodał North.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Znowu! Dość szybko się pozbierał. Znowu wypadnie w Wielkanoc! - zajęczał Zając, ale wszyscy zignorowali jego uwagę.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- To dlatego Księżyc nas wybrał - powiedział z niesamowitą powagą O'Latern. Pomimo tego, że starał się brzmieć odważnie, widać było, że jest przestraszony. Zrobiło mi się go żal. Tylko Matka Natura się nie odezwała. Objęła się ramionami i wpatrywała tępo w podłogę. Miałem przeczucie, że coś ją gnębiło.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- A ty co o tym sądzisz, Rosalie? - spytałem. Otrząsnęła się z zamyślenia.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Ja… Ja uważam, że macie racje. Szykuje się coś naprawdę dużego. Mrok powrócił i daje nam to wyraźnie do zrozumienia.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Gdy tylko wypowiedziała te słowa wydarzyło się coś naprawdę niezwykłego. W powietrzu nagle pojawił się czarny, piaskowy koń o żółtych ślepiach. Galopował w powietrzu w kierunku globusu. Nikt z nas nic nie robił, byliśmy za bardzo zaskoczeni. Rumak wbiegł w kulę i po prostu się rozprysł. Ziarenka piasku jednak nie rozsypały się, a połączyły w chmarę. Globus zakręcił się szybko i w końcu stanął. Piasek przykleił się do niego, tak, że nie było widać niczego. Światła, symbolizujące dzieci przygasły. Nie, zaraz. Mroczna materia pozostawiła jedno wolne miejsce, wokół którego piasek pulsował. Było to Stonehenge w Wielkiej Brytani. Po chwili piasek po prostu zniknął. Wszyscy zastygnęli, zszokowani. W końcu North otrząsnął się i krzyknął:</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Mielście rację. Szykuje się coś naprawdę dużego. Ruszamy!</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">Wszyscy pobiegliśmy za nim, do pomieszczenia, gdzie trzymał sanie. Gdy wsiadaliśmy nikt nie protestował, nawet Zając. Renifery wierzgały niespokojnie, wytaczając potężną maszynę. Musicie wiedzieć, że pojazd Northa to nie takie zwyczajne, stare sanie. Prędzej porównałbym go do latającej machiny wojennej. Pomalowane na czerwono ściany błyszczały. Teraz nikt jednak nie podziwiał sań. Gdy wszyscy usiedli, Mikołaj pociągnął za lejce i ruszyliśmy. Chwilę jechaliśmy wykutym w lodzie tunelem. W końcu się skończył, a my wylecieliśmy w powietrze. Renifery galopowły przez niebo. Nie liczyłem czasu, jaki zajęło nam dotarcie do celu. Byłem zdenerwowany. Nie wiedziałem co się stanie i czy Annie ma coś z tym wspólnego. W końcu to do jej pokoju wleciał mroczny rumak. Gdy tylko zauważyłem cień megalitycznej budowli na tle zachodzącego słońca wyskoczyłem z wozu i szybowałem z pomocą wiatru. Po wylądowaniu poczekałem na resztę Strażników. Stanęliśmy wszyscy razem, całą siódemką, rozglądając się niepewnie. Nagle Piasek wskazał jakiś punkt palcem, a my spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Kilkadziesiąt metrów od nas stał nieruchomo mężczyzna. Za plecami miał zachodzącą za horyzont tarczę słoneczną, co sprawiało, że nie mogłem dostrzec szczegółów jego twarzy. Pomimo tego byłem pewien jego tożsamości. Mrok, Pan Koszmarów, nasz odwieczny wróg. Czarna szata spływała na ziemie, a włosy sterczały niechlujnie. Podszedł spokojnie, tak, że znalazł się w odległości dziesięciu metrów od nas.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Witam! - zawołał. - Jak widzicie słońce zachodzi. Nadchodzi czas ciemności.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Nie dostałeś jeszcze nauczki? - spytał go zirytowany Zając. - Pokonaliśmy cię pięć lat temu i teraz znów cię zmiażdżymy.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Hahahahaha - Mrok był wyraźnie rozbawiony. - Widzę, że w wasze szeregi dostała się para nowicjuszy. Jack O'Latern, witam nasz dyniowy lampionik.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Sam jesteś lampionik! - odkrzyknął zdenerwowany maluch. Pan Koszmarów go zignorował.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- I... Matka Natura - Jego twarz skrzywiła się na chwilę, jakby wypowiedzenie tych słów sprawiało mu ból. Przestraszona Rosalie cofnęła się i chwyciła mnie z ramię.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- W każdym razie tym razem nie ma sensu nawet walczyć. Teraz mam to, czego zawsze potrzebowałem. To było takie proste! Przez te pięć lat, kiedy zbierałem siły w końcu znalazłem wasz słaby punkt.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br /></span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;">- Co to niby jest? - zapytał buńczucznie North. Mrok uśmiechnął się, jakby tylko czekał na te słowa. Następnie uniósł dłoń i pstryknął palcami. Zza jego pleców wyszła postać. Wszyscy skamienieli, a w mojej głowie zaroiło się od myśli. Obok Pana Koszmarów stała dziewczyna, którą dwa miesiące temu nazwałem najlepszą przyjaciółką.</span></span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-20273083646254633772013-07-10T08:51:00.000+02:002013-07-10T08:51:22.484+02:00Rozdział XV<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Przede wszystkim znów muszę przeprosić za tak późny termin publikacji. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Nie, nie porzuciłam bloga, nie pytajcie mnie o to. Po prostu nie postuję często, ale nigdy nie zostawiłabym Frozen Dreams. Komentujcie, czy wam się podoba, czy nie - z chęcią przeczytam :) Jeśli rozdział był zły napiszcie! Trzeba się uczyć na błędach! Życzę miłej lektury!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Gdy tylko moja ręka zetknęła się z szarą, jak popiół dłonią Mroka świat zawirował. Dosłownie. Poczułam, jak coś mnie ściska w gardle. Wszystko się rozmyło. Barwy zlały się, a ja nie potrafiłam rozróżnić, czy jesteśmy jeszcze w domu. Czułam jedynie zimną dłoń Pana Cieni. Nagle wszystko się zatrzymało. Poczułam mdłości i kręciło mi się w głowie. Dopiero po minucie mogłam dokładnie przyjrzeć się temu, co mnie otaczało. Na pewno nie znajdowaliśmy się w moim domu. Przypominało to jakąś średniowieczną twierdzę. Zbudowane z czarnego kamienia ściany pięły się tak wysoko, że nie mogłam dostrzec stropu. Znajdowaliśmy się w ciemnej komnacie. Z sali wychodziły schody. Gdzieś nade mną widziałam żelazne klatki, zwisające na łańcuchach. Wzdrygnęłam się. Nie było to z całą pewnością miejsce, w którym chciałam teraz być. Nagle przede mną pojawił się Mrok. Nawet nie zauważyłam, kiedy puścił moją dłoń i zniknął. Uśmiechał się, odsłaniając ostre, jak u rekina zęby.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Witaj w domu - przywitał mnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Mieszkasz tu? - zapytałam. Potaknął. - To... Po co mnie tu przyprowadziłeś?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Chodź za mną. Pokażę ci coś.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Poprowadził mnie schodami, które na początku pięły się prosto w górę, a potem zaczęły wić wokół własnej osi, niczym jakiś wąż. Weszliśmy do kolejnej komnaty. Odchodziły od niej trzy portale, za którymi kryły się kolejne schody. Mrok poprowadził mnie tymi najbardziej na prawo. Prowadziły w dół. Szliśmy w milczeniu przez kilka, może kilkanaście minut, a ja wsłuchiwałam się w dźwięk skapującej gdzieś wody. Dom Pana Koszmarów przypominał ogromną jaskinię. Pełno było tu korytarzy, tuneli, stopni, komnat i odnóg. Wreszcie doszliśmy na miejsce. Poczułam ścisk w okolicach żołądka. Jedynym przyrządem, znajdującym się w sali był złoty globus. Rozświetlały go miliony miniaturowych światełek. Taki sam, jak na biegunie północnym, w głównej bazie Strażników.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Widzisz, Annie... - zaczął Mrok - Jack na pewno ci opowiadał o naszej przygodzie sprzed pięciu lat. Zapewne była to historia niezwykle subiektywna. Bo widzisz, czy on ci mówił dlaczego chciałem zdobyć władzę i pokonać Strażników?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Pokiwałam przeczącą głową.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie, nie mówił mi. Może zemsta? Kiedyś cię przecież pozostawili na pastwę losu.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Oh, to również. Ale co innego było moim celem. Chciałem, aby ktoś… Ktoś we mnie uwierzył. Jack wiedział, co czuję. Potem Strażnicy zepsuli go do cna. A teraz, teraz mam nowy plan. Znacznie lepszy. Potrzebuję tylko jednej rzeczy. Twojego wsparcia.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Zastanowiłam się. Przywołałam obrazy Strażników. Northa, wręczającego mi książkę i zapraszającego do bazy. Zająca, klepiącego mnie po plecach. Skaczącego i śmiejącego Piaska, z dziwnymi obrazami nad głową. Przyjacielską Zębuszkę, z którą się świetnie dogadywałam i jej małych pomocnic. Zabawne elfy i potężne yeti. I… Jacka. Nasze rozmowy, wyznania, przemyślenia. Pierwsze spotkanie, wspólny taniec. Oni po prostu nie mogli być źli.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co ja wyprawiam? - szepnęłam sama do siebie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Decydujesz o własnym losie - odparł spokojnie Mrok. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- I co mi to da? Ty wygrasz, pokonasz Strażników, a co ze mną? Ty przejmiesz władzę, ja jedynie zniszczę to, co kocham. To nie ma żadnego sensu.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A jednak podałaś mi dłoń. Musiałaś mieć jakiś powód.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wzruszyłam ramionami.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Powiem ci coś, Annie. W ciągu mojego długiego życia nauczyłem się czegoś. Ciemność jest sprawiedliwa. Nie ocenia, przygarnia wszystkich. Strażnicy... No cóż, sama się już na nich poznałaś.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Teraz przed oczam miałam Jacka, zostawiającego mnie na dachu. Bez wyjaśnień. Obraz w szkalnej kuli. Rosalie i Jacka. Coś się we mnie zakotłowało. Nie pozwolę na takie traktowanie. Jack może i jest Strażnikiem, ale nie królem świata. Przyjaźń opiera się na równości. Jak on mógł się za niego uważać, jednocześnie się wywyższając. Jaka jest jego zasługa. Co zrobił tak szczególnego, że został Strażnikiem? Po prostu los. Potem przypomniało mi się coś naprawdę dziwnego. Nie widziałam się z Jackiem od siedmiu tygodni.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co mam robić? - spytałam w końcu. Mrok uśmiechnął się drapieżnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka: </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Zdumiony wpatrywałem się w niewelką roślinkę, pnącą się powoli ku górze. Jej płatki były śnieżnobiałe i pokryte lodowoniebieskim nalotem, przypominającym mroźne wzory. Jej łodyżka i liście wyglądały, jakby zostały zamrożone. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Co to za roślina? - zapytałem. Matka Natura uśmiechnęła się. Stałem w jej pokoju. Po cermoni North przydzielił jej i O'Laternowi sale, w których mogli by zamieszkać. Rosalie w krótkim czasie przystosowała pomieszczenie do swoich potrzeb. Podłogę porosła trawa i kwiaty, a ściany oplatał bluszcz. Zaskoczonego zmianą wystroju wnętrza Northa zapewniała, że to tylko przejściowe. Tak naprawdę Natura wraz ze swymi nimfami mieszkała w Zaczarowanym Lesie. Teraz przyglądaliśmy się oboje kwiatowi, który za sprawą Rosalie wyrósł tuż pod naszymi stopami.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie wiem - odparła. - To pierwszy taki kwiat. Stworzyłam go z myślą o tobie - Uśmiechnęła się, a ja się lekko zarumieniłem. Miałem nadzieję, że tego nie zauważyła.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To może rosalia - zaproponowałem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rosalia śnieżna! Obiecuję ci, Jack, że na wiosnę te kwiaty zaczną kwitnąć na całym świecie! - tu rozpostarła z entuzjazmem ramiona. Uśmiechnąłem się.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wiesz, chciałem podziękować ci za twoje towarzystwo. Dobrze mi się z tobą spedza czas.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dziękuję. Ty też jesteś niezłym kompanem - odpowiedziała. Nasze dłonie niemal się stykały. Powoli podsunąłem moje ramię do niej i delikatnie pochwyciłem jej szczupłą dłoń. Spojrzała zaskocona na nasze splecione palce, a potem odwróciła się do mnie. Spojrzałem w jej głebokie zielone oczy. Ta uśmiechnęła się smutno. Puściła moją dłoń i schowała swoją za plecami.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack… - wyszeptała - Jeszcze nie czas.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"> Posmutniałem. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Rozumiem. Oczywiście - powiedziałem wolno i spokojnie. Nie chciałem, by pomyślała, że jestem na nią zły. - Pewnie masz dużo do zrobienia. Zostawię cię samą.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Mówiąc to, wyszedłem. Byłem przybity. Odrzuciła mnie. Dlaczego? Zastanaiwałem się tak. Znałem ją od zaledwie kilku dni, a już zaczynałem do niej coś czuć. Nigdy nie byłem zbyt dobry w rozpoznawaniu emocji. Czy to była miłość? Nie miałem pojęcia. Czułem jednak się niezwykle dobrze, gdy przebywałem w jej towarzystwie. Była ładna, miła, dobra, mądra. Gdy patrzyłem na te jej duże oczy w kolorze trawy i włosy niczym kłosy zboża miałem ochotę pochylić się i ją pocałować. Zabrzmi to głupio, ale była to szcera prawda. Szkoda, że nie mógłem porozmawiać o tym z Annie. Ona to doskonale by mnie zrozumiała. Zawsze, gdy opowiadała o emocjach było mi to takie obce. Teraz moglibyśmy podyskutować. Właśnie. Annie. Nie widziałem się z nią od... Prawie dwóch miesięcy! Dziś był dokładnie pierwszy luty. Jak mogłem zapomnieć?! Pewnie nienawidziła mnie. Zastanawiałem się, jak mogłem do tego dopuścić. Trzeba było to naprawić. Natychmiast. Pobiegłem korytarzem, jak najszybciej potrafiłem. Minąłem skołowanego Northa.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Gdzie ty się wybierasz? - zapytał.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Do domu Annie - odkrzyknąłem. Mikołaj uśmiechnął się i nic nie odpowiedział. Pędziłem dalej. Pchnąłem mocno drzwi i wyleciałem na pole. Już po chwili unosiłem się na wietrze, który skierowałem wprost do Annie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wietrze! - wrzasnąłem. - Kierunek: Londyn.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Pędziłem, jak nigdy dotąd. Mijałem miasta i wioski, na nic jednak nie zwracałem uwagi.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Nie wiem, ile czasu minęło zanim doleciałem na ulicę, przy której mieścił się dom Annie. W każdym oknie było ciemno. W jej pokoju również. Wleciałem jednak do domu. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Annie! - zawołałem. Tak, jak się spodziewałem nikt mi nie odpowiedział. Wiedziałem, że nikogo tu nie ma. Przeszukałem jednak, aby się upewnić cały dom. Oczywiście dom był pusty. Na końcu wróciłem rozczarowany z powrotem w pokoju Annie. Usiadłem na łóżku. Oparłem czoło na dłoniach. Zastanawiałam się, gdzie ona mogła się podziać. Byłem taki głupi! Po tym, co na dla mnie zrobiła zostawiłem ją. Niespecjalnie oczywiście. Rozmawiała ze mną, słuchała, wyjaśniała, dyskutowała. Ona... Była wspaniła. Zupełnie na nią nie zasłużyłem, a teraz ją zraniłem. Nagle przyszło mi na myśl niezwykłe porównanie. Rosalie i Annie. Obydwie były niesamowite. Ja w pewnym sensie zostawiłem Annie dla Natury. Poczułem, jak coś mne ściska w sercu. Przypomniały mi się myśli o tym, jak bardzo Rose mi się podobała, a potem to, jak przytuliłem Annie. Co się ze mną działo? Rozmyślania te przerwało gwałtownie otwierające się okno. Do środka wpadła istota, stworzona z czarnego piasku. Koń, pomocnik Mroka. Jego żółte ślepia błysnęły i zwierzę cicho zarżało. Chwyciłem za laskę i machnąłem nią. Mróz sprawił, że koń natychmiast rozsypał się w kupkę czarnego piachu. Stałem tak, nie wiedząc co zrobići wpatrując się w mroczny pył. Czułem, że coś się szykuje.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-27327327086773207682013-05-31T09:03:00.004+02:002013-05-31T09:04:05.521+02:00Rozdział XIV<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Po licznych kimplikacjach i opóźnieniach wsadzam tak wyczekiwany czternasty rozdział. Szczerze mówiąc, nie jestem z niego zbyt zadowolona, ale jakoś musiałam opisać te zdarzenia. Rozdzialik dedykuje Natalce - mojemu myślicielowi i motywatorowi. </span><br />
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="-webkit-composition-fill-color: rgba(175, 192, 227, 0.230469); -webkit-composition-frame-color: rgba(77, 128, 180, 0.230469); -webkit-tap-highlight-color: rgba(26, 26, 26, 0.296875); color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Jacka:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Matka Natura leciała na nietoperzu wraz z Jackiem. Gdy dotarliśmy na biegun północny, odruchowo spoglądałem na Rosalie, sprawdzając, czy nie jest jej zimno. Ona jednak nie zwracała uwagi na chłód. Dolecieliśmy do bazy. Natura spotkała się z gorącym przyjęciem ze strony Strażników. Podekscytowana, jak zawsze Zębuszka zaczęła wesoło trajkotać, na co Zając ze zrezygnowaniem spuścił głowę. W końcu odezwał się North. Jego potężny głos nabrał uroczystego brzmienia.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A więc nareszcie. Kolejni dwaj Strażnicy dołączyli do nas. Jacku, Rosalie witamy! Założycie teraz przysięgi Strażników!</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Ci pokiwali niepewnie głowami. Elfy przyniosły Mikołajowi Wielką Księgę Strażników, skąd odczytał fragment przysięgi. O'Latern i Natura potwierdzili. Piasek wypuścił w górę kilka złotych smużek, które przemieniły się w fajerwerki. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Witamy szóstego i siódmego Strażnika - powiedziałem, uśmiechając się promiennie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ciekawa jestem, jaką dziedziną będziecie się opiekować - rzekła Ząbek.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dziedziną? - zapytał Jack.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- No tak. Każdy ze Strażników ma pewną rzecz, którą się opiekuje. Rzecz bardzo ważną dla dzieci. Ja zajmuje się wspomnieniami, ukrytymi w zębach, które zbieramy ja i moje wróżki. Zając jest patronem nadziei, bo Wielkanoc to nowa nadzieja. Mikołaj to duch zachwytu, tak bardzo obecnego w święta Bożego Narodzenia. Piasek to oczywiście Strażnik snów, a Jack zabawy. Ciekawa jestem, czego wy będziecie strzec.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Cukierków! - odparł bez wachania mały O'Latern. Wszyscy zaczęli się śmiać. Rozpoczęła się zabawa. Dołączyło do nas nawet kilku yeti. Phil patrzył na mnie z pode łba. Po jakimś czasie podeszłem do Rosalie. Caly czas nie mogłem spuścić z niej mego wzroku. Zastanawiałem się, czy to jakaś specjalna magia. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Witaj, Jacku - powiedziała.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Cześć. Jak się czujesz jako jeden z nas?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jest świetnie. Kocham dzieci i chciałabym im pomagać.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ale wyglądasz na nieco zmartwioną. Coś się stało?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie, nie, tylko jedno mnie zastanawia. Zostałeś wybrany na Strażnika, gdy powstawał Mrok. Boję się, że jeżeli tym razem Księżyc wybrał aż dwóch Strażników, dzieje się coś naprawdę bardzo niedobrego.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Coś niedobrego? - zagadnął North, przechodząc akurat obok.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nic, nic... - zaczęła się tłumaczyć Natura. Mikołaj odszedł, nucąc coś pod nosem. Zastanawiałem się nad jej słowami. Czy to mogła być prawda? Mrok panował w Średniowieczu, potem powstał pięć lat temu... Nie mógł pozbierać się po porażce aż tak szybko! Rosalie musiała dostrzec moją zmartwioną minę, po powiedziała:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Och, przepraszam, że zaczęłam o tym rozmawiać. To nie pora na zawodzenie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Musiałem szybko zmienić temat. Zadałem więc jedno z najgłupszych pytań, jakie mogłem tylko wymyślić.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Słuchaj, ile ty masz właściwie lat? - spytałem. Matka Natura spojrzała na mnie spode łba.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jack, kobiet nie pyta się o wiek. Jeśli jednak chcesz wiedzieć, jestem starsza od wszystkich Strażników razem wziętych. Mam dokładnie 5816 lat.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Wybałuszyłem oczy. Taki jest problem z nieśmiertelnymi istotami. Widzisz szesnastolatkę, która teoretycznie powinna być już w grobie tysiące lat. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie dziw się tak - zachichotała, widząc mój szok. - Czy wiek się dla ciebie liczy? To tylko parę cyferek. U mnie cztery, u ciebie trzy - mówiąc to dotchnęła mojego ramienia. Po mojej skórze przebiegł przyjemny dreszcz. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Cyf... Cyferki - wyjąkałem. - Racja. Cyferki.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Oczami Annie:</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Popołudniowe styczniowe słońce wlewało się do mojego pokoju. Stałam na jego środku, przytulając, moją przyjaciółkę, Meg. Plakała. Czarny cień do powiek, którym zawsze maluje oczy spływał po policzkach, przez co sprawiała wrażenie, jakby wcześniej bawiła się węglem.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Uspokój się... - szeptałam, próbując uciszyć dziewczynę. Dwie godziny temu jej chłopak, Eric zerwał z nią. Po dokładnie czterdziestu pięciu dniach związku rzucił ją. Był to związek bardzo krótki, ale burzliwy. Meg naprawdę go kochała. Tak, jak tylko czternastolatka może kochać. Teraz siedziała zrozpaczona u mnie, nie mając do kogo się zwrócić. W końcu dziewczyna przestała łkać.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Idę do łazienki - oznajmiła drżącym głosem. Wróciła po kilku minutach. Zmyła cały makijaż, poprawiła czerwoną bandanę na włosach i ugładziła rozchochrane włosy. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Muszę już iść - powiedziała. Oczywiście zaprotestowałam.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Meg! Nie możesz. Zostaniesz u mnie n a noc albo...</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie. Idę - odpowiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Cóż mogłam począć. Odprowadziłam ją do drzwi i patrząc, jak ubiera swoje glany, zastanawiałam się, jak czuje się moja przyjaciółka. Po chwili pożegnałyśmy się, ona wyszła, a ja wróciłam do swego pokoju. Łaziłam w tę i spowrotem wzdłuż łóżka, nie wiedząc co z sobą począć. W końcu od tego chodzenia rozbolało mnie kolano. Dzisiejszego dnia na WF-ie nadwyrężyłam je i teraz miałam bandaż. Mogłam chodzić, ale żadnych przeciążeń. Ja z całą rodziną mieliśmy zamiar wybrać się na ferie na narty. Nie było mowy o tym, abym weszła na stok. Musiałam to wyjaśnić mamie, gdy tylko wróci do domu. Około siedemnastej usłuszałam trzaśnięcie drzwiami, co zapewne oznaczało, że któreś z rodziców jest zpowrotem. Zeszłam po schodach. Mama stała w kuchni, rozpakowując torby.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">~~~</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Kochanie, czy jesteś pewna? - zapytała troskliwie mama, stojąc przed samochodem, w którym siedzieli już David, Hugo i tata. Minęły trzy dni. </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak, mamo.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie chcesz jechać?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Nie, to nie ma sensu. Będę tylko siedzieć w hotelu, a wy będziecie musieli za to płacić. To ja już wolę nic nierobienie tutaj, w domu.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- No dobrze - westchnęła mama. - Trzymaj się i dzwoń do nas jak najczęściej! </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Potem mnie przytluliła i wsiadła do auta. Patrzyłam, jak odjeżdżają. Stałam jeszcze chwilę przed domem, dopóki nie poczułam zimna. Wróciłam do środka. Weszłam do salonu, rozsiadłam się w fotelu i włączyłam telewizor. Leciał akurat jakiś program o zwierzętach. „Wilki, niedźwiedzie i inne zwierzęta czują większy strach przes nami, ludźmi niż my przed nimi. Strach...” Nagle urządzenie się wyłączyło, a tuż zza fotela, na którym siedziałam wyszła ciemna, wysoka postać. Aż podskoczyłam ze strachu. Był to oczywiście Mrok. Wydawał się czymś bardzo podniecony. Jego popielata skóra lśniła lekko, a włosy były, o dziwo... Uczesane! </span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Witaj, Annie! Jak ja kocham wielkie wejścia - powiedział.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Właśnie widzę... - warknęłam. On chyba nie przejmował się moim złowrogim tonem. - Po co przyszedłeś?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Jak to po co? Zobaczyć się z przyjaciółką - odparł, posyłając mi ironiczne spojrzenie. Kpił sobie ze mnie.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wynoś się, Mroku! Mam cię już serdecznie dosyć.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- A ja wręcz przeciwnie. Bardzo mi tutaj dobrze - mówiąc to usiadł w drugim fotelu, pstryknął palcami, a w jego dłoni pojawiła się filiżanka, zapewne z herbatą. - Mam dla ciebie propozycję.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Niby jaką?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Dołącz do mnie, Annie. To wcale nie jest taki głupi pomysł. Jak możesz inaczej pokazać Jackowi, że masz prawo do własnego zdania, a on nie będzie decydował o twoim życiu? Przyłączając się do jego wroga, który w gruncie rzeczy wcale nie jest taki zły.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Spojrzałam na niego niepewnie. Musiałam przyznać, że był przekonywujący. Uznacie mnie za idiotkę, ale wy nie wiecie, jak to się czuć. Ten „dobry” mnie zostawił, odszedł. Kto wtedy przy mnie pozostał? Kto mnie wspierał? Mrok.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Wiesz, miałem córkę - powiedział niespodziewanie. Spojrzałam na niego zaskoczona, ale on ciągnął dalej. - To było jeszcze wtedy, gdy stałem po stronie Strażników.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Ty byłeś kiedyś dobry?</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- Tak, byłem. To było bardzo dawno temu. Pilnowałem więźniów, których schwytał Księżyc. Pewnego razu zostałem porwany. Czy oni coś zrobili? Czy przybył mi ktoś ma pomoc? Nie! Gdy uciekłem porywaczom, stwierdziłem, że nie mogę dłużej zostać sojusznikiem Księżyca. On mnie pozostawił, wyrzucił. Tak stałem się Mrokiem - zakończył opowieść. Nastała chwila ciszy.</span></div>
<div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">- To jak, Annie? Przyłączysz się do mnie? Czy będziesz bezczynnie stać i patrzeć na tych okropnych Strażników, jak pod pozorem miłości i opieki niszczą wszystko? - Mrok wyciągnął ku mnie dłoń. Spojrzałam na jego długie szare palce. Zastanawiałam się. W końcu nie pewnie podałam mu dłoń.</span></div>
<div>
<br /></div>
Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-49489726005525481912013-05-28T20:58:00.001+02:002013-05-28T20:58:19.012+02:00Ja - Głupi Niewdzięcznik<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9CnBEJQ1WgdmAGTv8WbvN7ZRxs1imXgzHJvD0uefJeipKR28jCUBVbI5QAF2g7i4QvBAbUj_UyT5_HruH9DKHVhkvQJXcRIz1cW8ON5gwvowVQG4eiQgcSnDn0HK4Io4oevF4Lh_DOvE/s1600/jack_frost_by_zae369-d5nb839.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="238" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9CnBEJQ1WgdmAGTv8WbvN7ZRxs1imXgzHJvD0uefJeipKR28jCUBVbI5QAF2g7i4QvBAbUj_UyT5_HruH9DKHVhkvQJXcRIz1cW8ON5gwvowVQG4eiQgcSnDn0HK4Io4oevF4Lh_DOvE/s320/jack_frost_by_zae369-d5nb839.jpg" width="320" /></a></div>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Trebuchet MS', sans-serif;">Jejku... Ostatni post dodałam ponad miesiąc temu. Wybaczcie, naprawdę to jakoś tak samo wyszło... Jestem w dość dobrym gimnazjum i nie nadążam ze wszystkim: nauką, stronami na fb i jeszcze blogiem. Tak mijał tydzień za tygodniem. Kilka koleżanek z klasy mówiło mi, abym wreszcie coś dodała, a ja je zapewniałam, że na pewno to zrobię, tylko później. I dziś poczytałam kilka waszych ostatnich komentarzy. Nie miałam pojęcia, że tylu osobom podoba się mój blog. jedna z was nawet napisała do mnie na facebooku! To mnie zmotywowało. Od czwartku długi weekend. Obiecuję, że coś napiszę. Naprawdę jestem wzruszona waszą reakcją na brak nowych postów. Mam czytelników! jejku, naprawdę dziękuję wszystkim, którzy czytają Frozen Dreams - nie wiem jak te moje bazgrołki mogą się komukolwiek podobać, ale i tak was uwielbiam. jeszcze raz przepraszam.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-26348885578411861802013-04-24T13:46:00.001+02:002013-04-25T00:06:41.137+02:00Rozdział XIII<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Już trzymasty rozdział. Szybko to leci. Oczywiście pszpraszam za wszystkie błędy. Mam nadzieję, że zazwyczaj pechowa trzyastka tym razem będzie szczęśliwsza i przypadnie wam do gustu. Piszę tutaj dużo o moich pzemyśleniach (Oczami Annie). Wybaczcie, ale miałam silną potrzebę przelania tych myśli na papier. Jeszcze mała uwaga, co do Mroka. Postanowiłam nieco zmienić jego usposobienie. W filmie jest mroczny i przepełniony rozpaczą. Ja natomiast dodałam mu nieco humoru i dziwactwa. Niektórym się to nie spodoba, ale taka moja idea. Rozdział dedykuję Agatce, która zainspirowała mnie do herbaty. Życzę miłej lektury!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Wraz z Jackiem O'Latern wylądowaliśmy w wysokich krzakach otaczających łąkę. Czułem, jak bije od niej magiczna energia.. Wyjrzałem z zarośli. Na środku polany znajdował się nieduży stawik. Wszędzie biegały roześmiane dziewczyny. Wyglądały na szesnaście, siedemnaście lat. Wszystkie miały błyszczące długie włosy, takie jak na reklamach szamponów. Były naprawdę ładne. Również w małym jeziorku chlupało się kilka z nich. Miały jednak zieloną skórę, a między ich palcami znajdowała się błona pławna. Domyśliłem się, że to driady i najady. Jack cicho zagwizdał. Spojrzałem na niego. Oczy wręcz wychodziły mu z orbit. Zachichotałem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie jesteś przypadkiem na to za mały? - spytałem. Chłopiec z niechęcią odwrócił głowę. Spojrzał na mnie błagalnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jack, no proszę cię. Mam 429 lat! Myślę, że przekroczyłem już limit wieku.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Ponownie się zaśmiałem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To co? Jak to zrobimy? Jeśli postąpimy zbyt gwałtownie, wystraszą się i uciekną. Nie wiem, jak ty, ale ja mam już sedecznie dosyć tych całych poszukiwań.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wiesz, co? Zrobimy to moim sposobem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak? Czyli jakim? - zapytałem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Idziemy na żywioł - odparł chłopiec, puszczając do mnie oko. Zanim zdążyłem go powstrzymać, wstał i wybiegł na polanę. Cóż mogłem zrobić? Pobiegłem za nim. Wszystkie driady patrzyły na nas ze strachem. Najad nie było, najwyraźniej schowały się pod wodą. Ku mojemu zdziwieniu, jednak nie uciekły.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie chcemy wam nic zrobić. Przybywamy w pokoju - powiedziałem. Gdy teraz o tym myślę, sądzę, że te słowa były naprawdę głupie. Nie chciałem jednak ich wystraszyć. Nie po to kilka tygodni włóczyłem się po USA i Kanadzie, żeby nagle wszystko poszło na marne. Z tłumu dziewczyn wyłoniła się jedna. Była niższa od pozostałych, ale za to emanowała od niej pewna władczość i potęga. Miała długie blond włosy, opadające falami na plecy. Duże zielone oczy patrzyły na mnie z ciekawością. Na włosach miała duży wianek z kolorowych kwiatów. Ubrana była w prostą białą sukienkę. Choć się nie przedstawiła, czułem, że to właśnie jest Matka Natura. Była młodsza, niż się spodziewałem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Witaj! Kim jesteś? - jej głos był melodyjny.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie uciekłyście...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak każda inna istota magiczna wyczuwam obecność podobnych mi stworzeń. Od ciebie i twojego przyjaciela bije naprawdę mocna energia. To oznacza, że... Oh, no tak, jesteście...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Strażnikami - odparł O'Latern, dumnie wypinając pierś.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ty jeszcze nie całkiem - przypomniałem mu. Chłopak wystawił mi język.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czego tu szukacie? - spytała Natura.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- My... To dość długa historia. Postaram się jednak ją streścić. Ty i Jack O'Latern zostaliście powołani do przyłączenia się do Strażników. Od kiedy Księżyc was wybrał, szukamy was po całym świecie. Najpierw odnaleźliśmy jego - tu wskazałem na chłopca - A teraz ciebie. Szczerze mówiąc, nie mamy pojęcia, dlaczego zostaliście wybrani. Księżyc nigdy się nie myli. Nigdy nie wybrał dwóch Strażników. Szykuje się coś dużego. Naprawdę dużego. Dlatego musisz pojechać ze mną, aby spotkać się z innymi.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Po takim natłoku informacji Natura wyglądała na nieźle zszokowaną.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Pójdziesz z nami? - wyciągnąłem do niej dłoń. Pokiwała nieśmiało głową.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jeśli mam spotkać się ze Strażnikami, muszę przybrać bardziej odpowiedni strój - powiedziała. Następnie machnęła dłonią. Z ziemi wyrosły grube zielone pędy. Rosły i zaczęły ją otaczać, tworząc wokół niej kokon. Gdy oplotły ją całą, zatrzyamły się. Wszyscy wpatrywaliśmy się w oczekiwaniu w zielony słup. Nagle potężne łodygi zaczęły się kurczyć, aby po chwili zniknąć pod ziemią. Przede mną wciąż stała niska blondynka, ale wyglądała zupełnie imaczej. W błyszczące długie włosy wplotła długie trawy i kwiaty. Białą skromną sukienkę, zastąpiła długa i wspaniała. Jej gorset składał się jedynie z wielkich kwitnących róż. Spódnica wydawała się zrobiona z jednego gigantycznego liścia. Tam również znajdowały się kwiaty. Efekt był niesamowity. Spojrzałem na Naturę zachwycony (choć wcale tego nie chciałem). Zarumieniła się.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To jak, idziemy? - spytała. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tt... Tak - wyjąkałem. Starałem się opanować oczarowanie. Starałem się kontrolować moje ciało, jednak nogi mi zmiękły. „Czy to magia?” pomyślałem. Co się ze mną działo? Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- A, jeszcze jedno - rzekła - Tak naprawdę mam na imię Rosalie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Mimowolnie cały czas spoglądałam na kulę. Nie wiedziałam, czy widziany obraz jest autentyczny. To mogły być same kłamstwa, jednak nie wiem czemu, ale uwierzyłam Mrokowi. Każde spojrzenie na Jacka sprawiało mi teraz ból. Zwłaszcza błysk w jego oczach, za każdym razem, gdy patrzył na Naturę. Po tym, jak Pan Koszmarów zauważył, że go kocham, cierpiałam jeszcze bardziej. Dlaczego cierpiałam? Sama nie potrafiłam sobie tego wyjaśnić. Właściwie nic się nie wydarzyło. Po prostu zaprzestał kontaktu. Jack opowiadał mi, że ostatnie kilka lat spędził na przekonywaniu dzieci do wiary w niego. Czy właśnie tak to wcześniej wyglądało? Jack zaprzyjaźniał się z maluchem, spotykał się z nim przez jakiś czas, a potem zostawiał, w nadziei, że dzieciak nie zapomnie o nim. Tylko, że ja już nie byłam małym dzieckiem. Nie zapomnę tego, że mnie opuścił. Zwłaszcza po tym, jak powiedział, że jest moim przyjacielem. Przyjaciel to ktoś wierny. Kto cię nigdy nie opuści i nie zawiedzie. Na niego możesz liczyć w każdej chwili. To, czego dokonał on, było tego zupełnym przeciwieństwem. Czy to możliwe, aby zachowywał się, jak niektórzy z moich rówieśników? Nazywał przyjacielem, kogoś kogo ledwo znał i tylko trochę lubił. Chciał zyskać popularność. Czy to może być prawda? Ja go pokochałam. Zarówno jego wygląd, bo brzydki to on nie był, jak i charakter. Jego promienny uśmiech, który sprawiał, że i ja się uśmiechałam. Jego oczy, przywodzące na myśl mroźne wzory na szybach i lód. Jego bladą, jak śnieg cerę. Lekko zadarty nos i kilka piegów na policzkach. Jego smukłe dłonie, o długich palcach i rumieniec, który ożywił jego twarz, gdy go przytuliłam. Tak, Jack był niezwykły. Co prawda, wszyscy wypieramy się, że wygląd się nie liczy, że ważny jest jedynie charakter. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Choć się do tego nie przyznajemy, wygląd jest dla nas bardzo ważny. To dlatego te wszystkie dziewczyny wzdychają do przechodzących obok wysokich przystojnych brunetów, podczas gdy obok nich stoi niezpozorny miły i inteligentny chłopak. Życie jest dla wielu niesprawiedliwe. Dla mnie również. Nie dość, że TEN chłopak był niebrzydki, to obdarzony również niemałym intelektem i wieloma wspaniałymi cechami. Wierny (no przynajmniej na początku wszystko ma to wskazywało), uczciwy, troskliwy, zabawny, czuły, sympatyczny, zaskakujący. Po co ja wogóle o tym myślałam? Sprawiało mi to jeszcze większy ból. Te wszystkie moje przemyślenia, całe cierpienie dotyczące Jacka brzmiało, jak jakaś tandetna książka albo serial. Aż mi było wstyd. To jednak była prawda i nie mogłam temu zaprzeczyć. Miłość jest częścią życia każdego człowieka. Możemy się jej wypierać, ale ona i tak istnieje. Spotka romantyka i tego, co twardo stąpa po ziemi. Ludzie mówią, że miłość dla osób w moim wieku nie istnieje. Może ta rodzicielska. Stek bzdur. Czy naprawdę ktoś sądzi, że można wyznczyć granicę? Kiedy coś można nazwać miłością, a kiedy nie? To prywatna sprawa każdego z nas. Ktoś w tym samym wieku może być jeszcze nie dojrzały na miłość, podczas gdy inna osoba już dawno będzie na to gotowa. O czym ja wogóle rozmyślałam? Chyba zaczęłam wariować. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Chyba nie powinnaś się tak rozmarzać - powiedział ktoś nagle. - Stoję tu od dziesięciu minut, a ty jeszcze mnie nie zauważyłaś.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Mrok stał obok drzwi. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Po co przyszedłeś? - spytałam. Mój głos się łamał. Mrok spojrzał na mnie z udawanym współczuciem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Biedna Annie... Wciąż rozpacza. Ciesz się życiem! - Czarny Pan zrobił piruet z podniesionymi wysoko rękoma. - Wiesz, ja też ostatnio odkryłem, co znaczy miłość.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Spojrzałam na miego pytająco. Władca Koszmarów wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej elegancką porcelanową filiżankę. Siegnął ponownie, wyciągając neduży termos. Odkręcił wieczko i nalał płynu do eleganckiego naczynia. Była to herbata. Mrok przystawił filiżankę do ust i z niemałą przyjemnością zaczął sączyć napój.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Herbata? - spytałam zaskoczona. - To twoja nowa miłość?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przy mojej ostatniej wizycie u ciebie widziałem, że pijesz ten niesamowity napój. Kilkakrotnie już o nim słyszałem. Postanowiłem spróbować. To raj! Niebiański eliksir! Tyle odmian i rodzajów. Jestem wniebowzięty!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Żartujesz? - pomimo wcześniejszego smutku, uwaga Czarnego Pana o herbacie mnie rozbawiła.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oh, Annie. Więcej tolerancji. Świat jest pełen wariatów i trzeba się z tym pogodzić. Poza tym każdy ma prawo kochać. Ty na pewno wiesz o tym najlepiej.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-18699455026092377662013-04-14T23:31:00.001+02:002013-04-14T23:35:57.869+02:00Rozdział XII<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba ;) Rozdział dedykuję wszystkim moim przyjaciołom, gdyż dzięki wam nigdy się nie czuję tak zrozpaczona, aby wyżalić się Panowi Koszmarów. Za to, że jesteście ze mną i choć nie zawsze się ze mną zgadzacie, to zawsze mogę liczyć na Waszą pomoc i wsparcie. A teraz, miłej lekury?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Towarzystwo Jacka nie był złe. Był wesoły i pełen energii. Jako duvh Halloween uwielbiał słodycze i psikusy. Trochę przypomninał mnie. Staliśmy na urwisku, spoglądając na miasteczko u jego stóp. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak North Cię znalazł? - spytałem. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Chyba nie było trudno - zachichotał chłopiec. - Nawiedzone miasteczko z najlepszą cukiernią w okolicy. Podobno wyczuł tam moją obecność, a w końcu mnie znalazł. Przekonał, abym udał się z nim na biegun północny. Dość trudno było mu mnie przekonać, ale w końcu z nim poszedłem. Potem wszystko mi wyjaśnił.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Pokiwałem głową. Ze mną było trochę trudniej. Nie chciałem być Strażnikiem. Dopiero po walce z Mrokiem zdecydowałem się przyłączyć do Mikołaja, Piaska, Zająca i Ząbka. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Chodźmy już. Misimy przeszukać kolejne miasteczka - powiedziałem po chwili milczenia. Jack potaknął. Machnąłem laską i wzbiłem się w powietrze. Chłopiec szepnął coś swojemu nietoperzowi, Panu Batu do ucha. Stworzenie w jednym momencie rozrosło się do takich rozmiarów, aby jego pan mógł go ujeżdżać. O'Latern wsiadł na zwierzaka, a ten uniósł się w górę. Przeszukiwaliśmy miasta i masteczka, metropolie i wioski. Czekaliśmy na jakiś znak. Nic takiego jednak się nie stało. Miałem dość. Może nigdy nie znajdziemy Matki Natury? Może lepiej było polecieć do Annie i wszystko jej wyjaśnić? Jak ona się teraz czuje? Pewnie okropnie. Obiecałem się z nią zobaczyć i nic. Myśli, że ją opuściłem, zdradziłem. Miałem ochotę do niej polecieć w tym momencie. Przeprosić, porozmawiać, chociaż ją zobaczyć. Ona nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze czekała, wysłuchiwała. Przypomniałem sobie, jak zaczęła mówić o sobie. O miłości, książkach, denerwujących stereotypach, przyjaźni. Możliwe, że już to wszystko straciłem. Obraziła się na mnie albo, co gorsza przestała we mnie wierzyć. Nie, to nie było możliwe. Zacząłem z całych sił się przekonywać, że to nie prawda. Lęk i wątpliwości sprawiły, że stałem się pewny utraty wiary Annie we mnie. Moje smutne rozmyślania przerwał nagły podmuch wiatru. Nie był mocny. Jego zapach przywodził na myśl kwiaty i świeżo skoszoną trawę. Spojrzałem na Jacka. Mój towarzysz najwyraźniej tego nie wyczuł. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jack - zwróciłem się do niego. - Chyba znaleźliśmy Matkę Naturę.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczmi Annie: </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Leżałam w łóżku, zaczytana. W ręku trzymałam kubek gorącego kakao. Książka pomagała mi oderwać się od ponurej rzeczywistości, przenosząc w całkiem inny fantastyczny świat. Gdy codzienność stawała się nudna, uciekałam do pełnej przygód i akcji krainy, ukrytej wśród słów na kartach lektury. Teraz, gdy Jack odszedł życie stało się jeszcze bardziej męczące niż wcześniej. Każdy dzień został pozbawiony barw. Zakosztowałam czegoś innego, dlaczego więc szkoła miałaby być dla mnie ciekawa. Pogodziłam się już z tym, że Jack nie wróci. Minęło dwa i pół tygodnia. Szkoda. W tak niedługim czasie stał się dla mnie tak ważny. Wszystko stracone. Nagle usłyszałam ciche skrzypnięcie. Pomyślałam, że to David, który, jak zwykle chciał mi opowiedzieć o nowym potworze, którego pokonał w swojej grze komputerowej. Powoli się podniosłam i spojrzałam na drzwi. Były zamknięte. Rozejrzałam się po pokoju. Coś brzdęknęło. Spojrzałam ku źródle dźwięku. Był to klucz w drzwiach. Powoli się obracał, zamykając drzwi. Sparaliżowana ze strachu przypatrywałam się tej niespotykanej scenie. Po chwili przedmiot się zatrzymał i rozsypał się w czarny piach. „O co tu chodzi?” pomyślałam. Nagle drzwi do szafy powoli się otworzyły. Z ciemnej głębi mebla wychynęła chuda koścista dłoń o szarawej skórze i długich palcach. Chciałam wstać, zrobić cokolwiek, ale nie potrafiłam się nawet poruszyć. Mogłam jedynie patrzeć bezradnie, jak z czeluści garderoby wyłania się pistać. Mężczyzna był nienaturalnie chudy i wysoki. Miał czarne nastroszone włosy. Jego oczy były podkrążone, jakby nie spał od kilku dni, a skóra miała niezdrowy szarawy odcień. Nosił długą czarną szatę. Nie widziałam tego człowieka nigdy wcześniej, ale byłam pewna jego tożsamości. Mrok</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Witaj, Annie - powiedział głebokim głosem z promiennym uśmiechem - Już od dawna chciałem się z tobą zobaczyć.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czego chcesz? - wyjąkałam. - I dlaczego mnie zamknąłeś?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Po prostu nie chcę, aby nikt nam przeszkadzał - odparł spokojnie.- A teraz mi powiedz, jak to jest być kolejnym wyrzutkiem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- O czym ty w ogóle mówisz?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- O nas, Annie. Ile trwało twoje szczęście? Ile minęło, zanim Jack porzucił cię, jak zepsutą zabawkę? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wcale mnie nie porzucił! - krzyknęłam. Mrok miał jednak rację. Jack mnie zostawił.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wiem, co czujesz. Kiedyś pomagałem Strażnikom. Strzegłem więzienia, gdzie trzymali swych wrogów. Pewnego razu więźniowie pochwycili mnie i namówili do przejścia na ich steonę. Byłem omamiony. Tak stanąłem po stronie Mroku. Czy Starżnikom było przykro? Czy próbowali mnie uratować? Oczywiście, że nie. Znudziłem im się - tu spojrzał na mnie. - Tak, jak ty. Teraz mają nowe zabawki.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie powiedzieli ci? Oh, biedna Annie. Szukają nowych Strażników - odpowiedział. Mrok wyjął z kieszeni szaty niewielką szkalną kulę, wielkości piłki tenisowej. Nagle na powierzchni pzedmiotu pojawił się obraz. Jack kucał w wysokiej trawie wraz z jakimś chłopcem w wieku Davida. Przyglądali się kilkunastu młodym dziewczynom, które wesoło tańczyły wokół małego stawu. Na włosach miały wianki. Wszystkie były niespotykanie piękne. Jednak jedna z nich rzucała się w oczy najbardziej. Wyglądała na dwa lata starszą ode mnie. W długie blond włosy powplatane miała trawy kwiaty we wszystkich kolorach tęczy. Jack wpateywał się w tajemnczą piękność z zachwytem. Obraz zniknął.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- I co? - zapytał Mrok.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Spuściałam głowę. Oh, Jack! Jak mogłeś?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zazdrosna? - zapytał mężczyzna, ze współczuczuciem klepiąc mnie po plecach. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam, aby Pan Koszmarów widział, jak płaczę. Sama nawet nie wiedziałam, dlaczego to robię. Po prostu ktoś mu się podoba. Cóż w tym złego? Mrok spojrzał na mnie uważnie, a potem nagle zmarszczył brwi.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ty... Ty go kochasz - powiedział. Chciałam zaprzeczyć, ale nie mogłam. Tak, to była prawda. Kochałam go i nic nie mogłam na to poradzić. Spuściłam głowę jeszcze niżej. Łzy skapywały na podłogę. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- I co ja mam zrobić? - spytałam z rezygnacją.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przyłącz się do mnie - odparł bez namysłu Mrok. - Poakż mu, że nie jesteś od niego zależna. Nie jesteś jego zabawką.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Wyciągnął ku mnie dłoń. Spojrzałam na nią, a potem na twarz mężczyzny. Odepchnęłam jego rękę.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Aż tak zdesperowana nie jestem - warknęłam. Zaskoczyła mnie wrogość mego głosu.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak chcesz - odparł niezrażony Mrok. - Ale pamiętaj. Ciemność zawsze z chęcią cie przyjmie. Proszę. Myślę, że ci się to przyda. - podał mi szklaną kulę.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dziękuję.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wystarczy ją potrzeć, a zobaczysz co robi Jack. Ah, i jeszcze to - nagle na mojej dłoni pojawił się klucz do drzwi. Teraz żegnaj. Na razie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mam nadzieję, że już więcej się nie zobaczymy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spotkasz mnie szybciej, niż myślisz - paraknął Pan Koszmarów. - I pamiętaj. Mrok ngdy cię nie odrzuci. W przeciwieństwie do Strażników.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Potem zniknął.</span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-2852355730426926152013-04-02T19:17:00.000+02:002013-04-02T19:17:13.386+02:00Rozdział XI<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Wybaczcie, że musieliście tyle czekać. Podczas Wielkanocy Kangur wskoczył do mojego pokoju i podpowiedział komtynuację historii Annie i Jacka ;) Co o tym myślicie? Zapraszam do komentowania!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oh, oczywiście. Miło mi - odparłam, przypatrując się bacznie chłopakowi. Niejaki Eric był ode mnie wyższy o ponad głowę. Ciemne włosy sterczały zawadiacko. Duże brązowe oczy były utkwione w stojącą za mną Meg. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Cześć! - jego głos był głęboki i aksmitny. Przeszedł obok mnie i rozpostarł ramiona. Meg wskoczyła mu w ręcę i wtuliła twarz w jego pierś. Spojrzałam pytająco na Lou. Nasza przyjaciółka nigdy się tak nie zachowywała. Była bardzo wrażliwa, lecz wiecznie ukrywała to, udając twardą. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To co? Może pójdziemy na górę? - spytała nas przyjaciółka, wyswobodziwszy się z objęć chłopaka. Ruszyliśmy wszyscy po schodach i weszliśmy do pokoju Meg. Szare ściany były oblepione plaktami najróżniejszych zespołów. Zazwyczaj zagracone biurko i łóżko zostały sprzątnięte na dzisiejszy wieczór. Na podłodze leżało siedem śpiworów. Zaraz, zaraz.... Przecież było nas jedynie czworo!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Meg, czy ktoś jeszcze nas odwiedzi? - spytałam. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak - dziewczyna zarumieniła się - Przyjdzie jeszcze reszta zespołu Erica...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Naszego zespołu! - przerwał jej chłopak. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mam wrażenie, że chyba nie jestem ostatnio na czasie - westchnęłam. Staliśmy przez kilka minut, pogrążeni w niezręcznej ciszy. Milczenie przerwał dzwonek do drzwi. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ja otworzę! - krzyknął Eric i wybiegł z pokoju. Spojrzałamznacząco na Meg, domagając się wyjaśnień. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ty w związku? Jak? Od kiedy? Zespół? I dlaczego ja nic nie wiem?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oh, wybacz, Annie - odparła mi przyjaciołka. - Ostatnio byłaś... Jakby to powiedzieć, nieobecna. Jesteśmy razem dopiero od dwóch tygodni. Wiesz, że zawsze marzyłam o własnej rockowej kapeli. Zespół Erica potrzebował wokalu, więc się do nich przyłączyłam. Od razu zaczęło między nami iskrzyć - gdy to powiedziała oblała się takim rumieńcem, że wyglądała, jakby spiekła się na słońcu. Z dołu dochodziły odgłosy powitania. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Lepiej zejdźmy na dół. W końcu jesteś gospodynią - rzekła Lou. Zeszłyśmy po schodach, by przywitać się z pozostałymi członkami zespołu Skeleton Song (Meg podała mi jego nazwę gdy schodziłyśmy na dół). Reszta chłopaków z kapeli wyglądała na rok lub dwa lata starszą ode mnie. Przedstawili się pokolej. Szczupły perkusista miał na imię Craig. Jego brat bliźniak, Chris grał na basie. James grał na gitarze i miał naprawdę szeroki uśmiech. Ostatni z chłopaków, Luke zajmował się montarzem i różnymi efektami. Dowiedzaiałam się, że w zespole Eric jest drugim gitarzystą. Wróciliśmy spowrotem do pokoju Meg i rozmowa natychmiast skierowała się na temat Skeleton Song. Znudzona, przyglądałam się plakatom przyklejonym na ścianach. Najwidoczniej, ta noc nie miała być tak niezwykła, jak ją sobie wyobrażałam. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Poszukiwania Strażników były zajęciem dużo bardziej nużącym, niż mogłem przypuszczać. Od ponad sześciu dni nie robiłem niczego innego niż przelatywaniem nad miastami, miasteczkami oraz wioskami i staraniem się wyczuć jakiś najdrobniejszych odczuć dotyczących Strażników. No cóż, może zabrzmi to dość głupio, ale spodzewałem się wielu zwrotów akcji, przygód i dynamizmu, a tym czasem trafiło mi się przeczesywanie terenów niczym jakiś radar! Siedziałem na słupie telefonicznym i wpatrywałem się w ruchliwą ulicę pode mną. Ciągnęło mnie, by polecieć do Annie. Obawiałem się, że zezłości się i obrazi na mnie. Obiecałem jej, że wrócę i wszystko wyjaśnię. Jeśli to dalej potrwa, dziewczyna poczeka jeszcze kilka miesięcy. A co, jeśli utraci we mnie wiarę? To byłoby okropne! Na samą myśl, o tym, po moich plecach przebiegł dreszcz. Nie mogłem do tego dopuścić! Niestety, nie mogłem też zaprzestać poszukiwań Matki Natury i Jacka O'Laterna. Byłem zdesperowany.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nowi Strażnicy! Ujawnicie się! - wrzasnąłem ku niebu, ile sił w płucach. Musiałem dać upust mojej złości spowodowanej bezradnością. Jakież było moje zdziwienie, gdy tuż po mym wrzasku niebo zabłyszczało. Leniwa zielono-fioletowa fala przecięła leniwie niebo. Zorza! To na pewno znak. Ktoś znalazł, któregoś ze Strażników. Może nawet obydwu. Cóż za zbieg okoliczności! Uradowany, wzbiłem się w powietrze i skierowałem się ku północy. Każda istota magiczna, która będzie się ciągle poruszała na północ na pewno trafi na dom Northa. Byłem właśnie w mieście Douglas w Arizonie, więc czekała mnie niekrótka droga. Dopiero po ponad godzinie dostrzegłem półokrągłe kopuły dachu naszej bazy. Z ogromnego, potężnego komina wypływały jakby zielonkawe srtrużki, które wpływając na niebo zmieniały się w zorzę. „Pewnie będzie ona błyszczeć, dopóki wszyscy z nas nie znajdą się w bazie.” pomyślałem. Wylądowałemrzed wielkimi drzwiami i kilkakrotnie w nie zapukałem. Prawie od razu otworzył mi jakiś yeti. Nie był to Phil. Jego futro było śnieżnobiałe, a długie wąsy i brwi siwe. Poprowadził mnie długim korytarzem, o ścianach poktytych bogato zdobioną, drewnianą boazerią, potem przez główną pracownię i po schodach, gdzie znajdował się ogromny globus. Stali tam już Piasek i Ząbek. Wyglądali na niezwykle podekscytowanych. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- I jak? Gdzie pozostali? Jeszcze ich nie ma? Kto znalazł nowego? To Jack czy Natura? - wypaliłem prędko. W głowie kłębiło mi się od pytań. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spokojnie - uciszyła mnie wróżka - Mikołaj jest w swoim gabinecie. Z Jackiem O'Latarnem. Zająca jeszcze nie ma. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kto go znalazł?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- North.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mogę się z nim zobaczyć?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie. North wyjaśnia mu teraz całą sprawę. Czekamy, aż przybędzie jeszcze Zając. Ani ja, ani Piasek nie widzieliśmy jeszcze tego całego Jacka. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Zniecierpliwiony tupnąłem nogą. Wtedy zdałem sobie z czegoś sprawę. North przeszukiwał Europę i Azję. Gdyby to mi przypadły te kontynenty, mógłbym zobaczyć się z Annie. Nie miałem czasu rozpaczać, bo nagle przede mną w podłodze pojawiła się okrągła dziura. Wyskoczył z niej Wielkanocny Kangur. Dla dociekliwych, niektórzy mazywają go Zającem. Szczelina znikła tak szybko, jak się pojawiła, a na jej miejscu wyrósł duży żółty tulipan. Zając zadał kilka pytań, a my mu na nie odpowiedzieliśmy. Właśnie zaczęliśmy się przekomarzać z moim "ulubionym" zwierzaczkiem, gdy przez drzwi z tyłu tarasu wyszedł North. Na twarzymiał szeroki uśmiech. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Strażnicy! - huknął swym donośnym głosem. - Oto na kartach naszej historii pojawia się kolejne niezwykle ważne wydarzenie. Nowy Strażnik jest wśród nas!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Zza pleców Mikołaja wyszła postać. Był to mały, może dziewięcioletni chłopiec. Miał kruczoczarne włosy nieswornie sterczące nad czołem. Duże, zielone oczy rozglądały się po pomieszczeniu. Na głowie miał czapkę z połówki dyni. Nosił czarny T-shirt i pomarańczową kurtkę. W ręce trzymał torbę pełną cukerków, a na ramieniu siedział mu nietoperz.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Witajcie! - zawołał wesoło. - Mam nadzieję, że lubicie cukierki, bo inaczej na żadnego Strażnika się nie piszę. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To on? - wzburzył się Zając. - On pomoże nam uratować świat?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zamknij się - odpowiedziałem. Teraz zwróciłem się ku chłopcu - Nie martw się, on zawsze jest taki zrzędliwy.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ja zrzędliwy? - zacząl zaprzeczać Zając.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przestańcie! - przerwał nam North - To no czas na kłótnie! Znaleźliśmy jednego Jacka, ale jeszcze musimy odnaleźć Matkę Naturę. Wyjaśniłem mu wszystko - tu wskazał na chłopca - Zostanie oficjalnie mianowany, gdy drugi z nowych Strażników zostanie odnaleziony. Ktoś z nas będzie musiał się opiekować Jackiem.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Opiekować?! Ja nie potrzebuję opieki!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dobrze, dobrze. Ktoś z nas musi cię jednak kontrolować - odpowiedział mężczyzna, starając się udobruchać malucha. Ten chciał mu znów przerwać, ale Mikołaj zakrył mu usta dłonią i spiorunował wzrokiem. Jack O'Latern spotulniał. - Pozostaje nam tylko, kto się nim zajmie. Jack?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie, proszę. Dlaczego ja?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ty z nas wszystkich masz najlepszy kontakt z dziećmi.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dziećmi? Nie jestem dzieckiem! - wzburzył się znów patron Halloween. Patrzył się przez chwilę zdenerwowany na Northa. W końcu zrezygnowany spuścił głowę.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To co, Jack? - zwrócił się do mnie North. Spojrzałem na niego, a później na ciemnowłosego chłopaka. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- No dobrze. To co? - tu zwróciłem się do O'Laterna. - Gotowy na nową przygodę? Dwójka Jacków wyrusza w nieznane?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Dziwięciolatek spojrzał na mnie uważnie. Po chwili rozpromienił się.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To jest Pan Batu - wskazał na nietoperza na swoim ramieniu - Może nie będzie, tak źle, jak myślałem? </span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-52537185030508769622013-03-17T18:25:00.001+01:002013-03-17T18:40:10.918+01:00Rozdział X<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Łał, już dziesiąty rozdział. Mam nadzieję, że sprostam waszym oczekiwaniom. Miłej lekturu, moi drodzy? ;)</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Staliśmy pogrążeni w ciszy. W końcu Zając zmarszczył brwi i zapytał.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak to? Przecież nikogo nie potrzebujemy. Nic nam nie zagraża. W dodatku aż dwaj. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie mam pojęcia - odpowiedział zamyślony Mikołaj - Coś nam jednak zagraża. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Eee... Chłopaki? - zapytałem skołowany - No i ty, Wróżko. Jakich Strażników wybrał? Kim oni są? Myślałem, że poza nami i Mrokiem nie ma żadnych nieśmiertelnych istot.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jack, oczywiście, że są. Cała masa! - zaczęła tłumaczyć mi Ząbek. - Wróżki, nimfy, można by długo wymieniać. Niektóre są dla dzieci, które w ne wierzą, a niektóre tak skryte, że nie wie o nich nikt. Są nas tysiące! Nie, przesadziłam. Setki....</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- A kim będą nowi Strażnicy? - spytałem. Piasek gorączkowo wymachiwał ręką. Gdy tylko na niego spojrzałem nad głową zaczęła mu migotać seria piaskowych obrazów, która zapewnie miała być wyjaśnieniem całej sytuacji. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Eee... Dzięki, ale nie lubię grać w kalambury - odparłem. Obrażony Piasek splotł ręcę na piersi i pokazał mi język. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nowymi Strażnikami zostaną Matka Natura i Jack O'Latern - powiedział North. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zaraz, zaraz... - przerwał Zając, który najwidocznej był równie zaskoczony jak ja - Co Matka Natura ma do opieki nad dziećmi? Przecież North daje im święta, ja Wielkanoc, Piasek sny, Wróżka zabiera zęby. Nawet Jack bije się z nimi w zimie na śnieżki.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- No wiesz! Dzięki - rzuciłem. Zając zignorował mnie o kontynuował.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- A co robi ona? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak, jak Jack bawi się z nimi w zimie, ona robi to w lecie. Plecie im wianki, bawi się z nimi w berka i daje pogodę na wakacje - odpowiedział Mikołaj. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Sprawę Natury mamy już omówioną - przerwałem - Nie rozumiem jednak wciąż jednej rzeczy. Jack O'Latern? To nie przypakiem dyniowy lampion na Halloween?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oczywiście, że nie. Lampiony zostały Tylko nazwane na jego cześć. Jack jest kimś w rodzaju patrona Halloween. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- A jak mamy ich znaleźć? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To właśnie jest największy problem - wtrącił North. - Jest środek zimy, dawno po Halloween. Nikt nie wie, gdzie nasi poszukiwani podizewają się o tej porze roku. Dlatego musimy się podzielić. Każdy dostanie obszar do przeszukania. Nie wiem jak, ale musimy ich znaleźć. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">North wyjął z szafki w ścianie jakiś stary pożółkły rulon. Rozwinął go. Była to mapa świata. Zaczął przydzielać każdemu kontynent do poszukiwań. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Na Antarktydzie na pewno ich nie znajdziemy, więc odpada. Ja zajmę się Europą i Azją. Ty, Ząbku Afryką. Zając przeszukuje Australię, Jack Amerykę Północną, a Piasek Południową. Trzeba ich odszukać jak najszybciej. Nie wiemy, co nam grozi. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jeśli ktoś z nas znajdzie Naturę lub Jacka... Zaraz, zaraz mamy dwóch Jacków! - zachichotała Ząbek - W każdym razie, jeśli odszukamy, któregoś z nich to co mamy zrobić?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Mikołaj milczał przez chwilę. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ten, kto znajdzie Strażnika natychmiast wyruszy do bazy i wezwie nas przy pomocą zorzy polarnej. Wszyscy wszystko rozumieją? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Pokiwaliśmy zgodnie głowami.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- No to... - zaczął niepewnie Zając - Do zobaczenia!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Pa!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Żegnajcie!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Cześć</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Wszyscy rozeszliśmy się, aby wyruszyć w podróż jak najszybciej.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jack! - zawołał North - Poczekaj, muszę ci coś powiedzieć</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- O co chodzi? - zapytałem. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wiem, że to zabrzmi okropnie, ale nie będziesz mógł się widywać na razie z Annie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co!?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ja ją bardzo lubię, jest miła i sympatyczna, ale musimy jak najszybciej znaleźć nowych Strażników. Grozi nam coś okropnego. Gdyby zagrożenie nie było wielkie, Księżyc nie powoływałby aż dwóch! Nie wiem, co to jest, ale zapowiada się walka. Dlatego musisz się skupić na zadaniu. Ne możeż się rozpraszać. Czasu zostało coraz mniej, a my nie mamy pojęcia gdzie znaleźć Jacka i Naturę. Przykro mi. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Spuściłem głowę. Nie. Co dopiero się zaprzyjaźniłem, a już musiałem opuścić Annie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie mogę się nawet pożegnać? Wyjaśnić?</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie. Nie można marnować cennego czasu. Lot do Wielkej Brytani i z powrotem plus godziny wyjaśnień - w tym czasie możesz przeszukać kilka miasteczek! </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dobrze.... - głos mi się łamał. - Słuchaj, mam jeszcze jedno pytanie. Jak ja mam rozpoznać, czy tam gdzie szukam oni akurat przebywają? No wiesz, przecież nie będę szukał w każdym domu....</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wyczujesz to, Jack. Taką moc się czuje. Tak, jak ja moim brzuchem - zażartował i puścił do mnie oko. - Leć już! Pomyślnych poszukiwań! Za dwa dni Święta, nie wiem jak mam rozprowadzić prezenty i szukać Strażników jednocześnie. No cóż, zobaczymy. Pomyślnych lotów!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Żegnaj, North!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Wypadłem z domu i wzleciałem w powietrze. Uderzyła we mnie masa zimnego powietrza, lecz ja ją zignorowałem. Wydawało mi się niesamowite, jak z powodu jednej osoby można czuć się tak szczęśliwie i okropnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Ponad tydzień. Tyle minęło od niespodziewanego odejścia Jacka. Byłam pewna, że to miało swój powód, ale nie wiedziałam jaki. Obiecał, że przjdzie i mi wyjaśni. Chyba się nie spieszył. Sześć dni temu były święta. Myślałam, że wtedy coś się okaże. Mógł mi chociaż wrzucić jakiś list do prezentu. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Dziś był sylwester. Miałam w planach iść do Meg razem z Lou. Filmy, rozmowy i cała paczka sztucznych ogni. Zapowiadało się dość ciekawie. Jedynie sprawa Jacka nie dawała mi spokoju. Postanowiłam jednak, że dziś stop z zamyślaniem się. Mam spędzić miło czas i dobrze się bawić. Spojrzałam na zegarek była siódma wieczorem. Za godzinę będę już u Meg. Otworzyłam drzwi do mojej szafy z ubraniami. Stałam przez chwilę, zastanawiając się co powinnam założyć. W końcu wyjęłam z niej dżinsową koszulę i czarne spodnie. Następnie rzuciłam się na łóżko i przez kilka minut wpatrywałam się tępo w sufit. Choć tak bardzo się starałam, melancholia nie chciała zniknąć. Zrezygnowana sięgnęłam do stolika przy łóżku i wzięłam iPoda. Włożyłam sobie do uszu słuchawki przesuwając palcem listę utworów. W końcu wybrałam piosenkę, a smutna melodia zabrzmiała. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Sing me to sleep</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Sing me to sleep</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">I'm tired and I</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">I want to go to bed</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Sing me to sleep</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Sing me to sleep</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">And then leave me alone</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Don't try to wake me in the morning</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">'Cause I will be gone</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Don't feel bad for me</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">I want you to know...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Uwielbiam tę piosenkę. Gdy już się skończyła leżałam kilkanaście minut bez ruchu, aż w końcu niezdarnie wstałam, aby przebrać się we wcześniej przygotowane ubrania. Potem poszłam do łazienki. Chwyciłam za szczotkę i starałam ogarnąć odstające na wszystkie strony włosy. Spojrzałam do lustra. Skrzywiłam się na widok mojego oblicza. Dlaczego nie wszyscy są idealni? Dlaczego mamy tyle wad? Niektórzy są śliczni, mądrzy, a w dodatku bardzo mili i sympatyczni. Innym natura nie dała takiego wyglądu, inteligencji i powodzenia. Czy to jest sprawiedliwe? Odwróciłam się od szklanej tafli. Miałam dosyć. Wróciłam do pokoju i zapakowałam do torby potrzebne rzeczy. Był sylwester, więc nieulegało wątpliwości, że będę potrzebowała piżamy i kosmetyczki. Spakowałam też ubrania na następnym dzień, telefon, portfel i iPoda. Tak na wszelki wypadek. Potem zbiegłam na dół po schodach i ubrałam buty i kurtkę.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mamo, wychodzę!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Papa, kochanie. O której jutro wrócisz? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To zależy, o której się obudzę - odparłam i wyszłam z domu. Rodziców Meg nie miało być w domu, bo poszli na stlwestra do swoich znajomych. Po około dwudziestu minutach stanęłam przed drzwiami domu mojej przyjaciółki. Zapukałam do drzwi, a ona po chwili mi otworzyła.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Witaj, Annie! - zawołała z uśmiechem. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Miała na sobie dużą czerwono-czarną flanelową koszulę i czarne rurki. Jej włosy, na codzień odstające na wszystkie strony, były teraz ładnie estetycznie ułożone. Postanowiłam przemilczeć ten komplement, bo dziwnie zabrzmiałby, że jej włosy są niespodziewanie śliczne. Za pleców Meg wyskoczyła Lou. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Annie! - krzyknęła, odsuwając swoją przyjaciółkę i rzucając się na mnie. Ubrana była w ładny zielony sweter, który podkreślał kolor jej oczu. Dziewczyny wpuściły mnie do środka i pozwoliły się rozebrać. Potem poszłyśmy do salonu tuż obok. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To co będziemy robić? - zapytałam. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wiesz, w sumie to nie przyszli jeszcze wszyscy - odparła cicho Meg. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak to? Miałyśmy być tylko w trójkę. Kto jeszcze... - nie zdążyłam dokończyć, gdyż przerwał mi dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam brwi, a potem zeskoczyłam z kanapy i popędziłam, aby otworzyć. Uśmiechnęłam się do przyjaciółek, które mnie właśnie dogoniły. Otwarłam. W drzwiach stał przystojny, wyższy ode mnie prawie o głowę chłopak w skórzanej kurtce. Obróciłam się zdziwiona ku dziewczynom. Meg w jednym momencie wskoczyła przede mnie i z promiennym uśmiechem wpuściła chlopaka do środka. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Annie, to jest... - zaczęła cicho, ale nie zdążyła do kończyć, bo przerwała jej podniecona Lou. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- To Eric, chłopak Meg. </span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4749620354013501428.post-84573026150914525562013-03-10T23:33:00.001+01:002013-03-10T23:35:17.657+01:00Rozdział IX<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Rozdział krótki, ale treściwy :) Przepraszam za wszystkie błędy</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Annie:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Trzy dni po wizycie w bazie Strażników, siedzieliśmy z Jackiem na dachu mojego domu. Był chłodny wieczór, więc narzuciłam na ramiona kurtkę. Właśnie opowiadałam mu o książce, którą ostatnio przeczytałam.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Bez sensu! Dlaczego umarł? - zapytał zniesmaczony Jack. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- No wiesz, traficzna miłość, wzruszające poświęcnie...</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oh, rozczuliłem się - odparł z ironią.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- A ty byś tak nie zrobił? </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Może. Nie, chyba nie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czasem mam wrażenie, że twoje uczucia zostały w tamtym jeziorze trzysta lat temu. - powiedziałam i pokazałam mu język. Ten odwzajemnił gest.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Naprawdę nie wiem. Nigdy się nie zakochałem. Miłość? To chyba nie dla mnie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Każdy tak mówi - stwerdziłam. - Oh, o czym my wogóle gadamy! </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Nagle Jack wskazał palcem na niebo. Długie piaskowe macki przecięly noc, kierując się do poszczególnych domów i przenikając przez okna. Sny Piaska rozdzielane między dzieci. Siedziałam przez chwilę nieruchomo z otwartymi ustami. Zachwycająca złota błyszcząca materia sunąca powoli przez powietrze wyglądała dość niecodziennie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Niezłe, co? - spytał.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Niezłe?! To jest magiczne!</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Chłopak chwycił mnie za ramię i pociągnął w górę. Po chwili lotu wylądowaliśmy na parapecie jakiegoś okna. Wstążka iskrzącego się piasku wnikała w szybę. Po jej drugiej stronie był pokój dziecinny. Dwa niewielkie łóżka stały pod ścianą. Spod grubych kołder wystawały główki pary dziewczynek. Piaskowe smugi układały się nad nimi w różnorodne kształty. Nad jedną z nich pluskały wesoło delfiny. Drugą okrążała wirująca baletnica. Uśmiechnęłam się. Po kilku minutach wptarywania się w senne marzenia wróciliśmy spowrotem na dach. Siedzieliśmy przez kilka minut w ciszy. W pewnym momencie zauważyłam coś dziwnego na niebie. Nie była to senna materia. Zielono-różowe falujące smugi był wyżej, na niebie. Czy to mogła być zorza polarna? Niemożliwe. Nie są spotykane na takich szerokościach. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spójrz! - rzekłam, wskazując na dziwne zjawisko. - To chyba zorza.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Chłopak nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią z mieszaniną ciekawości i zaskoczenia.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co się stało? - szepnął w końcu, ale jakby sam do siebie. - Annie, muszę iść.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dlaczego? - byłam bardzo zaskoczona jego reakcją.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wyjaśnię ci później... - po tych słowach wzbił się w powietrze i odleciał. Siedziałam chwilę zaskoczona do tego stopnia, że nie mogłam się nawet poruszyć.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Oczami Jacka:</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">Po kilkunastu minutach wylądowałem w bazie. North nie sprowadzałby nas, gdyby sprawa nie była naprawdę ważna. Wielkie drewniane drzwi stały otworem. Wbiegłem do domu i popędziłem korytarzem. W końcu wpadłem do głównej pracowni. Pozostali Strażnicy już czekali. Stali na tarasie za globusem, rozświetlonym milionami malutkich świateł symbolizujących wierzące w nas dzieci. Wspiąłem się po schodach i dołączyłem do pozostałych.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co się dzieje? Dlaczego nas wezwałeś, North? - zapytał Zając. Mikołaj był bardzo zamyślony. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Musicie to zobaczyć - odparł. Poprowadził nas ku obrazkowi, namalowanemu na podłodze. Przedstawiał nas, Strażników. Nasze podobizny otaczały ozdobną literę "S". Świeciła się teraz intensywnie na niebiesko, jakby była neonowa. Przez otwarte okno Księżyc rzucał na malunek światło. Nagle element podłogi z lśniącą litera uniósł się, ukazując coś w rodzaju ambony. Znak rozjarzył się jeszcze mocniej, rzucając teraz blask na sufit. W pewnym momencie nad podwyższeniem pojawił się pąk. Przypominał mi bardzo te zwierzęta, które rysowałem na zamrożonych szybach, a potem ożywiałem. Po chwili pąk rozkwitł, przemieniając się w piękną różę i znikł. Miejsce kwiatu natuchmiast zastąpiła dynia. Nim zdążyłem się spytać pozostałych, co się dzieje. Dynia znikła, a wraz z nią snop światła rzucany przez literę. Ambona znikła spowrotem w podłodze, tak jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Spojrzałem na twarze Strażników. Wszyscy byli poważni. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="color: #6fa8dc; font-family: 'Helvetica Neue', Arial, Helvetica, sans-serif;">- Księżyc - powiedziała powoli Zębowa Wróżka. - On wybrał nowych Strażników. </span>Ann Luna Atlashttp://www.blogger.com/profile/07819111326905121042noreply@blogger.com8