piątek, 1 marca 2013

Rozdział VIII

Już na początku mówię, że bardzo przepraszam za dwutygodniową nieaktywność. To był... no cóż trudny okres. Macie, nie gniewajcie się i wybaczcie wszystkie błędy. Rozdział dedtkuję Julce Jurdze, która niezłomnie wypytywała mnie o kolejny rozdział,vdając mi motywację i chęć do działania :) Życzę miłej lektury!

Rozdział 8
Oczami Jacka:
- Gotowa? - spytałem. Stałem na parapecie w pokoju Annie i przyglądałem się jej nerwowym gestom. Od tygodnia czyniła przygotowania do wizyty w naszej bazie. Kilka godzin przbierała się w różne stroje, pytając, który z nich najbardziej pasuje do okazji. Zadwała też tysiące pytań, o to co powinna powiedzieć i jak zachowywać. Dziwiłem się jej strasznemu zdenerwowaniu. To były tylko zwykłe odwiedziny, ale ona traktowała to bardzo poważnie. Teraz stała wpatrując się we mnie niepewnie. Miała na sobie błękitną sukienkę i cienki zielony sweterek. Włosy opadały falami na jej plecy. Musiałem przyznać, wyglądała naprawdę ładnie. Chyba nigdy wcześniej tego nie dostrzegłem. Zawsze traktowałem ją, jak przyjaciółkę, kogoś, z kimś mogę porozmawiać. Nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi na to, jak wyglądała lub w co się ubierała.
- Taak... Jasne. - skłamała.
- Hej! Spokojnie - zeskoczyłem z okna i położyłem jej dłoń na ramieniu. - Nic się nie dzieje. Przecież spotkasz się tylko ze Świętym Mikołajem, Piaskiem, Zębuszką i Zającem. Malutkie dzieci się ich nie boją, a ty tak?
- Nie, ale... - zaczęła protestować, jednak jej przerwałem.
- Myślisz, że będziesz na jakimś przesłuchaniu?
- Nie - przyznała.
- Ktoś Ci zrobi krzywdę?
- Nie.
- To czego się boisz?
- No, przecież spotkam Strażników! Wszystkich! Nie chcę powiedzieć czegoś głupiego albo popełnić jakąś gafę.
- Mam czasem wrażenie jakbyś mówiła o nie tych Strażnikach, których ja znam.
W Twoich wyobrażeniach to jacyś zimni, wyniośli krytycy, którzy tylko czekają na jakiś Twój błąd! To przecież obrońcy zabawy, wspomnień, nadzieji, zachwytu i snów.
- Masz rację. Przepraszam.
- Nic się przecież nie stało. To jak, idziemy?
- Już, tylko jeszcze wezmę torbę - odpowiedziała. Podbiegła do łóżka i porwała „ekwipunek”. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona chwyciła ją mocno. Wylecieliśmy przez okno. Wiatr uniósł nas i szybowaliśmy nad miastem.
- Annie? - zawołałem, starając się przekrzyczeć wiatr.
- Co?
- Tak sobie teraz pomyślałem, co z Twoimi rodzicami?
- Poszli do opery. - odparła. - David nocuje u kolegi. Byłam sama w domu.
Potaknąłem głową i obróciłem się. Po kilku minutach ciszy dostrzegłem, że Annie zaczyna drżeć.
- Zimno Ci?
- Troszkę, ale nie martw się - odpowiedziała. Zupełnie zapomniałem. Zbliżaliśmy się do bieguna i robiło się coraz zimniej. Ja oczywiście nie odczuwałem tego, ale ona była zwykłą śmiertelniczką.
- Już dolatujemy - powiedziałem, starając się dodać jej otuchy. Skupiłem swoją moc, dając znak wiatrowi, aby dostarczył nas na miejsce jak najszybciej. Zaczął padać śnieg. Dziewczyna drżała coraz bardziej. Już się zastanawiałem, czy nie oddać jej swojej bluzy, co byłoby dość zawstydzające, bo nic pod nią nie miałem, gdy dojrzeliśmy przed nami słabe światełka. Rosły coraz bardziej, gdy w końcu z zawieji wynurzył się potężny budynek. Annie jakby zapomniała o zimnie. Patrzyła z otwartymi ustami na niezwykłą budowle.
- I jak? - spytałem.
- Jeszcze piękniej niż sobie wyobrażałam - odparła, nie mogąc oderwać wzroku od kwatery.
- No wiesz... North jest w końcu Strażnikiem Zachwytu.
W końcu wylądowaliśmy. Mój stary znajomy, Phil czekał na nas pod drzwiami. Pomachałem mu radośnie, ale on tylko burknął coś w swoim języku. Annie wyglądała na przestraszoną.
- Eee... Jack?
- Wszystko dobrze. To Phil, jeden z pomocników Mikołaja.
Yeti otworzył nam drzwi i poprowadził długim korytarzem. W końcu doszliśmy do jego końca, a przed naszymi oczami ukazał się niezwykły widok. Główna pracownia zawsze wyglądała niezwykle. Przesiąknięta magią od samych podstaw. Zawsze wypełniona tłumem yeti i elfów. W powietrzu latały magiczne zwierzęta, latawce, samoloty. Był to jednak nic w porównaniu z dzisiejszym wystrojem. Wszystko zostało starannie wyszorowane i wypolerowane. W powietrzu co chwile rozbłyskały kolorowe sztuczne ognie, a kolorowe papierowe ptaki, zapewne dzieło Northa, zataczały koła tuż przy suficie. Trzeba było wygonić wszystkie elfy, żeby nie narobiły harmideru. Yeti siedziały przy długich stołach konstruując zabawki. Były jednak nadzwyczajnie ciche i spokojne, tak, że można było usłyszeć wesołe melodie. Na niewysokim tarasie, na którym wznosił się globus stali pozostali Strażnicy. Kątem oka spojrzałem na Annie. Gdy ujrzała moich przyjaciół momentalnie się spięła. Pociągnąłem ją w stronę schodów i po chwili dołączyliśmy do pozostałych. Było tam porozstawianych kilka stołów, które wypełniały najróżniejsze przysmaki i napoje. Nagle przed nami pojawił się North.
- Witaj Jack! Dobry wieczór Annie! Bardzo mi miło gościć Cię w naszej bazie! Jeśli... - nie zdążył dokończyć, bo zza pleców wyleciała mu Zębuszka.
- Miło mi. Ty musisz być Annie. - zapiszczała wesoło. - Jestem taka podekscytowana!
- Oh, cześć - jęknęła dziewczyna. Była naprawdę przejęta. Sprawy nie ułatwiło to, że nagle pojawiły się małe wróżki, otaczając ją, oblatując dookoła i piszcząc.
- Dziewczęta! Spokój! Cóż to za zachowanie? - ofuknęła je Zębowa Wróżka. Jej małe pomocnice odleciały od Annie zawstydzone. Tylko jedna pozostała, siadając dziewczynie na ramieniu i przyglądając się jej swoimi dwukolorowymi oczami.
- Mleczuszko! - skarciła Zębuszka.
- Zaraz, zaraz... - powiedziała Annie. - To ta sama, która jako jedyna odratowała się z ataku Czarnego Pana? Ta, którą uratował Jack?
- Taaak. - wtrącił North. - Widzę, że Jack naprawdę dużo Ci o na s opowiadał.
Mrugnąłem porozumiewawczo do Annie. Przecież opowiedział jej dokładnie wszystko, co wiedział o wszystkim.
- Hej! Chłopaki! Chodźcie się przywitać! - krzyknął North, obracając za siebie. Po chwili przykicał Kangur, zwany przez wszystkich zającem, a za nim Piaskowy Ludek, lecąc na chmurze piasku. Skłonił się, a w jego ręce pojawiła się margaretka z piasku. Wręczył ją Annie, a ta zachichotała. Zając pomachał łapą. Był trochę obrażony. Zawsze źle reagował na nowości, ciężko znosił zmiany. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Uszaty wpatrywał się w podłogę, jakby zastanawiając się czy się odezwać. W końcu Mikołaj przerwał milczenie.
- Po co tu tak stoimy? Elfy! Przynieście przekąski! - huknął.
Po chwili w sali zaroiło się od stworków, niosących nad głowami tace pełne ciastek i cukierków. Annie przykucnęła, z zainteresowaniem przyglądając się usługującym nam istotkom. Nic dziwnego. Pokazywała mi w pewnej książce ludzkie wyobrażenia elfów. Te przypomnały raczej czapki krasnali niż ludzi. Rozpoczęły się rozmowy. Ząbek od razu podleciała do Annie i zaczęły razem poszeptywać. Chichotały i potakiwały sobie nawzajem. Nie wiem, o czym rozmawiały, ale najwyraźniej świetnie się dogadywały. W pewnym momencie dziewczyna odeszła od wróżki i stanęła na środku sali.
- Hej! - zaczęła nieśmiało. Wszyscy odwrócili się ku niej zdziwieni. - Ja... Mam coś dla was. Dostałam od was tę niezwykłą książkę. Nie mogłam się nieodwdzięczyć.
Starałem się ukryć zaskoczenie. Nic mi o tym nie mówiła. To dlatego z taką ostrożnością trzymała swoją torbę. Powoli wyciągnęła z niej prostokątne płótna.
- Długo myślałam o tym, co mam wam dać. W końcu postanowiłam, że podaruję to - w tym momencie obróciła obrazy. Na każdym znajdowały się dwie postacie. Jedną była podobizna każdego Strażnika, a drugą jej ludzkie wyobrażenie. I tak obok Zębuszki znajdowała się jakaś księżniczka z różdżką, w różowej sukiece, a przy North'cie stał gruby strarzec w czerwonym kożuchu. Dziewczyna powręczała wszystkim podarki. Zębowa Wróżka zakryła usta dłonią, starając się ukryć wzruszenie. Nawet Zając z uśmiechem poklepał Annie po ramieniu. Na końcu dała mnie. Obok ego wizerunku stał mały chłopiec w niebieskiej czapce z dzwoneczkami. Miał błęktnawą skórę i szyderczy uśmiech.
- Dziękuję! - krzyknąłem, obejmując ją.
- Oh! - była wyraźnie speszona. - Nie ma za co.
Od tego momentu atmosfera wyraźnie się poprawiła. W końcu Piasek zaprosił Annie do tańca. Gdy Ci wirowali wesoło na parkiecie,North stanął przy mnie.
- To naprawdę niezwykła dziewczyna, czyż nie?
- Masz rację - potaknąłem. - Niezwykła.
Zabawa rozkręciła się na dobre. Włączyły się w nią nawet elfy i yeti. Przyznam szczerze, jeszcze nigdy nie widziałem pozostałych Strażników. W tak wyśmienitych humorach.

Oczami Annie:
Jack postawił mnie na parapecie okna w moim pokoju.
- Na pewno nie możesz zostać? - spytałam.
- Nie, obiecałem pozostałym, że tylko Cię odprowadzę i wrócę. Muszę im pomóc w sprzątaniu. I trzeba ściągnąć te elfy, które niewiadomo jak przywiązały się do sufitu. Dobranoc! - powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
- Pa!
Zostałam sama. Siedziałam chwilę na łóżku, a potem zrzucając buty zawinęłam się w koc. To było niesamowite! Ten ostatni taniec... Jack zatańczył chyba ze sto razy z Wróżką Zębuszką. Chyba mu się podoba. Nie wiem czemu, ale sprawiało mi to pewien ból. W każdym razie podaczas ostatniego tańca Jack w końcu się przełamał i poprosił mnie. Dopiero po chwili powolnych obrotów zorientowałam się, że unosimy się kilka centymetrów nad podłogą. Piasek posłał ku nam chmarę piaskowych postaci, tak że otaczały nas dinozaury, smoki, jednorożce i delfiny. Krótko mówiąc, to był niezwykły wieczór.

5 komentarzy:

  1. Całkiem fajnie to opisałaś. W sumie zazdroszczę Annie. I w sumie nie wiem co dalej napisać... Najlepsza końcówka, jak Annie była troszeczkę zazdrosna, ale nie wiedziała czemu ;D No cóż, pozostaje mi tylko czekać na nn ;D Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne, ale podtrzymuję swoją teorię - jak wrzucisz tu gdzieś Pitch'a (w polskiej wersji Pana Koszmarów, Mroka) to będzie SUPER!
    No bo jak dla mnie Pitch WYMIATA!!! :-))

    OdpowiedzUsuń
  3. A tak w ogóle to też mam pomysła na fanfiction o Straznikach ;). Z tym że w moim będzie duuuuużi Pitch'a xD

    OdpowiedzUsuń
  4. WRESZCIE!!! wreszcie, coś romantycznego <3 ŁSODKO <3
    pamietaj ze jak sie pocałuja po raz pierwszy ten rozdzial ma być zd dedykacją DLA MNIE !

    OdpowiedzUsuń
  5. WSPANIALE!!!
    Aż nie wiem co napisać :)

    OdpowiedzUsuń