piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział III

Jest trzeci rozdział. Tutaj akcja już występuje. Dedykuje go mojej mamie, która jako pierwsza go przeczytała. Życzę wam miłej lektury i wesołych świąt tak przy okazji. :)

Oczami Jacka:
Minął kolejny tydzień. Dla osoby nieśmertelnej, jak ja czas nie ma zbytniego znaczenia. Lecą minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata, a ja się nie zmieniam. Wielu ludzi się śpieszy, cały czas spoglądają na zegarki, wieczny pośpiech. Ja nie mam takiego problemu.
Leciałem nad miastem. Był niedzielny chłodny wieczór. Z góry widziałem samochody w korkach, próbujące dostać się spowrotem do domu po weekendowych wycieczkach. Latać jest cudownie. Nie samolotem, uwięziony w metalowym wielkim ptaku, ale samemu. Unosiłem się, jakbym nic nie ważył. Chłodny wiatr udarzał w moją twarz, mierzwił mi włosy. Obniżyłem lot. Teraz mogłem zajrzeć do mieszkań przez okna. Rodziny, dzieci, dorośli. Szukałem czegoś, tylko nie wiem czego. Nagle usłyszałem jakieś krzyki w domu obok. Zaciekawiony usiadłem na parapecie okna. Patrzyłem na niewielki jasnoniebieski pokój. W środku stał chłopiec i obrócona do mnie tyłem dziewczyna. Miała bardzo jasne włosy sięgające łopatek i wyglądała na siostrę malca. Rodzeństwo kłóciło się. W końcu zrezygnowany chłopak pokazał siostrze język i wyszedł z pokoju. Ta usiadła na łóżku, wciąż tyłem do mnie. Wleciałem do pokoju. Dotąd nie wiem czemu to zrobiłem. Było to bezwiedne. Nie zobaczyłaby mnie, dla niej na pewno byłem niewidzialny.

Oczami Annie:
Usłyszałam szum za moimi plecami. Pewnie zostawiłam otwarte okno. Obróciłam się, by je zamknąć. To, co było za mną przerastało moje najniezwyklejsze sny. Stał tam chłopak, który był trzy, może cztery lata starszy ode mnie. Jego włosy były białe, ale nie platynowe tylko białe jak śnieg. Duże, błękitne oczy wpatrywały się we mnie z lekkim zaskoczenem. Ubrany był jedynie w cienkie brązowe spodnie i granatową bluzę z kapturem. Stopy miał bose. W ręce trzymał dziwny kij. Pomimo tego, że byłam zszokowana jego obecnością musiałam przyznać, że był przystojny. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie zdziwieni.
- Co ty... Co ty robisz w moim pokoju?
- To ty mnie widzisz? Naprawdę widzisz, że tu stoję? - zapytał mnie. Moje zdziwienie przerodziło się w zmieszanie.
- A nie powinnam?
- To znaczy... W sumie nie.... Bo... Ty masz za dużo... Tak jakby.... - zaczął się jąkać. Zirytowałam się. To przecież on wlazł do mojego pokoju, a teraz nawet nie chciał mi nic wyjaśnić. Chłopak zaczął powoli rozglądać się po pokoju. Jego wzrok stanął na książce „Duchy Dzieciństwa”, która leżała obok łóżka od tygodnia. Byłam zbyt leniwa by odłożyć ją z powrotem na półkę. Przybysz porwał ją i zaczął kartkować. „Tu jest!” krzyknął w końcu pokazując mi ostatnią stronę książki. Był tam rysunek Jacka Frosta (jeśli pamiętacie poprzedni rozdział).
- Czy ty wiesz kto to jest? Wierzysz, że on istnieje? - zapytał cicho.
- Jasne, że wiem kto to jest. To Jack Frost i wierzę, że on istnieje - odpowiedziałam lekko zdziwiona jego pytaniem. Mina chłopaka zmieniła się. Teraz na jego twarzy można było dojrzeć rodzaj radości.
- A więc czeka cię szok. Jack Frost to ja - spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi oczami wyczekując na reakcję. A ja? Oczywiście, że mu nie uwierzyłam. Zaśmiałam się nerwowo spoglądając na niego z niedowierzaniem.
- Ah, nie wierzysz mi - zauważył - Więc zaraz uwierzysz - w tym momencie wydarzyło się kilka rzeczy naraz. Okno otwarło się gwałtownie. Chłopak uniósł swój dziwny kij i pociągnął mnie w stronę szyby. Wylecieliśmy razem na dwór. Chociaż wydawało się to niemożliwe nie spadliśmy, a jedynie unosiliśmy się w powietrzu. Potem zimny wiatr porwał nas w górę. Przyznaję, wydzierałam się jak opętana. Wiatr wreszcie ustał. Byliśmy wysoko, widząc prawie całe miasto.
- Teraz mi wierzysz? - spytał.
- Tak, ale inaczej sobie ciebie wyobrażałam.
- Większość dzieci też tak mówi. Mikołaj, Zając Wielkanocny i Zębowa Wróżka też nie przypominają tych postaci z rysunków.
- To ty ich znasz? Spotkałeś ich?
- Jasne, tak jak oni jestem Strażnikiem.
- Strażnikiem? - spytałam. W ciągu ostatnich pięciu minut dowiedziałam się masy rzeczy, ale miałam wiele pytań. - Posłuchaj, dlaczego zdziwiłeś się, że ja cię widzę?
- Hmmm... To dłuższa historia, ale postaram się ci to wytłumaczyć jak najkrócej. To czy mnie widzisz zeleży od wiary. Gdybyś we mnie nie wierzyła byłbym dla ciebie niewidzialny. To dlatego się zdziwiłem. Niewiele dzieci wierzy we mnie, a co dopiero osoby w twoim wieku. Ile ty masz lat?
- Czternaście... - wyjąkałam.
- No właśnie. Dzieci wierzą w Mikołaja zazwyczaj do wieku dziewięciu, może dziesięciu lat.  Mikołaj jest najpopularniejszy z nas. To był dla mnie lekki szok. Czternastolatka wierzy we mnie... Sama rozumiesz, musiałem być zszokowany Ummm... Niestety muszę już lecieć. - powiedział Jack niespodziewanie i uniósł swoją laskę. Zaczęłam powoli lecieć w dół, w kierunku mojego domu. Po chwili dostrzegłam otwarte okno mojego pokoju.
- Zaczekaj! - wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam - Czy jeszcze kiedyś cię zobaczę? Mam tyle pytań!
- Na pewno! To do zobaczenia... Jak masz na imię?
- Annie!
- Do zobaczenia Annie! - krzyknął, a ja nawet z takiej odległości dostrzegłam, jak się uśmiecha. W tym momencie wleciałam do pokoju, a okno zamknęło się z hukiem. Mama zaczęła coś krzyczeć, pewnie o tym, że nie wolno trzaskać. Ja jednak jej nie słyszałam. Usiadłam na łóżku. Wciąż leżała na nim otwarta książka, w której Jack pokazywał mi swój rysunek. „Nikt mi nie uwierzy” pomyślałam.


niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział II

Jest rozdział 2. Tak, jest tu nudno i nic się nie dzieje, ale trzeba zrobić jakiś wstęp przed właściwą akcją. Następny rozdział będzie dużo ciekawszy ;) Życzę miłej lektury!


Oczami Annie: 
Jasny, sobotni poranek. Otwarłam zaspane oczy. Miałam jakś cudowny sen... Tylko nie pamiętam, o czym był.  Powoli wstaję z łóżka. Spojrzałam na okno. Szare chmury pokrywały całe niebo. Gałęzie nagich, bezlistnych drzew uginały się pod wpływem wiatru. Był to jeden z tych dni, kiedy człowiek najchętniej nie wychodziłby z domu, tylko siedział otulony ciepłym kocem i czytał książkę lub oglądał jakiś film. Zeszłam na dół do kuchni. Dochodził z niej mocny zapach kawy. Zastałam tam już rodziców, a Hugo jak zwykle podniecony wszystkim, co się dzieje wokół merdał radośnie ogonem. Usiadłam przy stole, a mama postawiła przede mną talerz tostów i herbatę. Właśnie skończyłam śniadanie, gdy David zbiegł szybko po schodach i wpadł z impetem do kuchni.
- Mamo, mamo wiesz, co dzisiaj jest? - zawołał podniecony.
- Eeeee... Sobota? - wtrąciłam złośliwie. Brat pokazał mi język.
- Dzisiaj są urodziny Willa! Po obiedzie mnie do niego zawieziesz, prawda? Dostałem zaproszenie i mnie tam zawidziesz!
- Tak, zawiozę cię. Tylko proszę, przestań się już tak wydzierać - odparła mama. David podekscytowany jeszcze bardziej niż wcześniej porwał swój talerz z tostami i popędził schodami na górę, zapewne do swojego pokoju. Chwilę potem ja też wyszłam z kuchni. Usiadłam spowrotem na swoim łóżku, zastanawiając się, co począć. Obejrzałam się w stronę półki z książkami. Spoglądałam na okładki w poszukiwaniu jakiejś interesującej lektury. Nic takiego jednak nie znalazłam. Nagle coś mi się przypomniało. "Czy jest gdzieś tutaj?" pomyślałam. Zgramoliłam się z łóżka i stanęłam przed półką. Gdzie ona jest? Musi gdzieś być.
- Znalazłam! - krzyknęłam triumfalnie wyciągając duże, grubaśne tomisko. Zaraz potem zacisnęłam wargi, zdając sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Usiadłam na podłodze. Okładka książki była granatowa i pokryta rysunkami, przedstaiającymi małe dzieci w różnych sytuacjach. Na jednym mała dziewczynka trzymała z dumą mały ząbek, jakby był jakimś drogocennym skarbem. Na innym chłopiec schylał się, aby podnieść kolorowe jajko. Duże, zielone litery głosiły, że jej tytuł to „Duchy dzieciństwa”. Dlaczego chciałam sięgnąć akurat po tę książkę? Nie mam pojęcia. Otwarłam ją jednak. Do dziś doskonale pamiętam jak znalazłam się w jej posiadaniu. To były wakacje. Byliśmy całą rodziną nad morzem. Pełno było tam niewielkich stoisk z różnymi rupieciami. To właśnie na jednym z nich znalazłam książkę. Zakurzoną, zapomnianą. Zauroczona śliczną okładką, namówiłam mamę na jej kupno. Śliczne rysunki zachwycają mnie do teraz. Na pierwszej stronie widniał tak dobrze wszystkim znany, gruby, brodaty starzec z czerwonym stroju. Święty Mikołaj. Właśnie o nim i podobnych mu postaciach była ta księga. Rysunki i krótkie opisy starały się jak najdokładniej scharakteryzować postacie. Przewracałam kolejne kartki. Mikołaj, jego elfy, Zębowa Wróżka, Wielkanocny Zając, Piaskowy Ludek, Baba Jaga, Yeti, smoki i wiele innych. Na ostatniej stronie widniał rysunek chochlika o wrednym wyrazie twarzy. Jego skóra i ubranie były jasnoniebieskie. Był to Jack Frost, złośliwy duszek przywołujący śnieg i mróz oraz malujący niezwykłe wzory na szybach. Zamknęłam księgę. Czasami się zastanawiam, czy nie jesem za stara na takie bajki.

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział I

Proszę macie pierwszy rozdział, ale ostrzegam, że nie będę wstawiała nowych rozdziałów codziennie, bo po miesiącu skończyły by się mi pomysły. Miłej lektury!



Oczami Annie:
Starałam się pochwycić i zatrzymać resztki ciepła, te jednak wraz wodą spłynęły w głąb wanny. Siedziałam tak chwilę skulona, czując, że zaczyna mnie pokrywać gęsia skórka. W końcu, szybkim ruchem pochwyciłam wiszący nieopodal ręcznik. Otuliłam się nim i wyszłam z wanny. Wciągnęłam na siebie piżamę, pozbierałam ubrania porozrzucane po łazience i wyszłam. Mój pokój jest tuż obok. Niewielki, o jasnoniebieskich ścianach i meblach z szarobrązowego drewna. Nic specjalnego. Najlepszą rzeczą w całym pomieszczeniu jest okno, wychodzące na ulicę, z dużym parapetem. Uwielbiam siadać na nim i obserwować ludzi, samochody. Teraz jednak droga była cicha i pusta. Kilka latarni rzucało na nią słabe, żółtawe światło. Wpatrywałam się w nią kilka chwil. Nagle ostry, silny wiatr porwał leżące na jezdni liście, a te rozpoczęły dziwny taniec w powietrzu. Zamyśliłam się. Często tak mam. Rozmyślam o wszystkim, począwszy od moich przyjaciół, a kończąc na książkach, filmach i muzyce. W tym momencie konkretnie myślałam o świętym Mikołaju.  Dokładnie za miesiąc - 6 grudnia znajdziemy pod poduszkami prezenty. W jedną noc rozniesie prezenty milionom dzieci. Naprawdę, musi się napracować. Jednak z drugiej strony przez resztę roku nic nie robi. Teraz najbardziej wstydliwa część. Ja wierzę w świętego Mikołaja, chociaż mam czternaście lat. Tak samo jest z Wróżką Zębuszką, Wielkanocnym Zającem, Piaskowym Ludkiem i kilkoma innymi postaciami. Możecie się śmiać, ale ja wiem, że istnieją. Dorośli nie mają na na tyle wyobraźni, by wymyślić coś takiego.

Oczami Jacka:
Wolność. Jedno słowo, a lepsze i warte poświęcenia bardziej od tysiąca innych. Wolność. Gdy biegniesz boso i wiesz, że nic cię nie krępuje. Gdy nie musisz być nikomu posłuszny ani za nic odpowiedzialny. Gdy lecisz przed siebie i nie odwracasz się. Pozbawienia tego najbardziej się bałem zostając Strażnikiem. Jednak, wciąż jestem niezależny. Biegłem pustą ulicą. Palce zaciskały się na lasce, źródle mojej mocy. Zimny wiatr rozwiewał mi włosy. Już niedługo... Sprowadzę śnieg i lód, a wiatr jeszcze zimniejszy niż teraz, będzie zrywał tym poważnym dorosłym czapki z głów. Dzieci będą biły się na śnieżki, lepiły bałwany, chodziły na sanki. Zima, pora magii i zabawy. Moja pora. Marząc tak wleciałem przez otwarte okno do jakiegoś domu. Dla większości osób jestem niewidzialny, więc nie muszę się martwić o zaskoczenie domowników, gdy zobaczą białowłosego chłopaka w ich domu. Szukałem jakiegoś dziecka. W tym domu go jednak nie było. Odwiedziłam więc następny. Tu też go nie znalazłem. Dopiero w trzecim domu mały chłopiec leżał w łóżeczku starając się zasnąć. Usiadłem na pudle z zabawkami i zacząłem obserwować malucha. Uwielbiam patrzyć się na dzieci. Na ich pogodę duch i radość. Wiarę w sny i spełnianie się marzeń. Tylko one wierzą w moje istnienie.

wtorek, 18 grudnia 2012

Wstęp



Oczami Jacka:
Nazywam się Jack Frost. Jestem siedemnastolatkiem od... bardzo, bardzo dawna. Moim zadaniem jest przwoływanie śniegu, lodu i mroźnego wiatru oraz sprawianie, by dzieciom w zimie się nigdy nie nudziło. Skąd to wiem? Księżyc mi powiedział. Jestem również jednym ze Strażników, chroniących sny dzieci przed dostaniem się do nich koszmarów.  Głównym problemem jest to, że dla większości ludzi jestem niewidzialny. Jednak nie narzekam. Moje życie mogę określić jako... ciekawe. Choć od niedawna mam nowych przyjaciół, innych Strażników: Mikołaja, Zębuszkę, Piaska i tego przemądrzałego Wielkanocnego Zająca, to lubię być sam. Życie bez odpowiedzialności, zasad i obowiązków. Żyć, nie umierać.



Oczami Annie:
Jestem Ann Davis, ale wszyscy mówią mi Annie. Mam czternaście lat. Mój młodszy brat nazywa się David (nawet on nie zasługiwał, żeby go tak nazwać: David Davis), ma dziewięć lat i jest najbardziej denerwującą istotą w całym wszechświecie. Razem z rodzicami, Davidem, złotą rybką Amandą i psem (jeśli chcecie wiedzieć, golden retriverem) Hugo mieszkam w niewielkim dwupiętrowym domku z małym ogródkiem. Uwielbiam czytać książki i pisać opowiadania. Jak dorosnę chciałabym zostać pisarką. Mam dwie przyjaciółki, Margarette i Louise, ale chyba tylko raz się tak do nich zwróciłam. Lou i Meg, dwie wariatki, ale tylko świry potrafią wytrzymać ze mną i moją wyobraźnią.

O czym będę pisać, czyli Wstęp Wstepów

Cześć!
Już od jakiegoś czasu chciałam założyć tą stronę i oto jest. Witajcie na blogu Frozen Dreams! 

O czym będę pisać?
Na tej stronie będę dzielić się z wami moimi opowiadaniami, fanfictionami. Głównym bohaterem jest Jack Frost, występujący w animacji studia Dreamworks - Strażnikach Marzeń oraz Annie - postać wymyślona przeze mnie. Dlaczego akurat fanfiction o bajce? Już od momentu oglądnięcia byłam nią zachwycona. Uwielbiam bajki. Uważam, że często są one dużo bardziej wartościowe, wesołe i wzruszające niż wiele filmów dla współczesnych nastolatków. Co prawda sama mam 13 lat, ale sądzę, że z bajek nigdy nie wyrosnę. W polskim internecie roi się od fanfictionów na temat Harrego Pottera (jestem zresztą wielką fanką), Sherlocka Holmesa lub Zmierzchu, ale temat bajek jest naprawdę bardzo rzadki, jeśli w ogóle występuje. Postanowiłam założyć tego bloga, aby podzielić się swoją twórczością i pokazać, że o bajkach również można pisać. 

Mam nadzieję, że strona przypadnie wam do gustu. Cóż, zostało życzyć mi tylko wam miłej lektury!