piątek, 19 lipca 2013

Rozdział XVI

Przed wami kolejny rozdział. mam nadzieję, że się wam spodoba. Dedukuję go nikomu innemu, jak mojej przyjaciółce i czytelniczce FD, Agatce. To ona mnie motywuje i pomaga przy braku weny. Dobrze jest mieć takich ludzi, jak ona!

Oczami Annie:
- Nie - wymamrotałam. - Nie, nie, nie. To się nie stanie!
Stałam w okrągłej komnacie o czarnych kamiennych ścianach. Przede mną stał mężczyzna o szarej, jak popiół cerze, drapieżnym uśmiechu i czarnych, potarganych włosach. Mrok, oczywiście. Wpatrywał się we mnie wyczekująco, nieco rozczarowany mą odpowiedzią.
- Ależ, Annie! Nie widzisz, że to zadziała!
- A co jeśli mi się coś stanie?
- Kiedy? Jak? To całkowicie bezpieczny sposób. Reakcja Strażników... - tu zachichotał. -  No cóż, nie wiem, czy się pozbierają przy pierwszym wrażeniu, a co dopiero w walce.
Miałam wątpliwości. Już nie jeden raz zastanawiałam się, co ja wogóle wyprawiam. Plan Mroka był dość śmiały. Chciałam się wycofać, ale było już za późno. Zostałam zapędzona w kozi róg. Nie miałam wyjścia, musiałam mu pomóc.
- No dobrze. Ale myślisz, że dojdzie między wami do walki?
- Szczerze w to wątpię. Będą zszokowani, a po za tym to w końcu Strażnicy. Dobro dzieci przede wszystkim i te sprawy.
- Kiedy?
- Jutro. O zachodzie słońca - będzie tak romantycznie - rzekł ironicznie. - Po za tym to moje wielkie zwycięstwo. Tyle symboli. Słońce zachodzi, aby nastała noc.
- Ekhem. Chciałam zauważyć, że twoje wielkie zwycięstwo nie jest jeszcze takie pewne.
- Oczywiście, że jest! Z twoją pomocą zmiażdżę Northa i jego drużynę, jak parę nędznych robaków.
Wzdrygnęłam się. Mrok był postacią o bardzo złożonym charakterze. Zarazem zimny i okrutny, ale również zabawny. Uwielbiał ironizować i kpić sobie, a zwłaszcza z uczuć. Były mu tak obce. Czasem jednak okazywał zrozumienie i wydawało mi się, że pod maską cynizmu mógł się skrywać wrażliwy mężczyzna, który objawiał się tylko w niektórych momentach. Co do Mroka nie mogłam być jednak niczego pewna. Każde jego słowo mogło być kłamstwem lub szczerą prawdą. Teraz, przebywając w jego mrocznej grocie i poznawszy jego okrutny plan wiedziałam jedno. Mrok był człowiekiem o wielu twarzach, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Pana Koszmarów.
- Mamy jeszcze trochę czasu. Świętujmy!
Przede mną pojawił się czarny drewniany stół. Nie było na nim jedzenia. Na dwóch jego krańcach znajdowały się krzesła, a przy nich eleganckie filiżanki. Mrok nakazał mi ręką usiąść. W powietrzu pojawił się czajnik. Nachylił się nad moją filiżanką i nalał do niej wrzącej wody, a potem to samo zrobił z naczyniem Cienia.
- Herbata? - zapytałam. Mrok potaknął zadowolony. Pstryknął palcami, a przed nim pojawiło się spore pudełko. Chwycił je zręcznie i otworzył. W środku znajdowało się kilkadziesiąt torebek herbaty. Każda była opisana. Miały one wiele kształtów i kolorów.
- Wybierz sobie. Mam tyle smaków. Jakie tylko sobie zażyczysz. Żurawinowa, malinowa, jagodowa, czarna, zielona. Indyjska, chińska, japońska. Wybieraj.
Postawił przede mną pudełko. Czułam się dość głupio.
- Masz... Poziomkową?
- Oczywiście - Mrok pogrzebał w pudełku, wyjął odpowiednią torebkę i podał mi ją. Potem wybrał jakąś dla siebie i wrzucił do swojej filiżanki.
- Uroczo, czyż nie? - zapytał mnie. Jego głos był przepełniony szyderstwem.
***
- Gotowa? - zapytał mnie Mrok. Był tak radosny, jak nigdy dotychczas. Podniecenie sprawiało, że niemal nie mógł ustać w miejscu. Pokiwałam niepewnie głową. Wielki plan czas zacząć.
- Skąd będziemy wiedzieli, że nas znajdą?
- O to się nie musisz martwić. Zająłem się tym. Gotowa na kolejną teleportację?

Oczami Jacka:

Siedziałem na fotelu, cały czas nerwowo się rozglądając. Znajdowałem się na tarasie, na którym znajdował się również globus. Roztaczał się z niego wspaniały widok na Pracownię Główną. Teraz jednak było tam dziwnie spokojnie. Święta już minęły. Nie zwracałem jednak na to wszystko uwagi. Czekałem na Strażników. Mieli się tu zjawić lada chwila. Wczoraj wróciłem od Annie. Byłem zaniepokojony, zwłaszcza koniem Mroka, który zjawił się tam niespodziewanie. Musiałem im o tym wszystkim opowiedzieć. Najpierw dwóch nowych Strażników, a teraz to. W końcu za moimi plecami usłyszałem stukot ciężkich butów Northa. Obróciłem się do niego. Po chwili pojawili się Ząbek, Piasek, Jack, Natura i Zając. Ten ostatni miał w rękach naręcze jajek, na których malował niezwykłe wzory. Do Wielkanocy pozostały niecałe dwa miesiące, ale on już musiał zacząć przygotowania.
- Jacku, chyba miałeś nam coś do opowiedzenia - chrząknął Mikołaj. Pokiwałem niepewnie głową i zacząłem opowiadać. Jack i Rosalie wyglądali na nieco skołowanych. Nie poznali Annie, więc musiałem im też wiele wyjaśnić. Niecierpliwiłem się. Ona mogła potrzebować pomocy.
- A więc wezwałeś na tu, bo twojej dziewczyny nie ma w domu? - zapytał Zając. Zazgrzytałem zębami. Spojrzałem na Matkę Naturę, ciekawy, jak zareagowała na tę wzmiankę.
- To nie jest moja dziewczyna. I wezwałem was dlatego, że pojawił się ten koń. Od pięciu lat nie widzieliśmy żadnego śladu obecności Mroka. Aż do teraz. Coś się właśnie zaczęło - włożyłem nacisk w ostatnie zdanie.
- Tylko jeszcze nie wiemy co - wyszeptała powoli Zębuszka.
- Mrok powstaje - dodał North.
- Znowu! Dość szybko się pozbierał. Znowu wypadnie w Wielkanoc! - zajęczał Zając, ale wszyscy zignorowali jego uwagę.
- To dlatego Księżyc nas wybrał - powiedział z niesamowitą powagą O'Latern. Pomimo tego, że starał się brzmieć odważnie, widać było, że jest przestraszony. Zrobiło mi się go żal. Tylko Matka Natura się nie odezwała. Objęła się ramionami i wpatrywała tępo w podłogę. Miałem przeczucie, że coś ją gnębiło.
- A ty co o tym sądzisz, Rosalie? - spytałem. Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Ja… Ja uważam, że macie racje. Szykuje się coś naprawdę dużego. Mrok powrócił i daje nam to wyraźnie do zrozumienia.
Gdy tylko wypowiedziała te słowa wydarzyło się coś naprawdę niezwykłego. W powietrzu nagle pojawił się czarny, piaskowy koń o żółtych ślepiach. Galopował w powietrzu w kierunku globusu. Nikt z nas nic nie robił, byliśmy za bardzo zaskoczeni. Rumak wbiegł w kulę i po prostu się rozprysł. Ziarenka piasku jednak nie rozsypały się, a połączyły w chmarę. Globus zakręcił się szybko i w końcu stanął. Piasek przykleił się do niego, tak, że nie było widać niczego. Światła, symbolizujące dzieci przygasły. Nie, zaraz. Mroczna materia pozostawiła jedno wolne miejsce, wokół którego piasek pulsował. Było to Stonehenge w Wielkiej Brytani. Po chwili piasek po prostu zniknął. Wszyscy zastygnęli, zszokowani. W końcu North otrząsnął się i krzyknął:
- Mielście rację. Szykuje się coś naprawdę dużego. Ruszamy!
Wszyscy pobiegliśmy za nim, do pomieszczenia, gdzie trzymał sanie. Gdy wsiadaliśmy nikt nie protestował, nawet Zając. Renifery wierzgały niespokojnie, wytaczając potężną maszynę. Musicie wiedzieć, że pojazd Northa to nie takie zwyczajne, stare sanie. Prędzej porównałbym go do latającej machiny wojennej. Pomalowane na czerwono ściany błyszczały. Teraz nikt jednak nie podziwiał sań. Gdy wszyscy usiedli, Mikołaj pociągnął za lejce i ruszyliśmy. Chwilę jechaliśmy wykutym w lodzie tunelem. W końcu się skończył, a my wylecieliśmy w powietrze. Renifery galopowły przez niebo. Nie liczyłem czasu, jaki zajęło nam dotarcie do celu. Byłem zdenerwowany. Nie wiedziałem co się stanie i czy Annie ma coś z tym wspólnego. W końcu to do jej pokoju wleciał mroczny rumak. Gdy tylko zauważyłem cień megalitycznej budowli na tle zachodzącego słońca wyskoczyłem z wozu i szybowałem z pomocą wiatru. Po wylądowaniu poczekałem na resztę Strażników. Stanęliśmy wszyscy razem, całą siódemką, rozglądając się niepewnie. Nagle Piasek wskazał jakiś punkt palcem, a my spojrzeliśmy w tamtym kierunku. Kilkadziesiąt metrów od nas stał nieruchomo mężczyzna. Za plecami miał zachodzącą za horyzont tarczę słoneczną, co sprawiało, że nie mogłem dostrzec szczegółów jego twarzy. Pomimo tego byłem pewien jego tożsamości. Mrok, Pan Koszmarów, nasz odwieczny wróg. Czarna szata spływała na ziemie, a włosy sterczały niechlujnie. Podszedł spokojnie, tak, że  znalazł się w odległości dziesięciu metrów od nas.
- Witam! - zawołał. - Jak widzicie słońce zachodzi. Nadchodzi czas ciemności.
- Nie dostałeś jeszcze nauczki? - spytał go zirytowany Zając. - Pokonaliśmy cię pięć lat temu i teraz znów cię zmiażdżymy.
- Hahahahaha - Mrok był wyraźnie rozbawiony. - Widzę, że w wasze szeregi dostała się para nowicjuszy. Jack O'Latern, witam nasz dyniowy lampionik.
- Sam jesteś lampionik! - odkrzyknął zdenerwowany maluch. Pan Koszmarów go zignorował.
- I... Matka Natura - Jego twarz skrzywiła się na chwilę, jakby wypowiedzenie tych słów sprawiało mu ból. Przestraszona Rosalie cofnęła się i chwyciła mnie z ramię.
- W każdym razie tym razem nie ma sensu nawet walczyć. Teraz mam to, czego zawsze potrzebowałem. To było takie proste! Przez te pięć lat, kiedy zbierałem siły w końcu znalazłem wasz słaby punkt.
- Co to niby jest? - zapytał buńczucznie North. Mrok uśmiechnął się, jakby tylko czekał na te słowa. Następnie uniósł dłoń i pstryknął palcami. Zza jego pleców wyszła postać. Wszyscy skamienieli, a w mojej głowie zaroiło się od myśli. Obok Pana Koszmarów stała dziewczyna, którą dwa miesiące temu nazwałem najlepszą przyjaciółką.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Czekam na następny;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super! Tylko szkoda, że tak długo je piszesz, w każdym razie pozdrawiam i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzialik cudowny...oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspanialy rozdzial, czekam zniecierpliwoscia na nastepny. Jestem strasznie ciekawa co bedzie dalej. Pozdrawiam i zycze duzo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Oddaj mi trochę talentu.... :D
    Rozdział fantastyczny :) Nie moge się doczekać następnego :)
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz :D Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć.
    Cóż.. to pierwszy z mojej listy blogów do przeczytania o Strażnikach. I powiem, że właśnie szukałam czegoś podobnego :p OC, ale bohaterka niech będzie zwykłą dziewczyną, zaś Mrok w końcu zaciągnie kogoś do siebie... choć myślałam bardziej o Jack'u, ale co tam ^^
    Nie wiem, czy to jest Twoje pierwsze opowiadanie, ale mam kilka zastrzeżeń. Nie jest źle, skądże. Naprawdę miło się czyta. Niestety, rozdziały są krótkie i pojawiają się rzadko. Wyłapałam jeden rażący błąd, powtarzający się chyba dwukrotnie. "Spowrotem". To nie tak się pisze :p "Z powrotem" tylko jedna rada na przyszłość.
    Pracuj, rozwijaj się dalej. Nie twórz z bohaterów idealnych postaci, bo stają się one nudne. Jeśli zaczniesz jakiś wątek, wyciśnij z niego tyle, ile się da. Rozwiń, dokładnie opisz. Nie wspominaj tylko o nim, bo wtedy nawet może trochę przeszkadzać ;p Zastanawiam się tylko, po kiego dodałaś tych dwóch Strażników ._. No, nie jestem fanką takich rozwiązań, stąd też zwracam na to uwagę.
    Co mam powiedzieć? Jeśli to Twoje początki, to jest super :) Ja np. nie jestem zadowolona ze swojego pierwszego opowiadania.. ani trochę. Ale zrobię korektę i może nawet gdzieś to wstawię ^.^ No, mniejsza o mnie. Po prostu nie przestawaj pisać. Wiem, że wspomniałaś, iż nie masz takiego zamiaru, ale wiesz... wszystko możliwe. Liczę na to, że będziesz to kontynuowała.
    O szablonie nic nie powiem, choć nagłówek ładny :)
    Dodam Cię do mojej listy czytelniczej, więc wiedz, że jeszcze tu wrócę.
    Pozdrawiam.
    Madeleine (Madi) Evans

    www.minatoxkushina-naruto.blogspot.com
    www.czarny-atrament-wiersze-i-one-shoty.blogspot.com

    Ps. zlikwiduj, jak dasz radę, weryfikację obrazkową. Ludziom często przez to nie chce się pisać komentarzy, no.. a przynajmniej jest ona uciążliwa ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałabym! Jeśli dasz radę, przystopuj z akcją. Tzn.. no, przykładowo Anni mogłaby później uświadomić sobie swoje uczucia itp.

      I błagam Cię, nie pisz "Jacku", bo czytam to jak na Polaka przystało. Tak więc, zamiast anglojęzycznego imienia: Jack, zmienia się ono na swój odpowiednik w języku Polskim: Jacek. Taa... to by było na tyle xD

      Jeszcze raz pozdrawiam.
      Weny!
      Madi

      Usuń
  7. Rozdział świetny. Oczywiście znajdzie się kilka drobnych błędów, takich jak interpunkcja, ale ogólnie bardzo fajny ;)
    PS. Zapraszam do siebie:
    http://magicaldreams-newrise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, nic bardziej nie irytuje czytelnika niż rozdział przerwany w środku akcji! Niestety, autorzy są nieubłagani i wciąż kultywują ten zwyczaj, doprowadzając biednych fanów do szału xD
    Jestem ciekawa, co zrobi Jack. Zamuruje go? Będzie robił wyrzuty? Rzuci się na Mrok? Stwierdzi, że Annie została porwana, czy że go zdradziła? Niepewność, niepewność, niepewność!

    Jeśli chodzi o błędy to zwróciłam uwagę na "mężczyzna o szarej, jak popiół cerze". Pisałam już o tym w poprzednim komentarzu - bez przecinka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następny rozdział?
    Ps. Zapraszam do siebie ;-)
    http://www.frozenlove-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń